Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2008, 22:23   #121
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Na usta cisnęło mu się "a nie mówiłem, że trzeba mnie było zostawić?". Choć może w ten sposób jest i lepiej? Niechcący, przez przypadek, ot tak zawalał sprawy. To go winić i podejrzewać o zdradę by nie można.

- Kto wie, co zrobi Douma?

"Mówił niewiele. A ostatnim zdaniem było: Zaraz wrócę. Dziwny jest." Oderwał się w końcu od drzewa.

- Ale ona jest ważna, zostawimy ją tu ot tak, bez opieki? - miał złe przeczucia w związku ze zmierzającymi tu aniołami. Miał wrażenie, że natchnieni słowem Metatrona zrobią coś niewybaczalnego.

Ale Asmod mówił, że mają lecieć. Mu nie zależało na ludziach. Widział w nich wrogów. A Ambu się wydawało, że on Archanioł po prostu wszystko źle odczytał. Przekręcił.

- Skoro tak ma być, lećmy więc. - kiwnął głową i ruszył za Asmodem.

"Jakie rzeczy mogłyby mnie trzymać na tej suchej ziemi? I to chcą zdobyć tak bardzo upadli? Tego pragną? A nie. Znów nie tak. To ja pomieszałem. Oni pragną tej miłości bożej, którą da się wyczuć w każdym źdźble trawy. Tego, czego zdaje się brakuje w Niebie..."
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 01-12-2008, 16:09   #122
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Rozdział III
Igraszki z czasem
I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obecności Boga niebios.
(Ne 1,4)


Ambustiel
Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczy o was, o tych, którzy są w Laodycei, i o tych wszystkich, którzy nie widzieli mnie osobiście
(Kol 2,1)


I wzlecieliście zostawiając za sobą ziemie, i niebo, i świat cały w swych smutkach i radościach. Aniołowie przybyli niczym kordon żałobny i zagrzmieli niczym tysiąc gromach złowieszczego chóru czytających przeklęte wersety pod którymi ktoś podpisał się za samego Boga. I byli oni, a wśród nich był i Uzjel i Fanuel i wielu pomniejszych.

-Rozkazał Metatron wielki, ten który ma dwie księgi, abyśmy przed swe oblicze otrzymali Ewę matka zwaną!

Wiatr otulał Twe skrzydła pomiędzy niebem i ziemią. Asmodeusz szarpnął się na te słowa z całych sił swoich lecz wiedział, że to nic nie da. Czysta moc aniołów, wiedzieli o słuszności swych czynów. Czy na pewno? Uderzenie, szarpniecie Ewy, jej upadek na pył i piasek, Fanuel, anioł zemsty dobył ostrza. Płomienie tańczyły po zimny metalu ostrza, nawet słonce i chmury ucięły, a cała przyroda zamarła w miejscu kiedy Ewa zlękła się, ta która była pieczęcią Boga stworzona. Oni i Adam. Cios w szyję, krew zrosiła ziemię. Ewa padła martwa, Fanuel wytarł ostrze w szaty. Asmodeusz zapłakał, chciał wrócić lecz krążył wokół miejsca z rozpacza wrzeszcząc w niebogłosy głosem tak mocarnym, że góry zlękły się, a niebo zamilkło.

-Wszystko chcecie nam odebrać! Bez Boga jesteście! Zwodzicie Pana psubraty! Co ja mu powiem, jak on będzie płakał zabierając ja ku śmierci.. Jak możecie czynić to wbrew Panu, zabijać jedna z kobiet które maja być z nami i synowe nam rodzić. Przeklęci bądźcie i niechaj...

Słowa uwięzły mu w gardle, zamachnął się uderzając swym mieczem w ziemię. Truchło gasło, ziemia łapczywie spijała krew. Lecieliście wyżej, lecz nie dość wysoko. Nie do nieba, nie tam. Zbrodniczy aniołowie opuścili swe głowy jakby patrząc co zrobili.
Trzask rozdarcia samego świata. Zabołało, rzuciło tobą i Asmodeuszem. Ciemność ogarnęła Was.
Morf...
Bolało, bolało w sercu i ciało bolało. Nie czułeś skrzydeł ni bliskości nieba. Tylko bolało niemal jak po upadku. Było coś w tym pokrewnego. Nagi i słaby, zmysły mąciły się. Asmodeusz szybciej doszedł do siebie. Bezkresne pustynie i żar bezlitosnego słońca. Asmodeusz już miał na sobie ubrania. Dziwne. To nie było nawet Los Angeles, nawet nie było go jeszcze. Bliski wschód. Czasy biblijne.
Ostatnie spazmy targnęły Twym ciałem w dłoni pojawił się mały diamencik, gwiazda ukradziona przez Mefistofela. Asmodeusz podźwignął się i zapłakał.

-Ja, Ty, Azazael i kilku innych. Zmienić ponad cztery tysiące lat? Nie damy rady. Nawet tego co prosił Niosący Światło...

Pokiwał przecząco głową. W kolorowych szatach męskie ciało, podobne jak poprzednio lecz bez znamion kobiecości. Bez tego bluźnierstwa. Do Twych oczu dotarł ślad ociel łapy na piasku. Pręzna sylwetka Twego kota jakby nieświadomego całej tragedii ruszyła ku tobie. Pieczenie skóry ustępowało. Asmodeusz starł łzy mocarnym gestem.

-Azazael już tu jest. Ciekawe ilu jeszcze podróżuje... Przeklęci. Miłość jest zła.

Zawarty głowy nadeszły lecz ból uciekł i przyszła moc działania, to co niegdyś w szpitalu. Morf wlepił w Ciebie swe ślepia. Gwiazda w Tej dłoni dodawała nadziei. I światło wewnątrz Ciebie zapaliło się, gar od Satanaela. Lecz promyki bolały tak jak śmierć Ewy. Aniołowie pragnęli zagłady ludzi. Lecz nie wszystkich. Słońce grzało w piasek. Gdzieś daleko wyłaniało się miasto. Asmodeusz milczał zmieszany. Spojrzał na niebo.

-Czy Ty to widzisz czy nawet oczy Ci przysłonili? Jeśli widzisz, czemu nie grzmisz?

Potępieńczy ryk wydobył się z Trzewi Asmodeusza kalecząc uszy. Ryk całej beznadziei i gniewu lecz i strachu przed Satanaelem.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 04-12-2008, 21:21   #123
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu leżał na wrzącym piasku. Przypomniały mu się pierwsze chwile zaraz po upadku. Uniósł dłoń do góry, dając trochę cienia oczom. Z nieba lał się ukrop, który powodował, że skóra zdawała się parować z wody. Dłoń, dość bezwładnie, opadła na szyję. Wbił mocniej palce w krtań.

"Biedna Ewa. Instynkt nie zwiódł mnie. Przybyli, aby ją... Aby ją... Dlaczego wszystko sprowadza się do brutalniej siły? To my zachowujemy się jak dzieci ziemi, nie umiejąc inaczej. Zresztą."


Przechylił głowę i spojrzał na ślady kocich łap w pisku. Potem odszukał go zmęczonym spojrzeniem.Morfpodszedł i łasił się do jego ramienia. Ambu powoli usiadł i i głaskał go nieprzerwanie po grzbiecie. Pocałował w czubek głowy, co ponownie nie spotkało się z wielką aprobatą, jednak po tej chwilowej rozłące stanowiło rzecz do wybaczenia.

Żałość Asmoda wypełniła duszę Ambu, jakby przenikając całe to ludzkie ciało. W dłoni ważył gwiazdę. Promyk nadziei. W sobie, gdzieś w duszy, sercu, raniąc fizyczną powłokę, pulsowała moc od Stanaela.

"To wszystko na nic. Ktokolwiek wygra, i tak przegra. Czemu oni tego nie rozumieją?"

Zacisnął mocno dłoń na gwieździe.

- Miłość nie jest zła. Staje się taka, jeśli nie potrafimy z niej dobrze korzystać. - odpowiedział na zarzut Asmoda, który rzucał się, krzyczał, rozpaczał. Zapewne nie zwrócił żadnej uwagi na słowa Ambu.

"Szalony, szalony jestem!"

Dlatego też wstał z ziemi i podszedł do Asmoda, obejmując go w geście pocieszenia. Musiało to wyglądać dość śmiesznie - nagi mężczyzna obejmujący ubranego. I zapewne zaskoczonego.

- Mówisz, że jest nas niewielu, tak? Tym lepiej. Łatwiej nam będzie schować się przed nieproszonym wzrokiem. Skryć się w mroku dziejów - sączył cicho słowa do uszu Archanioła - tyle że zależy nam na czasie. Tego niestety nie mamy.

Na strach, przerażenie, brak działania, krwawienie, nieskończone zastanawianie się, nic-nie-robienie, prażenie się na pustyni, wyrzucanie Bogu, beznadzieję, wściekłość

i tym podobne nie mogli tracić energii.

Potrzebny był...

- Jaki jest plan? - Ambu odsunął się na wyciągnięcie ręki od Archanioła i przekrzywił głowę lekko w bok. Na jego ustach zagościł delikatny uśmiech.

"Nie ważne, którą ścieżkę wybiorę, wyłożona została cierniami. Nie ma ucieczki. Będę krwawić. Dobrze, może przynajmniej to przyniesie ulgę dla umysłu. Nie myśleć działać. Decyzje, które należy i tak podjąć, zostaną podjęte. Nie ma się co spieszyć."
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 05-12-2008, 14:43   #124
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Asmodeusz opadł z sił. Nie chciał nawet Twych ramion. Odsunął się od Ciebie, usiadł odgarniając elementy stroju. Rzekł zimno.

-Załóż coś na siebie.

Łza pociekła na piasek. Zajęty sobą samym, Asmodeusz dopił pod szyję złoty medalion i męską bransoletę uśmiechając się nostalgicznie. Za zaprzestając trudu walki z niedoskonałymi zapięciami biżuterii, mówił do Ciebie.

-Satanael wtargnął Metatronowi jedną z ksiąg i zdradził nam tajemnice czasu. Nie wiem ilu je zna i czy zabierało ich ze sobą. Na pewno jest to Azazael, Ariel, Belzebub, Baal, Douma i Mefistofel. Właśni z nimi zaraz przed buntem w niebiosach dostałem tą wiedże. Pewnie jeszcze kilku ją posiadło. Wszystko byłoby dobrze gdyż ani Metatron ani Razjel nie mają dość odwagi aby czytać wersety. Zabawne, nie potrafią zgrzeszyć i szukają sposobu na obejścia go. Zabrali pod sąd Mefistofela, zlapali go wydzierając mu wszystkie jego marzenia, wszystkie gwiazdy. Potem obdarli go z wiedzy od Stanaela.

Zamilkł na chwilę, pogłaskał Morfa, a na jego Twarzy malował się antyuśmiech. Powstał z ziemi i strzepnął z siebie piasek. Spojrzał na słońce wzrokiem takim, jakby patrzał na Boga.

-Teraz kochany nie dość, że zawaliliśmy sprawy w niebie i Satanael zgotuje nam losy w Otchłani to jeszcze reszta mamy pościg. Mamy udowodnić Bogu marność człowieka i nasze racje. Jesteśmy w Egipcie i mieszka tutaj człowiek zwany Mojżeszem.

Światło Satanaela prężyło się w Tobie swą dumą i jasnością tak czystą, że wydawało się nieziemski, z poza teraz i tu i zawsze. Czymże ono było? Paliło piekło lecz bez bólu, to było Twoje memento o buncie, i sprawie i o tym czego nie zrobione od Samego Stanaela. Asmodeusz spojrzał na Ciebie zdziwiony.

-Kochany... Kto złożył Ci taki pocałunek?

Nawiązywał do światła? Mógł coś wiedzieć? Ale do którego? Do Santanela czy gwiazdy trzymanej w dłoni? Spoglądał na wschód...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 08-12-2008, 00:28   #125
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
BITTERSWEET MELODY

Asmod zdawał się taki bezsilny. To nie pasowało do tego dufnego i pewnego Anioła, który tak złorzeczył niebu wtedy w hospicjum. Czy czymkolwiek tamten ośrodek był.

Ambu przymknął oczy i skoncentrował się wyłącznie na stroju - długiej, męskiej szacie z miękkiej owczej wełny. Skupił całego siebie, aby "stała się" dokładnie i szybko. Potem jeszcze pomyślał o naszyjniku i pierścieniu, w który wtopił Gwiazdę. I obroży dla Morfa, w której kamyczek miał imitować Jasny Brylant.

Schylił się do kota i trochę powalczył, zanim udało mu się zapiąć ozdobę, przy okazji nie dusząc Morfa na śmierć.
- Wybacz przyjacielu, ale nie chcę cię zgubić. - pogłaskał go po łebku.

Ambu zapiął swój naszyjnik i założył pierścień na kciuk. Słuchając Asmoda, podszedł do niego i dopiął jego medalion, skoro ten nie mógł sobie sam poradzić.

