Wóz z oliwą leniwie sunął po drodze. Patrol ten wydawał być się jedynie nudną rutyną. Wszyscy umilali sobie czas pogawędką, jedynie Lizzie i jeden z długouchach milczeli. Czasami czuła przemożną ochotę wtrącenia się do dyskusji Klausa z khazadem, jednak nie wiedziała za bardzo, co miałaby powiedzieć. I czy w ogóle chciało jej się cokolwiek mówić.
Maszerowali do przodu, osłaniając wóz. W końcu dotarli do magazynu, gdzie zostawili ładunek.
Trochę czasu pochodzili po mieście, a potem patrol zaczął wracać do kordegardy. Uwagę jej zwrócił tragarz, a raczej jego dziwne zachowanie. Ręka odruchowo sięgnęła do rękojeści miecza, halabardę miała opartą o ramię i przytrzymywała lewą ręką. Krew momentalnie zaczęła krążyć szybciej. Nie spodobało jej się to. Pytająco spojrzała na sierżanta, próbując odgadnąć jego intencje. Małym świstem zwróciła jego uwagę, i lekko, acz wymownie ruchem głowy wskazała na jego broń. Czuła się zaniepokojona, w każdej chwili była gotowa uskoczyć w bok przed zagrożeniem. |