Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2008, 19:39   #130
Arcagnon
 
Arcagnon's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumny
Arcagnon z Thomasem odeszli na bok. Miasto śmierdziało... Wiezione na targ ryby czasami spadały na brudną ulicę gdzie były rozchwytywane przez zaczajone na progach koty. Obok magów przejechał woźnica klnąc plugawie na krasnoludy i ich matki.
- Jak mówiłem o składnikach to czemu tak nerwowo zareagowałeś? Wiem, tajemniczość i te sprawy, ale przed własną drużyną? - zapytał Thomas.
Arcagnon z przekąsem spojrzał na rozmówcę i odpowiedział:
- Oni nie należą do Kolegium. Nie powinni wiedzieć o takich sprawach ze względu na prestiż magów.
-Prestiż! Więcej kłopotów przez to niż pożytku.
Właśnie obok przetoczyła się pusta beczka. Roztrzaskała się o brudną fasadę jednego z domów. Mag dodał:
- Zresztą potrzebujemy składników, jak przyjdzie walczyć. To lepiej stracić na prestiżu niż życie.
- Złej tanecznicy przeszkadza rąbek u spódnicy... Jeżeli będą widzieć, że możemy zrobić coś z niczego to urośniemy w ich oczach. A poza tym mamy z reguły czas na splecenia dłuższej formuły.
- I mam nadzieje, że to wiedzą. W końcu powiedziałem im to. Składnik ma nam pomóc skoncentrować się na celu. A nie jest konieczny. Wiem nie stwierdziłem tego wprost. Ale dlaczego tajemniczość? To przez nią ludzie nas nie znoszą!... Są dwa typy ludzi. Ci co się boją tego czego nie znają, i ci co to badają. My magowie jesteśmy członkami tej drugiej... A na strach reakcją jest agresja.
- Myślisz, że traktowaliby nas lepiej gdybyśmy nie ukrywali naszych zdolności. Większość ludzi uważa za obłąkanych tych, którzy otwarcie pokazują swoje moce. Są członkami "pierwszej grupy".
- Boją się nas z prostego powodu. Jaka jest dla przeciętnego chłopa różnica między magistrem a guślarzem, czy nawet czarownikiem. Ten i ten zło. Może jakbyśmy zamiast kryć się, pokazali im prawdę nauczyli ich podstaw wiedzy przestaliby się nas lękać.
Z okna powyżej pomknęła w dół struga pomyj. Arcagnon ledwie uniknął kontaktu z cieczą. Thomas dokończył:
- Jestem tego pewien, wiem z doświadczenia.
- Oni nie chcą nic wiedzieć! Kult Sigmara wpaja im systematycznie swoje nauki o "bluźniercach i czarcich pomiotach". Ciekawi mnie jakie masz doświadczenie? Ja z początku pomagałem jak mogłem, narażałem się dla głupich wsiórów, a oni co? "Na widły go! To on przyzwał bestię!". Mam tego dość... Zdajesz sobie sprawę z tego co stałoby się gdyby byle głupek zaczął parać się magią? To się domyśl.
- Parają się. Nazywamy ich guślarzami. Nie uczyłem się w kolegium. Uczył mnie mój własny ojciec. I możesz mi w to uwierzyć lub nie ale udało nam się oswoić sąsiadów z życiem z magami. Może dlatego, że część z nich znała mnie od maleńkiego. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że ojciec jest magiem. Powiedział im gdy zaczął mnie uczyć w wieku siedmiu lat. Albo świetnie grali, albo ich nastawienie nic się nie zmieniło. Jeszcze pamiętam stwierdzenie. "Jak mógłby mały Thomas być pomiotem zła?." Choć może jestem chlubnym wyjątkiem.
- Wiesz co? Idź się schowaj z czymś takim. Człowieku, albo twój ojciec systematycznie zauraczał ich, albo miałeś niezwykłe szczęście urodzić się w takiej wiosce. Ja pochodzę z rynsztoka, wiesz? Nie miałem szczęścia poznać moich rodziców. Pewnie moją matką była dziwka portowa, a ojcem kulawy bandyta... Wiesz czemu ci to mówię? Bo widocznie nie zauważasz różnicy pomiędzy tobą, a resztą magów. Jak myślisz, ilu z nich zna albo znało swoich rodziców?
- Ja, ja nie wiem. I jak śmiesz podejrzewać mojego ojca o coś takiego!
Był porządnym człowiekiem, który służył imperium i prawdopodobnie oddał życie za nie! Na pewno nie uciekłby się do takich sztuczek!

Arcagnon zaśmiał się szyderczo. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
- Ilu to porządnych ludzi się znało? Niejeden wepchnąłby mi nóż w plecy... Opowiem ci coś. Był sobie pewien sołtys. Był porządnym człowiekiem, czcił Sigmara. Wszyscy go szanowali, ponieważ był bardzo dobry. Pewnej nocy wszyscy wieśniacy zniknęli. Straż znalazła ponad setkę trupów w jego piwnicy... Były to żywe trupy. Sam sołtys stał z nożem w ręku i krzyczał coś o prawie do "godnej śmierci". Magia deprawuje, nieprawdaż?
- To nie była nasza magia! Złamał zasady tego czego nas uczono. Jeden wiatr magii potrafi złamać człowieka. A on igrał z Dhar! Czarną magią. I to ona wypaczyła jego umysł. Oraz my zawiedliśmy, nikt nie nauczył go kontrolować jego mocy to go zgubiło.
- Mylisz się. Jak się okazało był szkolony w Kolegium Światła, ale znudziło mu się to i zaczął eksperymentować z innymi kolorami. Te trupy były efektem jego czaru przedłużającego życie.
- Co? Nie, nie to nie może być prawda. Kolegium Światła, najbardziej poświęcone walce z chaosem? Na pewno jedna z metod nauczania zawiodła. Chociaż... Nie wiem co o tym myśleć.
Minęli skrzyżowanie dwóch ulic. Na środku, na zaimprowizowanym podium z szubienicy, stał staruszek wymachujący laską i wykrzykujący rewolucyjne hasła.
- Musisz się z tym pogodzić. I zachowaj to dla siebie. Ta informacja jest tajna i nieznana nikomu spoza Kolegiów. Zastanów się dlaczego. Przecież kult Sigmara zaraz by się dorwał do zwalczania plugastwa i wywołałby gniew ludu.
- Wiem dlaczego takie informacje nie powinny ujrzeć światła dnia. Nawet myślę czy Teclis nas nie okłamał. Może jednak jesteśmy wstanie kontrolować więcej niż jeden z wiatrów magii. Ale nie powinniśmy. Mamy za słabą siłę woli.
- Póki co i tak podświadomie używamy mieszanki wszystkich. Dopiero silniejsi potrafią wykorzystywać jeden wiatr do uzyskania silniejszego efektu.
- Tak czy inaczej powinniśmy pokazać ludziom, że nas nie trzeba się panicznie lękać. Owszem muszą wiedzieć, że trzeba się z nami liczyć. Ale w ten sposób co liczyć się z mistrzem miecza, a nie szaleńca z nożem. I musimy pokazać różnice między czarownikami i renegatami a nami.
Przez chwilę czarodzieje szli w milczeniu przyglądając się okolicy. Ciszę przerwał głos Thomasa:
- Teraz przyszła mi pewna myśl do głowy. Ty spędziłeś trochę czasu w kolegium. Każdy mag powinien informować gdzie mniej więcej jest. Zapisują to gdzieś? I czy wiesz gdzie taka księga mogłaby być?
- Wiem, że istnieje rejestr wpłat za członkostwo, ale nie uzyskasz do niego dostępu. Wiem jeszcze, że każde Kolegium ma sposoby na wyśledzenie swoich członków w dowolnym miejscu na świecie. To jest używane tylko w przypadku pojawienia się naprawdę groźnego renegata.
- Szlag by to trafił. A przydział do oddziałów podczas burzy chaosu?
Uczeń pokręcił głową.
- Tego nie wiem, ale możesz popytać tu i tam... Nie licz na rejestry wojskowe....
Znów nastała cisza. Nikt nie śmiał jej przerwać. Poszli na skróty. Weszli w ciasną, boczną uliczkę i skierowali się w stronę głównego wejścia na rynek. Wreszcie odezwał się Arcagnon:
- Co było w tym liście?
- Liście od Wallendorfa? Nic konkretnego. Potwierdzał, że ci dwaj mają do nas dołączyć. Krótki opis wyglądu i podpis.
- Aha... O, tu za rogiem jest wejście na targ. Chodźmy.
Magowie zwolnili trochę pozwalając pozostałym ich dogonić. Gdy wszyscy dołączyli, ruszyli dalej.
 
Arcagnon jest offline