"Archanioł wymienił same znaczące imiona. W takim razie, co ja tu robię? Chociaż teraz..."
Dotknął dłonią miejsca, w którym człowiek zapewne miał serce.
"...teraz jestem zapewne emisariuszem mocy Satanaela. Oni są tak zaślepieni, iż nie widzą niczego przed swoimi nosami. Smutne."

Odsunął się od Asmoda, siadając na piasku. Nie miał ochoty zbierać słów pełnych niechęci. Z na wpółprzymkniętymi powiekami słuchał. Jego ust nie opuszczał półuśmiech. Morf przyszedł na jego kolana, dopraszając się pieszczot.

- Naprawdę aż tak boisz się Stanaela? - dłoń Ambu delikatnie pieściła grzbiet zwierzaka.
"Bóg. Czemu bracie nie boisz się Boga? Nie rozumiem. Stanael, nie zależnie od tego, jakby był potężny to tylko Anioł." Ale postanowił nie dzielić się swoimi przemyśleniami. Nie widział potrzeby. "Wszyscy Ci wyżsi postradali rozum. I dlatego będzie to takie interesujące."
Formidiel i oczy Morfa przestały być tym, co ważne. Czyżby zaczynało się szaleństwo? Gdzieś w głowie Ambu zrodziła się niebezpieczna dla niego myśl "Działać. Nie ważne jak. Tak, jak wieje wiatr. Byle działać. Może być i po stronie buntu. Skoro to takie wygodne." Czy to przez to światło? Czy to ono skruszyło jego rozsądek i miłość do Formidiela? Możliwe. A może to ostatnie wydarzenia zdeterminowały jego siłę spokoju i chęć działania?

- Pocałunek? Ale który masz na myśli? - schylił bardziej głowę, aby Archanioł nie dojrzał rozszerzającego się uśmiechu, który mógłby prowadzić do jakichś błędnych wniosków.
"Doprawdy wyzywam Archanioła. Archanioła! Opanuj się!"
Przytknął dłoń do twarzy, jakby pragnął powrócić do dawnego siebie. Tylko co znaczyło "dawny Ambu"? Istnieje taki?
- Wybacz, to gorąco... nie działa na mnie zbyt dobrze. - uśmiechnął się przepraszająco. - Satanael... - ale co dokładnie zrobił? Przelał swoją moc? Przeszczepił swoje światło? Zaszczepił "przypominajkę"? - Satanael... - Ambu nie potrafił tego wyjaśnić. Westchnął, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. - To Satanael. Tak mi się przynajmniej wydaje.

"Wspaniale! Oby tak dalej! Jesteś najgłupszym ze wszystkich Aniołów! Gratuluję. Możesz brać udział w zawodach tępaków anielskich. Konkurencja będzie znikoma."

Jakby w jego głowie zaistniał drugi Ambu. To już rzeczywiście stawało się objawem szaleństwa.

- A kimże jest Mojżesz?
- zapytał po chwili ciszy Asmoda.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 08-12-2008, 13:28   #126
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
-Widziałeś kiedyś Boga? Dany Ci było słyszeć czy rozmawiać z Jehową? Widziałeś aby to nasz Bóg wydał rozkaz stłumienia rebelii aby nie dotarł do jego pałacu. Nie? Ja też nie. Za to widziałem Satanaela i wiem, że to on jako jedyny mógł słyszeć i mówić do Boga. Wyobrażasz sobie ogrom takiego daru? Mówić do Boga? Lecz teraz po rebelii stracił go i tylko on i Metatrn mogą słuchać w pałacu, nic więcej. A Serafinowie śpiewają...

Asmodeusz podparł się na kiju z drewna cedrowego i westchnął głęboko. Tuszył prowadząc się ku słońcu jakby wiedząc czas. Nic prócz palącego słońca i żółtych piasków pustyni. Gorący wiatr zawiewał Twoje ślady, a Morf z zaciekawieniem dopatrywał się oznak życia. I faktycznie, mały, złoty skorpion przeciął waszą wędrówkę z zabawną gracją pędząc po pustyni.

-Mojżesz jest jednym z potomków Adama z czystego rodu. By było zabawniej właśnie jego lód jest utrzymywany jako niewolnicy przez resztę ludzi. Najciekawsze jest to, że sam chociaż z krwi Semitów to żyje w pałacach i rodzie Egipcjan.

