Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2008, 16:09   #122
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Rozdział III
Igraszki z czasem
I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obecności Boga niebios.
(Ne 1,4)


Ambustiel
Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczy o was, o tych, którzy są w Laodycei, i o tych wszystkich, którzy nie widzieli mnie osobiście
(Kol 2,1)


I wzlecieliście zostawiając za sobą ziemie, i niebo, i świat cały w swych smutkach i radościach. Aniołowie przybyli niczym kordon żałobny i zagrzmieli niczym tysiąc gromach złowieszczego chóru czytających przeklęte wersety pod którymi ktoś podpisał się za samego Boga. I byli oni, a wśród nich był i Uzjel i Fanuel i wielu pomniejszych.

-Rozkazał Metatron wielki, ten który ma dwie księgi, abyśmy przed swe oblicze otrzymali Ewę matka zwaną!

Wiatr otulał Twe skrzydła pomiędzy niebem i ziemią. Asmodeusz szarpnął się na te słowa z całych sił swoich lecz wiedział, że to nic nie da. Czysta moc aniołów, wiedzieli o słuszności swych czynów. Czy na pewno? Uderzenie, szarpniecie Ewy, jej upadek na pył i piasek, Fanuel, anioł zemsty dobył ostrza. Płomienie tańczyły po zimny metalu ostrza, nawet słonce i chmury ucięły, a cała przyroda zamarła w miejscu kiedy Ewa zlękła się, ta która była pieczęcią Boga stworzona. Oni i Adam. Cios w szyję, krew zrosiła ziemię. Ewa padła martwa, Fanuel wytarł ostrze w szaty. Asmodeusz zapłakał, chciał wrócić lecz krążył wokół miejsca z rozpacza wrzeszcząc w niebogłosy głosem tak mocarnym, że góry zlękły się, a niebo zamilkło.

-Wszystko chcecie nam odebrać! Bez Boga jesteście! Zwodzicie Pana psubraty! Co ja mu powiem, jak on będzie płakał zabierając ja ku śmierci.. Jak możecie czynić to wbrew Panu, zabijać jedna z kobiet które maja być z nami i synowe nam rodzić. Przeklęci bądźcie i niechaj...

Słowa uwięzły mu w gardle, zamachnął się uderzając swym mieczem w ziemię. Truchło gasło, ziemia łapczywie spijała krew. Lecieliście wyżej, lecz nie dość wysoko. Nie do nieba, nie tam. Zbrodniczy aniołowie opuścili swe głowy jakby patrząc co zrobili.
Trzask rozdarcia samego świata. Zabołało, rzuciło tobą i Asmodeuszem. Ciemność ogarnęła Was.
Morf...
Bolało, bolało w sercu i ciało bolało. Nie czułeś skrzydeł ni bliskości nieba. Tylko bolało niemal jak po upadku. Było coś w tym pokrewnego. Nagi i słaby, zmysły mąciły się. Asmodeusz szybciej doszedł do siebie. Bezkresne pustynie i żar bezlitosnego słońca. Asmodeusz już miał na sobie ubrania. Dziwne. To nie było nawet Los Angeles, nawet nie było go jeszcze. Bliski wschód. Czasy biblijne.
Ostatnie spazmy targnęły Twym ciałem w dłoni pojawił się mały diamencik, gwiazda ukradziona przez Mefistofela. Asmodeusz podźwignął się i zapłakał.

-Ja, Ty, Azazael i kilku innych. Zmienić ponad cztery tysiące lat? Nie damy rady. Nawet tego co prosił Niosący Światło...

Pokiwał przecząco głową. W kolorowych szatach męskie ciało, podobne jak poprzednio lecz bez znamion kobiecości. Bez tego bluźnierstwa. Do Twych oczu dotarł ślad ociel łapy na piasku. Pręzna sylwetka Twego kota jakby nieświadomego całej tragedii ruszyła ku tobie. Pieczenie skóry ustępowało. Asmodeusz starł łzy mocarnym gestem.

-Azazael już tu jest. Ciekawe ilu jeszcze podróżuje... Przeklęci. Miłość jest zła.

Zawarty głowy nadeszły lecz ból uciekł i przyszła moc działania, to co niegdyś w szpitalu. Morf wlepił w Ciebie swe ślepia. Gwiazda w Tej dłoni dodawała nadziei. I światło wewnątrz Ciebie zapaliło się, gar od Satanaela. Lecz promyki bolały tak jak śmierć Ewy. Aniołowie pragnęli zagłady ludzi. Lecz nie wszystkich. Słońce grzało w piasek. Gdzieś daleko wyłaniało się miasto. Asmodeusz milczał zmieszany. Spojrzał na niebo.

-Czy Ty to widzisz czy nawet oczy Ci przysłonili? Jeśli widzisz, czemu nie grzmisz?

Potępieńczy ryk wydobył się z Trzewi Asmodeusza kalecząc uszy. Ryk całej beznadziei i gniewu lecz i strachu przed Satanaelem.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline