Zejdź mi z drogi! Ta myśl która biła się o wypowiedzenie tłukła się w czaszce Thomasa. Jednak ktoś blokujący wyjście wyraźnie chciał coś od jednego z nich. To wypadało sprawdzić. Jakiś list od naszego zleceniodawcy. Nie przestanie mnie zaciekawiać. Mag sięga po list.
-Więc witajcie. Jestem Thomas, uczeń kolegium płomienia. Z chęcią uścisnąłbym ci dłoń ale pozwól najpierw mi przeczytać.- Czarodziej przez chwile czyta co też chcą mu przekazać. I schował list do torby-Cóż za wylewność w formie i treści. Ale nie da się ukryć witajcie w naszej wesołej kompani. Mnie już znacie. Resztę poznajcie sami.
Teraz gdy skończył podał przybyszowi rękę.
-Mieliśmy iść na targ dokupić wyposażenie. Idziecie z nami? No chyba, że reszta zdecyduje się zostać. Tak czy inaczej ja wychodzę. Nie chce siedzieć w pomieszczeniu.
Jak powiedział tak uczynił. Thomas wyszedł na odchodnym. Zwrócił się do drugiego maga.
-Wydaje się, że mamy odmienne podejście do naszego fachu. Nie wiem czemu się ze mną nie zgadzasz. Ale mam nadzieje to przedyskutować. Tylko to nie rozmowa na tu i teraz.- I do reszty.-Idziecie? Jak nie to nie mam powodu iść sam na targ. W takim wypadku spotkamy się na barce. To jak?
Teraz już nie oglądając się za siebie wyszedł. I w zależności od zachowań towarzyszy udał się z nimi na targ, lub bez nich na barkę. |