Mijaliście wiele wydm, a piesza wędrówka okazała się niebywale męczące. Lecz nie było to zmęczenie ciała, a ducha znużonego monotonią piasku i słońca. Asmodeusz stanął nagle jak wryty. Jego oblicze przybrało dziwny grymas, ni to zła i dobra, a Twój kot zjeżył się wystraszony.

-Satanael mówił, że potrzebuje kogoś o czystym jeszcze sercu aby w nim przechował światło nie kalając go. Światło którego sam nie mógł już nieść. Powiedz, dał Ci to? Zabrał mi Ciebie, kochany, jesteś teraz jego? Jesteś jego, a Twoje jest światło i je niesiesz? Zabrał mi Ciebie?

Poprzez rozgrzane powietrze dało się zauważyć zbudowane z piaskowca mury miasta i bielone budynki, wysokie świątynię i rzekę odbijającą słońca. Asmodeusz nawet nie mrugał tylko obserwował i starał się zajrzeć w głąb ducha. Lecz nie potrafił, tylko domysły albo chorobliwa zazdrość kierowały archaniołem.
Dumny ptak, gołąb kołował wokół upatrując czegoś, miejski gwar powoli Trafiał Twych uszu, jego zapach, smutki, radości i wiele innych.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 08-12-2008, 22:35   #127
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Stanael. Ambu przypomniał sobie moment, kiedy Satanael właśnie spojrzał na niego w Niebie tym groźnym spojrzeniem drapieżnika. I ponownie przeszedł mu dreszcz po plecach. Nie ze strachu, zupełnie nie dlatego.

"Co planujesz Ty, który zatraciłeś możliwość mówienia do Pana? Z pewnością nie podzieliłeś się tym z pozostałymi. A może się mylę?"

Ambu szedł powoli delektując się wrzącym piaskiem, który palił skórę stóp.

"Dalej nie rozumiem Asmoda. Pan obdarzył łaską Satanaela, a później ją odebrał. Co oznaczało, że nie pochwalał jego poczynań. Kiedyś zapewne nigdy by na mnie nie spojrzał, a teraz? Teraz szukał kogoś, na kogo mógłby przerzucić ciężar światła. Jego ciężar jest przytłaczający..."

Upadły uśmiechnął się i podniósł Morfa, który zaczął prychać, gdyż nasypał mu się piasek do nosa. Pogłaskał go po łebku i schował jego czarne futro przed słońcem czy wiatrem pod swoją szatą.
I prawie wpadł na plecy Asmoda. Morf wbił pazury w skórę Ambu, raniąc ją w przestrachu.

"I cóż mam odpowiedzieć? Ta jego zazdrość, która rani również mnie. Jakżeż mogłem się przywiązać do tego występnego Archanioła? Szaleństwo! Tylko w którą stronę jest skierowana zazdrość? Zazdrości mi, czy pali go zazdrość o mnie? A może wszystko się w nim teraz miesza? Satanael jest okrutny."

Ambu przymknął oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nie tracił spokoju, choć grymas Asmoda powodował ból w jego duszy negatywną emocją, która wkręcała się coraz głębiej i głębiej.

- Nie wiem. Możliwe. - nie uciekał wzrokiem, gdyż nie widział sensu. Archanioł, mimo że nie mógł prześwietlić jego duszy, swój rozum miał. Złapał Asmoda za dłoń i położył ją na wysokości swojego serca. - O tu czuję jak jego światło drga, pali, pulsuje, lśni. Nie wiem, czym jest. Nie prosiłem o nie, nie zapytał mnie czy się zgadzam i nie powiedział nic więcej ponad to, co Ci przekazałem. Czy to oznacza, że stałem się jego własnością?

Ambu nie chciał do nikogo należeć w ten sposób. Być potraktowanym jak rzecz, z którą można zrobić, co się chce. Jak przedmiot przetargowy.

- Nie chcę należeć do niego. -
spojrzał w słońce. - Jestem słaby i maluczki, ale on zrobił ze mnie przedmiot. Co więcej przedmiot, którego nie można tknąć, gdyż nie można pozwolić sobie na utratę zawartości...
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 08-12-2008 o 23:34.
Latilen jest offline  
Stary 09-12-2008, 15:03   #128
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Asmodeusz przemilczał zapytanie o Satanaela. Nie wiedział, nie chciał mówić, nie mów – to wszystko pozostanie wieczną tajemnicą. Otrząsnął się, przesypał nerwowo piasek pomiędzy dłońmi. Setki ziarnek wędrowało w górę i w dół pchane nieznaną mocą. Wnet rozłożył palce pozostawiając je wolnymi.

