Krasnolud nudził się strasznie. Już nawet dłubanie w nosie nie pomagało. Tylko do nochal rozbolał. Zawsze zapominał, że do nosa nie zmieści się cały paluch, a zaledwie połowa. Co zrobić - za dużo mięsa i za mało cebuli. "Tak, babka gadała, że cebula dobra na pamięć" - przypomniał sobie. "Ale pieczyste tak dobrze smakuje..." - rozmarzył się, gdy pomyślał o półtuszce prosiaka i kaszy z omastą. I piwku. "Napiłbym się kapkę..." - pomyślał.
Nudę przerwało pojawienie się dziwnego ludzia z workiem. Zagadał do niego sierżant. "Pewnie chce mu wskazać najkrótszą drogę, poczciwina" - pomyślał z rozrzewnieniem brodacz. I w przypływie tych dobrych emocji rzekł: - Dobry człowieku, ale ciężary dźwigacie - dajże, pomogę wam nieść. - zaproponował pomoc. - Straż jest po to, by pomagać ciężko pracującym obywatelom - wyjaśnił, zbliżając się do sierżanta. "Może piwo niesie? Albo szyszki chmielowe do browaru" - myślał z nadzieją, tylko dzięki sile woli nie oblizując ust na taką okazję.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |