Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 20:32   #23
Eravier
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Isebrin


Popijając wino siedział już Isebrin, gdy Vincenta równowaga została porządnie zachwiana, a percepcja wręcz stłumiona. Na Isebrinie wywarło to lekkie zdumienie, które z pewnością było dostrzegalne. Jednak siedział dalej bez ruchu, zastanawiając się, co to spowodowało i myśląc nad następnym posunięciem. Wysłuchał następnie dokładnie Arona i jego obaw, że ktoś może dostrzec świątynię. Za to słowa Morgana przygwoździły go - zero dyskusji - od razu ruch z jego strony. Wyszedł Morgan przymykając za sobą drzwi świątyni.

„Głupiec chce działać na własną rękę. Przy okazji żadnego nie dając nam wyboru, co do miejsca spotkania.„ - Eh… - Isebrin westchnął głęboko. „Należałoby uspokoić Arona…”. Tu przerwał mu Rizzen myśli i jego słowa. Isebrinowi wydawało się, że magii on nie lubi i wszystkiego z nią związanego. Ale za to wydawał się być bystry, choć może trochę gorączkowy. Rizzen otworzył drzwi i wyszedł podobnie, jak Morgan. „O rany chyba muszę szybko wyjaśnić, że ten czar jest w miarę bezpieczny, bo zaraz nikogo tu nie będzie„ jak pomyślał tak zrobił:

- Zacznę od tego, że czar ten jest delikatny jak smużka mgły wiec są małe szanse, że ktoś go dostrzeże, nawet potężny mag. Do tego jest on dobrze zabezpieczony przed niechcianymi gośćmi. Jednak jak widać musimy zrezygnować z tego miejsca, ponieważ o całości zdecydował nasz nadpobudliwy towarzysz Morgan. - Machnął dłonią jakby w geście zażenowania. – Dobrze niech, więc miejscem naszego spotkania będzie karczma pod Zielonym Głuszcem. Teraz pierścień.

Isebrin pochylił się nad pierścieniem z zielonym kamieniem i zaczął mruczeć coś w nieznanym języku. Zaraz potem kamień rozbłysnął parę razy zielonkawym światłe, rażącym w oczy. Dziwna zaś była reakcja Isebrina na to zjawisko, stał i zastanawiał się bez ruchu parę sekund. Zaraz potem szybkim ruchem złapał pierścień w pięść. Tym razem z jego dłoni wybuchło czerwone światełko, które przebijało się przez zaciśniętą dłoń. Zaś na stole położył cztery identyczne pierścienie. Powiedział uśmiechając się :

-Uznałem, że jesteśmy indywidualistami, dlatego każdy powinien mieć takie same prawa, zaś Lider wkracza tylko w kwestiach spornych. Biały Kruk, gdy spotkalibyśmy się z przeciwną drużyną to był by na pierwszej linii ognia a tak wprowadzimy ich w dezorientację.– Przełknął ślinę, uśmiech zaś zniknął z jego twarzy – Po za tym dzięki tym pierścieniom będziemy mogli się komunikować. Wystarczy w myślach powiedzieć, do kogo i co chcemy powiedzieć. Ale – tu zaakcentował – nie wiem, jaki jest tego zasięg może cały kontynent może tylko parę kilometrów a może tylko parę metrów. I nie jestem pewien czy ktoś źle na to nie zareaguje.- Dodając jak by zapomniał - A Aron masz tu jeszcze trzy inne takie pierścienie wystarczy, że powiesz, jaki mają przybrać kolor, a taki będą miały. Wykorzystaj je w dywersji. Prawdopodobnie przeciwna drużyna też taki otrzymała.

Na dłoń Isebrin pierścień zalożył. I przyjrzał mu się tak jak gdyby sam siebie chwaląc za kawał dobrej roboty. „ To chyba wszystko,” Zastanowił się jeszcze przez chwilę i powtórnie tym razem już jedynie zwrócił się, do Vincenta:

- Mam pewien pomysł, który może Ci pomóc w zapamiętywaniu całości miasta i wież. Zgadzasz się na niego? – Odpowiedzią na to pytanie było lekkie przytakujące skinienie Vincenta. – Tylko poczekaj jeszcze chwilkę – dodał Isebrin.

Machnął ręką przyciągając stojący na półce mosiężny kałamarz z piórem, nagle na stole pojawił się papier i koperta bez adresu. Pióro samo zaczęło pisać, i zapisało w istnie morderczym wręcz tempie dwie strony papieru, który sam się złożył i wsunął do koperty. Zaś na kopercie pojawił się adres gdzie miała wylądować koperta, zdążyliście tylko przeczytać
” Do Szanownego Elanga.” I koperta rozpłynęła się.

„ Może Elang będzie wiedział coś o tych wieżach. Przynajmniej taką mam nadzieję „




Isebrin czekał aż cała drużyna opuści świątynię i wtedy zwrócił się do Vincenta:

- Patrz mój przyjacielu sprawa wygląda następująco zamienię się w jastrzębia, i rzucę czar na jedno twoje oko, dzięki czemu będziesz widział moim wzrokiem, a dokładniej jednym moim okiem. A zapewniam, że jastrzębie maja wspaniały wzrok. Sam zaś pokrążę troszkę wokół miasta i szczególnych jego punktów, oraz miejsc. Postaram się także przysiąść na każdym oknie wieży byś mógł zapamiętać i zapisać wszystko, co spostrzeżesz. – W tym momencie obok kałamarza i pióra pojawiły się dodatkowe kartki czystego papieru. – jak skończymy to ruszamy do karczmy gotów ? – i nie czekając na reakcję rzucił czar był już jastrzębiem zaś wzrok był podzielony. Z początku trudno było do tego przywyknąć jednak po paru sekundach dało radę. Isebrin wyleciał z świątyni pod postacią jastrzębia robiąc to, co powiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Eravier : 26-11-2008 o 15:43.
Eravier jest offline