-Jesteś jego. Tak jak w niebiosach były orszaki, tak tutaj jesteś czyj. Lecz...

Zawiesił głoś spoglądając na parę rydwanów mknących po wyburzonym terenie przed murami. Nie trwało to zbyt długo bo po chwili znikły za murami.

-Nie smuć się kochany. I nie jesteś słaby i mały – dla mnie jesteś najważniejszy w tym śmierdzącym ludźmi świecie. Dla Satanaela równie ważny. Przypadł Ci w udziale najwspanialszy dar. I nasze zaufanie. Stoisz tutaj jako mój brat, nie jako jeden z setek maluczkich zbieranych niczym ziarna grochu i jako bezimienne miecze. Ty jesteś jego i mi na tobie zależy....

Głos z wolna ucichł. Kilka kroków i dotarliście do bram miejskich. Wyblakły żółty murów, błękitne szaty łuczników i bielona brama prezentowały się iście okazale. Ścieżka i setki małych budynków za nią. Zapachy uderzyły nozdrza kiedy weszliście za mury, a yo co ujrzeliście to był człowiek. Ecce Homo.
Miasto wydawało się ogromne, a prócz bogatych Egipcjan znajdowali się ich sługi, kilku semitów dźwigało ładunki, inni szli na targ w podartych szatach. Asmodeusz uśmiechnął się zadowolony.

-To co kochany bracie mój robimy? Rozejrzyjmy się po mieście kilka dni, zbierzmy informacje o Mojżeszu. Potem się spotkamy, a z odnalezieniem nie powinno być problemu.

Asmodeusz wniknął w tłum niczym poorana zjawa, jak ryba wpadająca do strumienia. Widoczny acz nie zauważany obleśnie oblizał wargę i wyrównał kroku z jakąś kobietą. Zaczął doń mówić, i chociaż jakby go nikt nie słyszał i ona nie słyszała to coś tliło się w duszy i porywało ciało. Pokusa.
Morf wpiął się pazurami w Te ciało, a strużka krwi znowu pociekła. Zostałeś sam z gwiazdą daną ci przez Uzjela i światłem buntownika które paliło wnętrzności jak płynna siarka widząc mijanych ludzi i kaleczyła ducha samym swym bytem i czystością.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 22-12-2008, 01:20   #129
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
"Asmod. Ten..." Ciężko było znaleźć jedno dobre określenie. Ambu przechylił głowę spoglądając za oddalającym się upadłym.

"Z jednej strony tak odpychający, bezczeszczący samą lubieżną myślą wszystko co żyje. Szeptał niczym wąż, wpuszczając jad w uszy ludzkie. Nakłaniając do złego.
A z drugiej... Emocje które się z niego wylewały. Pełen płonących myśli, które bólem porywały jego duszę. Nienawiść i żałość wyrzucał z siebie pełnymi ognia słowami. Jak dziecko, które stara się zwrócić uwagę swojego ojca. Ale przecież właśnie tak było. Dziecko postanowiło być niegrzeczne, aby Ojciec spojrzał na niego. Choćby na moment. Choćby poświęcił tyle uwagi, aby maluch zdążył wygłosić przynajmniej kilka swoich racji, modląc się w duchu, że nie zostanie odrzucony. Do tego ślepo wierzył w swoje racje. I ten ogień. I ta złość tak ciągną mnie do niego..."

Ktoś pchnął Ambu, a światło zadrgało wbijając się głębiej w serce. Ten zatoczył się i potarł zroszoną potem skroń. "Nic dziwnego, że Satanael zrzucił na kogoś innego jarzmo, które tak wbija się w umysł przy ludziach."

Dla Ambu człowiek był jedynie kolejną istotą. Teraz zbliżywszy się do niej, miał wrażenie, że ktoś wbija mu miecz w serce i przekręca go kilkakrotnie.

