-
Morda! - Wrzasnął do kobiet. -
Ani słowa nie chcę słyszeć kurwa, zrozumiano ?
Dowódca widać było, iż miał jakiekolwiek pojęcie o walce. Nie kpił z postrzelonego, jednak nie mógł znieś jego pisków i kopnął go z całej siły.
-
Zamknij się cipo. Wszyscy się do kurwy nędzy zamknijcie. A ty Jacuś, czy jak Ci tam kurwa ani słowa. - Szybko odwrócił wzrok i spojrzał na swój oddział. -
Ruszaj dupy, nie przyszliście tu kobitek obmacywać.
Pokazał gestem ręki, iż mają wykonać jego rozkaz.
-
Staruch, siedzisz tu i czekasz do póki nie każę Ci ruszyć stąd osranego dupska! - Warknął na Antoniego, po czym spojrzał na kobiety. -
Na oklaski czekacie ? - Ukłonił się i chwycił cegłę, po czym cisnął ją pod wasze nogi. -
J-a t-u k-u-r-w-a j-e-s-t-e-m o-d p-i-e-r-d-o-l-e-n-i-a. - Przeliterował. -
Wasza zajebana mać. Ruszać się, ruszać się, ruszać!
Zauważył jednak, że Jacek coś kombinuje. Zapomniał przez chwilę, że to on tu dowodzi i to wcale nie chodzi o jakiegoś zajebanego psychopatę. Chwycił za papier, po czym złożył go w kulkę i wepchnął do mordy leżącemu.
-
Nie mam zamiaru się wam tłumaczyć. - Chwycił Rejtana za ramię i rzucił nim o ziemię. Położył na ziemi i wymierzył bronią w łeb. -
To ma być ostatni raz kurwa, nie będziesz mi wprowadzał tu buntu! Zrozumiano ? - Nachylił się nad tobą i uderzył Cię otwartą dłonią w policzek.
-
Ostatni raz - ruszajcie się bo zabije jak psy. Pierw Ciebie... - Pokazał palcem na buntownika. -
później Ciebie, a na końcu Ciebie! - Wskazał pierw na Martę później na Łucję. -
Papiery się czyta, nie nimi świeci. Tak, zostało tam kurwa napisane, że jesteś przydzielony do akcji, ale kurwa zajebana jego mać nie chodziło tu o jaką zaćpaną pizdę. Gdyby to był problem, nie było by tu nas!
Westchnął, chwycił za daszek i ściągnął czapkę, po czym rzucił ją na glebę. Przetarł spocone czoło i dołączył do grupy. Przebiegł przez was, szturchając was ramieniem.
Gdy stanął na czele grupa zwolniła, `przełączając` się na marsz. Wszyscy mężczyźni jak w szale zaczęli się oglądać w koło świecąc wszędzie latarkami.
Dla czego on tak traktował ludzi ? Skurwysyn. Nawet nie powiedział jaki ma stopień, tylko wciąż wykrzykiwał
To ja tu dowodzę, ja tu rozkazuję. A miało być tak miło. Spokojna akcja z jednym rannym. Chciałyście zabić faceta, który nie tylko rządził się, ale również zostawił samotnie Antoniego, który miał pilnować zamaskowanego mężczyzny. A jak przyjdzie po niego ktoś ? Aż strach pomyśleć. Mimo tego ruszyłyście i czym prędzej dołączyliście do pozostałych.
Zbliżając się usłyszałyście szum radia i niewyraźny głos:
-
Brzezicki zgłoś się!
-
Tu Brzezicki, macie coś ?
-
Tak! Sto metrów przed wami znajduje się wejście do piwnicy pod starą szmatą. Nie mamy pojęcia o zagrożeniu.
-
Przyjąłem, bez odbioru.
-
Panowie to nasz szczęśliwy dzień. - Zarechotał.
Sto metrów... jeden, dwa, trzy, cztery...
Oddział maszerował bez słowa. Zbliżaliście się, świadczyło o tym ogólna cisza.
Po chwili słychać było jak ktoś rzuca gdzieś szmatę i otwiera właz, a po chwili zamyka.
Jakiś krzyk, wybuch. Znów podniesiono klapę.
-
Ruchy, ruchy, ruchy! - Wrzasnął. Towarzystwo zaczęło bieg i znikać w otworze.
Słyszałyście jak zaczęła się strzelanina.
Wbiegłyście za resztą. Ujrzałyście jak ludzie krzyczą, niektórzy drą się z bólu.
Wyciągnęłyście broń. Czas nastał na stracenie magazynku.