- Leżysz i kwiczysz – skwitowała sytuację w jakiej się znalazła. Co to miało być? Jakiś Big Brother czy inny ogłupiacz mas? A może mamy dziś pierwszego kwietnia? Nie, jedyna osoba , która mogłaby ją w coś takiego wkręcić, robiła właśnie oszałamiającą karierę w Stanach. Gdyby jej wtedy posłuchała... Dobra, to nie czas na takie retrospekcje. Pozwoliła się przeszukać, choć wściekłość z niej kipiała. Podał jej dłoń. Cóż. Gentelmen się trafił. Popatrzyła na niego. Mężczyzna po trzydziestce. Dość wysokie czoło, oczy blisko osadzone, bacznie obserwujące, kąciki ust opadające, mocno zarysowana szczęka i wystające kości policzkowe – prastare świadectwo myśliwego i obrońcy, w dodatku przepustka do sukcesu. - Ech, zboczenie zawodowe. - Mogła się założyć, że będzie wyższy stopniem i... wszystkim. Wciąż milcząc, spojrzała na siebie. Otrzepała z kurzu ubranie. Syknęła widząc brudne buty. Nie lubiła wyglądać jak kocmołuch, choć nie była pedantką.
- Podkomisarz Łucja Mikołajczyk, Komenda Wojewódzka w Kielcach, dochodzeniówka... - sięgnęła po odznakę – proszę. - Po czym podeszła do leżącego nieopodal plecaczka i wyjęła z niego ... paczkę chusteczek higienicznych. Wyczyściła staranie buty. Ooo, od razu lepiej. Jednak bardzo dobry na dyplomie do czegoś się przydał. To absurdalne zachowanie pozwoliło jej opanować emocje, a w szczególności gniew na niezrozumienie sytuacji. Dlaczego nie strzeliła? Dobrze wiedziała dlaczego. Ten jeden raz, kiedy, widziała jak z jej ręki wylatuje ból, mocno tkwił w pamięci. Zapomniała o formułce. Tak bardzo chciała go dorwać. Delikwent na szczęście się nie zorientował, zdjęty narkotycznym delirium w ogóle nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje, ale szef się dowiedział. - Mogłaś się doigrać – skwitował tylko, a ona zapamiętała tę lekcję dokładnie.
- Mogę? – spojrzała w kierunku swojego glocka.
- Jasne – odparł oddając jej odznakę.
- Komisarz Jacej Rejtan, dla przyjaciół Jacques. Czy wolisz mnie nazywać Jackiem?
Kpił czy o drogę pytał? Był prawie serdeczny i nawet się uśmiechnął. Nie, to jakiś kalejdoskop dziwolągów.
Chowając broń pod marynarkę, spojrzała na niego, oceniając prawdziwe intencje rozmówcy. I znowu trybiki behawioryzmu zaczęły jej mącić w głowie.
- Możesz być nawet księdzem Robakiem – czemu Jacek zawsze kojarzył jej się z Soplicą? Może dlatego, że nie czytała Komudy? - Ale najpierw wyjaśnij mi co się tu do diabła dzieje? Dlaczego wysyłają najpierw nas, a dopiero potem wasze stadko naszpikowanych testosteronem wojaków?
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |