-...już jutro o 11 w nocy przed wjazdem na most Golden Gate ma zebrać się koteria. Termin co najmniej pochopny, z czym z pewnością się adwokat zgodzi. Na miejscu spotka pan szeryf Rei, oraz zapewne jakiegoś innego wampira, który doradza jej w tej sprawie, czegokolwiek by ona nie dotyczyła. Poza tym proszę mieć baczenie na Spokrewnionych z innych przymierzy, pewnie będą chcieli w jakiś nieuczciwy sposób wykorzystać rozgrywającą się sytuacją. "Jutro? Jak to, kurwa, jutro, skoro sprawa nie wydaje się być ważna?"
- Świetnie. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy tę sprawę. "Dzisiaj mnie wzywa do swojej posiadłości, bez żadnego uprzedzenia, a jutro mam biec na spotkanie?" - I przywrócimy spokój Księcia. Serdecznie dziękuję za ostrzeżenie. "Och, jak miło, ostrzega mnie przed innymi Spokrewnionymi... to prawie zabrzmiało, jakby mój los go obchodził." - Zadbam o to, aby prywatne aspiracje członków tej koterii nie wpłynęły negatywnie na... całą misję "Ani na wizerunek naszego Przymierza, oczywiście..."
- Czy najjaśniejszy baron pozwoli mi udać się z powrotem do mojego apartamentu? Muszę się przygotować do jutrzejszego spotkania.
* * *
Następnego wieczora Paul udał się na spotkanie z koterią. Jak zwykle ubrany w elegancki garnitur wsiadł do swojego czarnego BMW rozsiewając w nim lekki zapach perfum D&G "The One". Gdy dojechał na miejsce spojrzał na swojego złotego Rolexa - była 22:50. Włożył srebrnego Makarova do kabury pod marynarką, wsadził za pasek dwa zapasowe magazynki, po czym poprawił włosy przeglądając się we wstecznym lusterku i wysiadł z auta.
"Piękna" - pomyślał patrząc na miasto pogrążone w mroku. Mimo, że zadanie mu powierzone początkowo nie napawało go optymizmem, Paul był w dość dobrym humorze. -
"Piękna noc. Ciekawe, co ze sobą niesie? W pewnym sensie dostanę szansę wykazania się i poprawienia swojej pozycji". Na jego twarzy pojawił się ślad uśmiechu.
"Wszystko albo nic. Dokładnie tak, jak lubię."