Ambu cieszył się tymi ostatnimi chwilami światła, wiatru i wolności. Możliwe, że ich koniec nadejdzie niedługo. Szybciej niż można by przypuszczać. Wolniej niż powinien. "Lista grzeszków" wydłuża się coraz bardziej i bardziej.
Starał się nie zwracać uwagi na głos w tle. Nie chciał wiedzieć, jak jeden z braci upadla pozostałych. Tutaj nikt nie powinien czuć się lepiej tyko dlatego, że wygrał. W tej sytuacji nie ma wygranych. Zwycięstwo smakuje niczym gorycz. "Douma odezwał się, zaiste interesujące. I jeszcze wróci. To dobrze."
Pokrzepiło to na duchu Ambu. Nie chciał pozostać sam. Bał się tego. Nie wiedział, czego mógł się po sobie spodziewać.
I wtedy Satanael na niego spojrzał. Ambu cofnął się o półkroku i zamarł. Zaczął żałować, że Anioł Ciszy odszedł. Został sam na sam z tym ciężkim smutkiem Upadłego. Niedobrze. Nie radził sobie z własnym. I gdzie jest Azazel?
"Jeśli umowa z Uzjelem dalej obowiązuje, to na niewiele się zdam. Asmod poleciał na ziemię, Azazela zostawiłem poniżej, Douma poszedł się pokłonić Panu. Lewiatan upadł. A dla Satanaela nie jestem niczym więcej, jak następną zabawką. Ta >>zabawa<< zaczyna mnie z wolna przerastać..."
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |