Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2008, 23:18   #44
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Witam

Myłam, że będziemy mogli zostawić za sobą te wszystkie dotychczasowe nieporozumienia ale się myliłam. Bo już widzę, że mamy kolejny problem,mam nadzieję, że szybkie przypomnienie faktów wspomnianych rekrutacji oraz mały wyciąg z relacji i hierarchii opisanej w Świcie Mroku pomoże nam go za w czasu zażegnać.

Jeszcze raz odsyłam do rekrutacji gdzie wyraźnie napisałam:

Cytat:
Napisał MigdaelETher
Gracze wezmą udział w przygodzie rozgrywającej się na ziemiach, którymi włada stary, wredny Tzimisce. Tu odwołuję się do Waszej wiedzy na temat tego klanu. Petr z pewnością nie jest gospodarzem, który zaprosi Was na podwieczorek przy herbatce. Podałam dwie możliwości stworzenia postaci. Jedną prostszą, wcielenie się w opisane przeze mnie klany, postacie co automatycznie klasyfikuje gracza/graczkę jako sługę Tzimisca. Drugą dla osób, które mają inną koncepcję na postać. Muszą one napisać w historii w jaki sposób i z jakich powodów ich bohater trafił na dwór, ziemie Diabła ze Strachova. Ile tam przebywa zależy od gracza i jego konceptu...
Dalej kwestia kto jest kim w domenie:

Władcą domeny jest Petr, którego syna gra postać Ratkina - Stepan. Na zamku znajduje się dwójka Toreadorów, mianowicie Edward i Jana. Są oni traktowani z pewna dozą szacunku, ponieważ podobnie jak Tzimisci należą do klanu cieszącego się pewną estyma ( podobnie jak inne klany związane z wielkimi królewskimi i szlacheckimi rodeami ówczesnej Europy oraz duchowieństwem: Lasombra, Ventru, Brujah, Kapadocjanie). Ponad to Edward jest byłym księciem a Jana "gościem" gwarantującym bezpieczeństwo granic. Słudzy Petra może nie tak poważani, ale za to cenieni za swą przydatność i lojalność to postacie Komtura - Wroniec i Marcysa - Stoigniew. Co do pstaci Wernachien - Saraj jako, że mamy doczynienia z Ravnosem, Pert nie zabrania jej przebywać we własnej domenie ale bacznie obserwuje i przy nadarzającej okazji będzie chciał się jej pozbyć... Cóż dziwne są koleje losu i nagle okazało się, że ów niemiły gość może okazać się użyteczny.

Rozumiem, ze niektórym z Was może być ciężko grać w zhierarchizowanej grupie, ale sami wybraliście takie a nie inne klany i stworzyliście postacie. Ja tylko i wyłącznie trzymam się realiów i hierarchii stworzonej przez autorów Świata Mroku bo chyba w tym świecie gramy... Daltego każdy z graczy jest winien okazywać choćby pozory szacunku i poddaństwa Petrowi jak i jego dzieciom, bo nie oszukujmy się w innym wypadku prezentuje zachowania samobójcze. Od razu zaznaczam, że nie macie doczynienia z wielkimi niepokonanymi NPCami i nawet Petr ma swoje słabe strony, w waszej gestii leży je znaleźć i wykorzystać.

Co do zarzutów Wernachien, otóż nie, nie próbuję cię wyrzucać z sesji. Chyba najlepiej o tym świadczy fakt że trzykrotnie prosiłam Cię, żebyś odpowiedziała, bez żadnych nacisków i sugestii co do Twojej osoby.

Co do reakcji na zastraszeni owszem jest indywidualna, ale jest i z czegoś wynika, zrozumiałe by było, gdybyś odniosła sie do powodów dla których Twoja postać tak a nie inaczej reaguje. W postach nic takiego się nie znalazło, a pozostali gracze mogli uznać, w tym Ratkin, że nic sobie z jego poczynań nie robisz. Dlatego teraz będziecie dostawać pewne wytyczne, których interpretacja i wplecenie w posta już od was zależy. Więc i tak będziesz tą reakcje odgrywać indywidualnie, w sposób dopasowany do Twojej postaci. Czuję się zobowiązana do tego aby napisać, że aktorstwo nie daje odporności na zastraszanie. Więc deklaracja, że za każdym razem będziesz udawać bardziej obojętna mija się z celem. Komtur dobrze zaznaczył, że postać zastraszona ma utrudnione działanie, w tym wypadku odgrywanie i udawanie ( czego nie brałam pod uwagę przy Twojej interakcji z postacią Ratkina, co jest ewidentnym + na Twoja korzyść ). Poza tym w kwestii dominacji chyba zarówno Ty jak i Marcyś po rozgrywce widzicie, że nie rozpatruję jej działania w sposób jaki preferuję i który opisałam, tylko automatycznie przestaje ona działać. W innym przypadku Stepan po pierwszej interakcji wiedział by, że Saraj kłamie, bo wyczuł by jej wahanie. Co do Hinduski , mogłaś sobie darować ten złośliwy przytyk, bo chodzi o Hinduskę mieszkankę Indii. Teraz przechodzimy do rzeczy, która mnie najbardziej ubodła, a mianowicie do tego, że mam do Was moi gracze zaufanie, nie sprawdzam wszystkiego co mówcie i robicie z KP i historią, ale w takiej sytuacji jeszcze raz przejrzałam Werna wszystko co mi napisałaś i podesłałaś. Do wglądu KP i historia Saraj:
Cytat:
Napisał Wernachien
Imię: Saraj

Cytat:
Urodziłam się w Indiach w 650 roku w rzemieślniczej rodzinie. Pamiętam, że ojciec wytwarzał sukno a matka zajmowała się domem. Żyliśmy dostatnio doczasu, gdy spłonął cały rodzinny magazyn z dziesiątkami metrów drogocennych tkanin. Ojciec podupadł na duchu, z czasem sprzedał większośc majątku a mnie, jako zbyt młodą do pracy, oddał w służbę kupcowi z zachodu.

Kupiec miał na imię Arnotes, a jego posiadłoci mieściły się tysiące kilometrów od mojego rodzinnego miasta, w jeszcze gorętszej części świata. Zaczęłam pracę jako jedna z wielu służek w jego domu. Miałam wtedy zaledwie 9 lat i byłam jedną z trzech najmłodszych dziewczynek. Atmosfera wśród służby była zawiesista, przytłaczająca. Gospodarz dworu karał nas ostro za każde opóźnienie i niezgrabność. Do tej pory na moim lewym boku widnieje nieładna, niespełna piętnasto centymetrowa blizna po jednej z kar jaką wymierzył mi drewnianą rózgą za zbicie kuchennej wazy.

Nie okazywaliśmy strachu. Nie okazywalismy czułości. Nie czuliśmy nic. Uśmiechaliśmy się na zawołanie jakbyśmy byli wdzięczni za kopniaki i resztki po ucztach. Gdy płakałam byłam bita. Gdy za głośno się smiałam byłam bita. Gdy próbowałam walczyć o swoje byłam bita do nieprzytomności.

Rany opatrywała Bella, dziewczyna slużąca w posiadłości conajmniej 6 lat dłużej niż ja. Znała zasady i zwyczaje. Po czterech latach nauczyłam się jak donosić jadła na wykwintne, kamienne i rzeźbione stoły nie będąc nawet zauważoną.

Pech chciał, że pewnego dnia ciekawość wygrała z rozsądkiem i sprzątając komnatę dostrzegłam ciemno wiśniową skrzynię. Mam ten widok w pamięci do tej pory, skrzynia wydawała mi się wtedy neizwykle piękna - obleczona barwioną skórą i wytłaczana w geometryczny wzór... Oworzyłam.

Nie pamiętam co było w środku. Prawodpodobnie zostałam uderzona wtedy czymś w głowę, bowiem obudziłam się zamkniętam w małym, ciemnym pokoiku z potwornym bólem z tyłu czaski. Kilka dni później zostałam wtrącona do lochu miejscowej straży za próbę kradzieży. Dowidzizłam się, że nie bylo sądu i że pospolite złodziejsto wtrąca się do lochów albo sprzedaje na niewolników wędrownym kupcom.

Pospolite złodziejstwo?! Do tej pory pamiętam gorycz wypełniającą moje myśli. Nie zrobiłam przecież nic złego. Nie zrobiłam nic za co miałabym zostac niewolnicą! Nie zdawałam sobie jednak wtedy sprawy z tego, jak niewiele mój wcześniejszy los różnił się od niewolniczej pracy.

Pamiętam bezsenną noc... Noc, w której wybuchł bunt i obcy ludzie wdarli się do lochów. Wyłamywali kraty, zabijali straż, uwalniali więżniów. Otrzymałam wolność. Szansę na nowe życie, które brutalnie chciano mi zniszczyć. Ah, jakże naiwna mogłambyć! Świat był wtedy dziwny i prawdę mówiąc nie pojmuję go także dzisiaj.

Kolejne lata spędziłam w miejscowej grupie leni i pijaków. Żyliśmy z okradania straganów i bogatych, zblazowanych panien, które w kosztownościach całego świata chodziły po ulicach. Taaak... prosiły się o więcej niż kopniak i zabranie błyskotek. Prosiły się o śmierć.

Pamiętam jej oczy... Wielkie i ciemne, umalowane na czarno. Haczykowaty nos. Długie hebanowe włosy obwiązane białą tasiemką. Patrzyła na nas z pogardą. Była dumna i próżna. Załużyła na śmierć. Pchnęłam ją nożem pod żebra, tak jak nauczyli mnie tamtejsi towarzyże, a potem uciekłam wąskimi uliczkami.

Tworzylismy zgrany zespół - Ana, Eupates i nasz mentor - Aktor. Nie znali.śmy jego prawdziwego imienia i jakoś nigdy nei przyszło nam do głowy by o nie spytać. Aktor nas uczył. Ana z czasem tańczyła na rynku, a gdy tylko zebrał się w okół niej tłum, ja i Eupates zgarnialiśmy nasze łupy. W razie potrzeby szedł w ruch mój niezastąpiony nóż, z którym z czasem niemalże się zjednoczyłam.

------

Czas płata figle. Z małej dziewczynki rozkwitłam w kobietę. Zapragnęłam stateczności, męża dzieci. Miałam 23 lata i nie miałam nic poza dwiema rękami do pracy i łachami, które nosiłam na sobie.

Pewnej nocy Aktor przedstawil mnie pewnemu człowiekowi, który podobno poszukiwał wykonawcy pewnej wymagającej zręcznego noża pracy. Miałam zabić jakiegoś kupca. Plan był cąły ustalony, ja mialam wykonać tylko pchnięcie. Wahałam sę długo, w końcu jednak ulegałm. Zapłata była na tyle hojna, że nigdy nie dęczyły mnie wyrzuty sumienia, wystarczyła bowiem na kilka tygodni spokojnego życia. A kupiec? Czy to ma jakies znaczenie? Pewnie zasłużył na śmierć tak jak ten diabeł Friedrich, przez którego byłam bita i poniżana. Powinien zachłysnąć się własną wątrobą!

-----

Odnalazło mnie przeznaczenie.
W noc, jasną i bezchmurną przyszedł do mojej kryjówki on - człowiek, który zlecił mi moje pierwsze morderstwo. Chciał bym dla niego pracowała. Poszłam bez wahania za jego niezwykłym spojrzeniem.
Pamiętam przeraźliwy ból, mój własny krzyk głośniejszy niż którykolwiek z tych jakie w zyciu słyszałam. Moje upokarzające błagania, by zakończyć tą straszliwą mękę.

A potem ustała... Potem była długa cisza. Spokój. Każdy zakątek wydawał mi się niezwykle przyjazny. Jego dłoń spoczywająca na moim czole, gładząca niemalże czule. Gdy tylko odzyskałam odrobinę świadomości, pchnął na moje łóżko młodą dziewczynę i z rozmachem podciął jej żyły. Krew buchnęła na pościel i moja twarz. Smak... Smak krwi, który nieswiadomie zlizałam ze swoich warg był słodki... niczym nektar rozpłynął się po moich ustach a ja zapragnęłam więcej i wiedziałam, ze dla uczucia jakie mnie wtedy wypełniło mogę zrobić więcej niż tylko silne trzymanie w objęciach konającej i stopniowo osuszanej dziewczyny.

-----

Był rok 692. Jakaś tragiczna rewolucja wstrząsnęła naszym miastem. Miastem, któe ukochałam wyjątkowo mocno, bogatym i pełnym radości. Przerwała moje nauki i nie pzwoliła osiągnąć mistrzostwa w mej dziedzinie. Pamiętam pożar. Ojciec w panice zaprowadzil mnie do krypty i kazał zasnąc mocniej niż zwykle. Zrobiłam co polecił, tylko jego woli nigdy nei ośmieliłabym się sprzeciwić.

-----

Oto więc jestem - Saraj z klanu Ravnos, wygłodniała po pięciu wiekach latargu. Obudzona ze snu w mej bezpiecznej krypcie na północy Grecji. Ojciec zadbał o moją przyszłośc i pozostawil mi część swojego majątku. Mogłam wyruszyć w podróż.

W Niemczech odnalazło mnie kilku Spokrewnionych. Podobno przyjaciół Ojca. Zadziwiające, że dopiero oni zdradzili mi jego imię - Markus. Jak to możliwe, że znowu nie było to dla mnie istotne?
Jak sami widzicie nie ma w niej mowy o nauce czytania i pisania, o co wybuchł konflikt. Ponad to ojcem nie jest bogaty kupiec a zwykły rzemieślnik. Dodatkowo Saraj nie jest Hinduską a Greczynka indyjskiego pochodzenia, dla osób nie wtajemniczonych ( MG dowiedziała sie o tym dopiero podczas rozmowy na GG ) przez "Kupiec miał na imię Arnotes, a jego posiadłoci mieściły się tysiące kilometrów od mojego rodzinnego miasta, w jeszcze gorętszej części świata." gracz ma na myśli Grecję, przyznaję się , że na to nie wpadłam...

Teraz mogę już napisać, że Wernachien zrezygnował, po naszej dzisiejszej wymianie PW, w których powstał między nami spór o zachowanie jej postaci. Mianowicie uważałam, że wampir z 3 kropkami krwi będzie miał problem w zapanowaniu nad sobą gdy wejdzie do pełnej krwi sali. Wernachien widziała to inaczej. Dodatkowo nie mogłyśmy dojść do porozumienia czy zna postać Stepana, syna Petra. Wernachien twierdziła, że nie mimo, że w domenie przebywa już od dwóch lat.

Cytat:
Napisał Wernachien
Historia, którą ci przesłałam powinna pozostać bez zmian. Zmienia się jedynie sposób w jaki trafiłam do Stachova. Jeśli w Niemczech odnaleźli mnie przyjaciele ojca, to równie dobrze to oni mogli mnie sprowadzić na ziemie Diabła.

Tu miałam czekać na przybycie mojego ojca Marcusa, który jednak nie pojawił się przez dwa lata, a ja zwyczajnie przestałam już pamiętać co mnie tu sprowadziło.

Schronienie znalazłam w pobliskim folwarku należącym do Diabła. Starałam się więc nie rzucać się w oczy z moimi małymi przestępstwami, które nigdy nie były szkodliwe dla społeczeństwa Wampirów, a szczególnie już dla samego Diabła, który zgodził się bym pozostała w mieście. Jednym słowem jestem: grzeczna. A przynajmniej nikt mnie na grzeszeniu nie przyłapał .
Dla mnie jasno wynika, że skoro jak sama graczka pisze mieszkała w posiadłości Petra to musiała mieś kontakt z jego synem, zarządcą i prawą ręką.

Ponad to były inne rozbieżności, tu przykład deklaracji które dostałam od graczki ( dlatego między innymi domagałam się jaśniejszych opisów, deklaracji i umieszczania użycia dyscyplin, przy takiej schizofrenii ciężko MG coś wywnioskować )

Cytat:
Napisał Wernachien
Migdał, przez dwa lata można się trochę przyzwyczaić i wyjść z lekkiego szoku. Największym problemem mojej postaci będzie to, że tak naprawdę dopiero w Strachovie napotyka wampiry innych klanów - nie jest do końca zatem przyzwyczajona do ich zachowania (bądź co bądź Ravnosi to dosyć specyficzne i nieskrępowane towarzystwo). Przypominam również, ze sprawy ustrojów politycznych tak naprawdę nigdy nie dotykały mojej postaci - żyła albo jako służąca (a w tej materii świat się niewiele zmienił do dziś) albo jako miejski łotrzyk i złodziejaszek (co również w zasadzie się nie zmieniło do XX wieku). Średniowiecze nie jest czasem drastycznych przemian, które ktoś nieobyty i niezainteresowany mógłby obserwować. Mimo wszystko są rzeczy, na które Ravnoska patrzy nieufnie - zapisane księgi, panoszący się kościół, zbiorowe morderstwa i inne, których nie miała okazji zrozumieć. A jak reaguje? Jak dziecko, które czegoś nie zna - strachem i ciekawością. Obserwuje uważnie, dopytuje się, peszy własną niewiedzą, choć szczególnego ciągu do wiedzy jako wykształcenia) nie ma.
kolejna deklaracja

Cytat:
Napisał Wernachien
Po chwili namysłu, czynię deklarację:
moja postać zawsze - o ile nie będzie pod wpływem silnych emocji - będzie udawać bardziej obojętną niż jest. Czasami zapewne wyskoczy z jej natury jakaś niepohamowana radość. Złe emocje jednak ukrywa, co zresztą wynika z historii.
Sami możecie ocenić jak wyglądała sytuacja. O szafowaniu na prawo i lewo wiedzą o moich prywatnych kontaktach z graczami nie wspomnę. Smutne bo wydaje mi się, że mogę powiedzieć że oprócz Ratkina bliską osobą jest dla mnie Kelly a zarówno Wernachien i Hellian uważałam za dobre znajome, kumpelki.

Zostawiam to pod ocenę graczom.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(
MigdaelETher jest offline