| Halaz poznawał kolejnych członków drużyny, usiłując jakoś usadowić ich w tej machinie, która miała uwolnić owego starca. Almirth był elfickim wojownikiem, zdawał się być całkiem rozgarniętym, co u tej profesji nie było zbyt częstym widokiem. Wszakże był elfem, a Halaz nie znał głupich elfów. Od razu zaoferował również swoją pomoc za pomocą mieczy. Magia jest skuteczniejsza, choć wymaga odpowiednio więcej. Nigdy nie rozumiał ufności, jaką pokładano w białej broni. Łuki i kusze mógł jeszcze zrozumieć, ale kilku osobników walczących żelastwem - już nie. Herażtin prezentował gnomów, choć tej odmiany Or-Utain nigdy nie widział. Sam nie powiedział zbyt wiele o sobie. Może był to zamierzony efekt. O jego umiejętnościach przekonają się wkrótce. Miał taką nadzieję. Brago był człowiekiem, co dyskwalifikowało go już na samym początku, przy ocenie jego postaci. Piękniś, jakiś arystokrata - co on właściwie tutaj robił? Mimo wszystko, jego "wyższy" wygląd z pewnością był tutaj zaletą, bo tzw. języka może zasięgnąć dość skutecznie. I przypuszczalnie dobrze posługuje się ostrzami. Oby tylko nie zdradził, jak to ludzie mają w zwyczaju.
Ta kobieta, Macha, była chyba jeszcze bardziej ludzka. Również go to odrzuciło. Szczęśliwie odnalazła skuteczną umiejętność w swoim wyglądzie. Aktorka - to było coś nietypowego, ale z pewnością mogące się sprawdzić dla dobra ogółu.
Elf zagadnął Halaza o umiejętności. Ha, nie można było lepiej.
- Kontrolowanie żywiołów, natury, kształtowanie zwierzęcych umysłów, znajomość ziół i podstaw alchemii... Tak, to stara, chyba nawet elficka, szkoła druidyzmu - odrzekł powoli Halaz. - Wprawdzie niosą ze sobą duże koszta, ale to zostawcie mi. Co do szczurów... Owszem, te zwierzęta to, na nasze szczęście, plaga miast, a ich móżdżki łatwo podporządkować. Roznoszą choroby, niszczą zapasy jedzenia, mogą dostać się w każdy zakamarek. Kocham je i one za tą miłość zrobią coś w naszym interesie. To oczywiście nie jedyny sposób, jakiego możecie ode mnie oczekiwać...
Trochę ogólne wyobrażenie mają o magii charakterystycznej dla druidów. Jednak Halaz, nie chciał ich wprowadzać w arkana tej sztuki. Po pierwsze: było to zarezerwowane tylko dla druidów, po drugie: nie pojęliby jej nie będąc z naturą blisko, po trzecie: taka wiedza, mogłaby być niebezpieczna dla nich. Zresztą to nie naturę kontrolował - ona tylko spłacała dług i zaciągała u niego własny. Uczył się kontrolować siły bardziej ciemne, które były stworzone dla bardzo silnych umysłów. A pomiędzy tymi dwiema gałęziami tak mało odstępu było.
Gdy elf odszedł, by spytać o drogę do wieży, Halaz wyciągnął pieniądze z kieszeni. Nie było ich wiele, ale wystarczały na kilka dni egzystencji w mieście. Z drugiej strony, mieli pewne zadanie, a pomysł ze szczurami podsunął mu kolejny koncept. Musiał odnaleźć aptekę. Była bowiem druga, konkurencyjna drużyna. To był problem wymagający natychmiastowego rozwiązania. Należało ich uciszyć szybko, nim wykonają zadanie szybciej. Problem w tym, iż nie był pewien kim są. Być może jego towarzysze, podczas "zasięgania języka" będą w stanie dowiedzieć się czegoś więcej. Potem należałoby podłożyć im kilka kłód pod nogi. Sposobów jest wiele. Almirth wrócił przynosząc informacje o wieżach. Halaz kiwnął głową z aprobatą. O tym czy zdołają znaleźć wolne miejsce, przekonają się na miejscu. Potem spytał o wędrówkę do wieży. Halazowi średnio spodobał się ten pomysł.
- Jeśli już zamierzamy wszyscy iść do wieży, to proponuję udać się tam pojedynczo, lub ewentualnie w dwójkach. Wszyscy będą zwracać uwagę, na naszą... oryginalność. Pamiętajcie o drugiej drużynie! Nie wątpię, że już zaczęli podejmować działania w kierunku wykonania zadania, a z pewnością próba eliminacji nas wszystkich będzie dla nich równie ważna. Musimy zachować anonimowość tak długo, jak się da.
Spojrzał na resztę drużyny i dodał jeszcze:
- Może spotkamy się ponownie, gdzieś w pobliżu tej wieży, w miejscu dość mało uczęszczanym, by opracować ostateczne plan działania? |