Chwiejnym krokiem podszedł do studni, starając się omijać ludzi. Słabiło go. Opadł w końcu na cembrowinę. Morf znajdował się gdzieś w pobliżu. Odskoczył niezadowolony, zanim Ambu jeszcze go niechcący wepchnąłby do tej dziury z majaczącą na dnie wodą. Ze stojącego w pobliżu wiadra anioł zaczerpnął trochę wody i schłodził usta. Twarz. Napił się, szukając ukojenia. Oczywiście go nie znalazł.

"Kilka dni? Zebrać informacje? Mojżesz. Semici. Wolność. "

Spotkał spojrzenie Morfa. Karcące.

"I co teraz? Stałem się niosącym światło. Nie podejrzewałem, że będzie to tak boleć. Trzymam się upadłego Archanioła, który uważa mnie za istotę bliską i nie zwraca uwagi na to, iż jestem prochem. A raczej, że byłem. Teraz jestem... wiążącym ogniwem? Ważnym elementem całej układanki? Ha! Ciekawe, czy będą o mnie walczyć. Zobowiązałem się do zdrady tych, którym teraz pomagam. I jeszcze ten Morf. Znów przy mnie. Gdzie był wcześniej? Czym był?"

- Dobrze, to gdzie teraz idziemy, mój bracie? - rzekł przygarniając do siebie kota, jakby ten mógł ukoić ból świetlany. - Mojżesz. Może targ?

I Ambu, trzymając się ściany udał się w kierunku targu - czyli tam, gdzie toczyły się z wolna wszystkie wozy. Skąd dochodził zgiełk i hałas. Gdzie ludzi było pełno. Może usłyszy coś przypadkiem? Semici muszą mówić o tym, który zdaje się ich zdradzać. Egipcjanie muszą plotkować o tym, który tak inny od nich dostaje przywileje na równi z dworakami faraona.

Gorzej, że zapewne przypłaci to wycieczeniem. Ból nie odejdzie. A im więcej ludzi tym go będzie więcej. Warto jednak spróbować.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 22-12-2008, 13:04   #130
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Wejście na targ wraz z uderzeniem gorącą w Twego ducha. Gwar tłumów. Tutaj ktoś wykłócał się o cenę ryb, tutaj ścierała się chciwość z chciwością i nieżyczliwość z nieżyczliwością. Nawet Morfa uderzyły te uczucia jednakże nikt pośród tłumu nie przedzierał się na siłę przez kota, raczej go omijano jakby tutaj szedł drugi człowiek, co najmniej Egipcjanin.
Obok bólu wewnątrz duszy poczułeś woń tysiąca przypraw upajających trzewia swymi wyszukanymi aromatami. Złote i ceramiczne naczynia uderzały swym blaskiem wprost w oczy, figurki nieznanych bogów ciekawiły, alkohole przynosiły zatracenie. Przez to wszystko imię Mojżesz przeplatało się niczym igła przez sukno, cień do wychwycenia, ledwo cos usłyszałeś i już tego nie było, ktoś rzucał pytanie w próżnie aby nie otrzymać odpowiedzi. Pytali i Egipcjanie i Semici. Z nieznanego powodu żar światła wyostrzył się w tobie. Prawie byś upadł.

-Z drogi sępy!

Zakrzyczał gwardzista pałacowy w swym odświętnym stroju. Wysypał dłoń kilkanaście monet potrząsając nimi w górze. Czas jakby się zatrzymał, dało się poczuć gorący wiatr z pustyni i lot owada, dyszenie Morfa. Nikt się nie targował, nikt nie mówił. Wszyscy co mogli, słuchali.

-Wieści niepokojące dobiegły naszych uszu.. Zabito strażnika pałacowego na ziemiach żydów! Dla każdego kto przyniesie wartościową informacje, zapłata! Znajdziecie mnie...

Urwał w połowie zdania. Ciemna karnacja, czarne włosy i piwne oczy zabłysnęły. Szarpnął swe bladobłękitne szaty, elementy opancerzenia zatrzeszczały kiedy to ruszył gdzieś w targową alejkę. Jeden żyd podziękował handlu. Typowy w rysach i posturze dla swego narodu ruszyła gwardzistą. Przeszedł koło Ciebie.

Oślepiający blask ogarnął Twą jaźń chociaż ze słońcem nie miał nic wspólnego. Świa jakby po raz kolejny się zatrzymał. Strach, panika, zysk, bojaźń, poczucie słuszności.

Minęło, człowiek był za Tobą. Kroczył spokojnie, miarowo i rytmicznie patrząc tylko od czasu do czasu czy nikt za nim nie idzie.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172