Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 21:30   #19
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Anthel rozejrzał się po sali i odpowiedział braciom nader flegmatycznie.

-Prosiłem karczmarza o spis niebezpiecznych dzielnic, nie plan. Mówiłem, że jedna osoba ze mną idzie pozwiedzać miasto, a inna obejrzę basztę. Wieczorem mieliśmy dogadać wszystko z danymi. Nie mamy czasu szukać miejsc.

Wzruszył ramionami. Poczuł pewną nieopisaną niechęć do Beniamina, iskierka gniewu rozpaliła się mu w sercu. Lecz zaraz potem zdmuchnął ja lodowaty wicher kalkulacji, a samemu właścicielowi serca zrobiło się smutno. Przez swój gniew stracił wiele i okazał się prawdziwym katem dla drugiego człowieka. Pamięć zbrodni lat minionych chociaż boląca, pozostawała strażnikiem pychy, dumy i złości. Co nie zmieniało faktu, że ludzie cyniczny i krytycznie w stosunku do wszystkiego w najgorszych znaczeniach tych słów stali się nudni dla niego. Uśmiechnął się złośliwie poprzedzając atak werbalny.

-Jeśli myjemy uszy kompotem, to potem wyciągamy pestki

Słowa te wyleciały, zawisły w powietrzu jak się zdawało tylko po to by zniknąć echem w sali, nie pozostawiając po sobie nic. Dla lepszego efektu odczekał chwile jakby delektując się ciszą, jej bezgłośną symfonią która musiała tlić się w zakamarkach umysłu Anthela. Jakby trochę się zagapił upatrując w ciemnym rogu karczmy sylwetki czy omenu, słowa lub radości, nawet nie mrugał. Niematerialne uderzenie niby-pięści wyrwało go z objęć nicości. Prostował się przypominać co do tej pory mówił.

-Kto spotka Krwiopijcę, ma mu przekazać jego zadnie. Do zachodu słońca może pomęczyć konkurencje.

Pięknym gestem sięgnął za swe plecy w kierunku kolejnego cienia, jakby grzebał w nietypowym plecaku. Szybkim ruchem wyciągnął żółta różę. Powąchawszy ją i przyjrzawszy się oczyma, podął kwiat Sarze ze słowami:

-Jeśli łaska i uśmiech pozwoli, przespacerujesz się ze mną podziwiając miasto i szkicując drogi do wierzy?

Owy kwiat miał niemalże idealnie ułożone żółte płatki, para kolców pnących się przed i za zielonym listkiem wściekle prężyła się aby zadąć ranę, a płatki smętnie opłakiwały ich wściekłość. Mimo tego wszystkiego zdawała się być spoza tego świata, ponad jego smutkami i radościami, a każdy promyk słońca mógł być jej śmiertelną raną na żółtym, różanym sercu.
Anthel rzedł do braci odwracając w ich stronę wzrok.

-Panowie, jeden z was zajmie się planami wieży i jej przejrzenia, drugi wraz z Ignacym zarobią zamieszanie. Wierzę, że Ignacy wysadzi kilka budynków, a jego towarzysz podjudzi głodujących. Tak czy siak informacje jak i zasłona dymna nam się przydadzą, nawet gdybyśmy mieli zmienić plany. Pamiętajcie by odebrać listę do karczmarza.

Kątem oka obserwował reakcje Sary. Tym razem był już zwrócony do wszystkich. Podrapał się pod nosem i za uchem korzystając z okazji wyjęcia sobie zza ucha malej monety. Rzuca na stuł potoczyła się z głuchym echem wywijając bezładny taniec piruetów i odbić. Na widocznym rewersie widać było kolczasty krzew.

-Wieczorem chcę widzieć wszystkich w tym miejscu. Tam mając już podstawowe dane, dogadamy szczegóły. Ufam, że rozmowa już nad jakimikolwiek wiadomymi będzie lepsza, kamraci moi. Docencie fakt iż prócz wywiązania się z funkcji nikt wam nie rozkazuje. Ja postaram się prócz wypracowania dróg, zdobyć podrobione dokumenty.

Pochwycił dłonią swój metalowy kij podróżnika. Przyciśnięty do podłogi wywołał nieprzyjemne skrzypienie desek. Drugą dłonią schował srebrny flakonik na szyi pod koszulę. Nieco flegmatycznym ruchem powstał od stolika mieszając grację ruchów z ociężałością podpierania się na kiju. Na stole wciąż pozostawała moneta kiedy Anthel wedle wszystkich zasad etykiety wysunął dłoń w kierunku Sary prosząc ją na rozpoznanie.

-Pozwolisz?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online