Kiedy wskazał już drzewa do wywalenia dla M-60tek usadowił się pospiesznie w wypatrzonym wcześniej zagłębieniu pod korzeniem rozłożystego palmowca. Rzucił jeszcze raz okiem na uwijających się w pośpiechu towarzyszy, przygotował pasy z amunicją do swojego Winchestera. Szybko sprawdził czy z bronią wszystko w porządku i czy jakiś cholerny odłamek na pewno jej nie uszkodził. Odbezpieczył zamek i zlustrował przedpole. Miał całkiem przyzwoity widok na LZ i nacierające siły NVA. Poprawił się, przyłożył lunetę do oka i rozpoczął łowy. Pierwszy dostał oficer zagrzewający żołnierzy do kontynuowania natarcia na LZ, runął na ziemię w pół słowa, kiedy kula trafiła go w klatkę piersiową. Stojący tuż obok żołnierz zaczął coś krzyczeć. Padł drugi strzał. Troy trafił nieco za wysoko, szyja wrzeszczącego Vieta eksplodowała strumieniem krwi.
Kolejny strzał trafił w głowę vieta, który ulokował się z ckmem i walił do śmigłowców. Następne dwa pociski zabiły żołnierza, który chciał prowadzić ostrzał z ckemu po śmierci pierwszego strzelca i ewidentnie zszokowanego obrotem sprawy żółtka podającego taśmę z amunicją.
Przeładował Winchestera i rzucił okiem na Slo i Skiego. Przyjrzał się z aprobatą dwóm zwalonym przez nich drzewom. Rozejrzał się dokładniej, wybrał jeszcze jedno drzewo u podstawy pagórka i krzyknął w ich stronę i wskazując drzewo do wywalenia. Ski skinął głową, kiwnął na Slo i razem ruszyli w stronę wybranego przez snajpera celu.
Troy ponownie przyłożył lunetę do oka i szybko zlustrował pole walki. Viety wściekle napierały na LZ, fala atakujących podchodziła coraz bliżej linii obrony. Ściągnął jednego z nacierających żołnierzy i kątem oka dostrzegł jak kolejny wyszarpuje zza paska granat i odbezpiecza go. Jego celem z pewnością było gniazdo M60tki zasypujące atakujących gradem pocisków. Viet wyciągnął zawleczkę i przystanął biorąc zamach. Kula trafiła go twarz i żółtek upadł na ziemie niknąc wśród nacierających wokół kompanów. Cztery sekundy później odbezpieczony granat eksplodował z pewnością masakrując kolejnych żołnierzy NVA, ale Troy już tego nie widział, Zaciskał właśnie ze złości wargi po tym jak dokładnie w momencie kolejnego strzału lunetę wypełniła mu obła sylwetka Hueya. Kula zakrzesała iskrę trafiając w kadłub maszyny, a stojący 100 yardów dalej oficer NVA pewnie dalej wpatrywał się w mapy i rozmawiał przez radiotelefon. Trzech martwych żołnierzy NVA i jedno przeładowanie później Huey poderwał się do lotu. W miejscu gdzie wcześniej wraz z radiooperatorem przycupnął oficer widniała teraz dziura w ziemi, pocisk artyleryjski załatwił to, co miała załatwić kula Troya.
- Ciekawe jak długo tu wytrzymamy - pomyślał snajper i wznowił ostrzał.
Ostatnio edytowane przez Sahtrok : 01-12-2008 o 22:50.
|