Bończa palnął się dłonią w czoło
- Tak mi się waszmości gęba znajoma wydała. Znałem ja ojca waszeci ze służby u hetmana Koniecpolskiego. Prawy człowiek był i żołnierz dobry. Witamy w kompaniji. Popatrzył na Tatarkę marszczącą się na miodem.
- A aśce co przecież dobry ? A przecież z miodu nie owoców, nawet jak waćpannie dawna religia wzbrania to jeno wina.
Sączył napitek i przysłuchiwał się jak Nuszyk wyjaśnia rzecz jaka ich do karczmy sprowadziła.
Gdy skończyła obtarł wąsy i pochylił się ku Kozakowi.
- Waćpana Kozacy słuchają, może będzie trzeba chłopstwo bić, może na Osmana pójdziemy. Pod jakim wodzem łupy zebrać można lepsze jak nie pod "Podpalaczem" ? - użył przezwiska Jaremy jaki nadali mu Moskwicini dziesięć lat temu z okładem.
- Ale do służby do niego wielu się garnie, ale mało dostaje. Wdzięczność jego trudno zdobyć, a tu ot na wyciągniecie reki leży. Co ci mości Grihoriju czerń ? Zali wy kiedy o nią dbali ? Na wojnę jak przy was szła chyba... Sami się przecie zwiecie "szlachetnie urożonymi Kozakami".
- Książe wojewoda największy pan tu teraz jak hetman pomarł. Sześc tysięcy wojska ma najlepszego. Panny uratować, rezunów na pal i na wojnę na Turka iść. Ot co może nas najlepszego czekać.
- Jedz z nami mości atamanie. Roześmiał się i ruchem ręki Żydowi kazał miodu jeszcze przynieść.
- Wypijmy za wyprawę i jedzmy.
- Ooo i oto nasz druh imć Głodowski Faktycznie pan Głodowski z alkierza wylazł a minę miał taka jak kot co do sperki przed chwilą się dorwał. Podszedł do stołu wąsa podkręcając. Bończa pokazał mu ławę i zaprezentował Kozaka.
- Oto mość Dmitryj Czornyj syn sławnego atamana Hryćki Czornego co pod Hetmanem ze mną służył - jakby uprzedzając protesty pana brata tłumaczył pan Jacek - jeśli zgodzi się z nami jechać szablę sławna zyskamy bo głośny on już ataman i mir ma u Kozactwa.
- No napijmy się się na drogę, fratra z siana wyciągnijmy i jedzmy co spieszniej - zatarł ręce, widać wyprawę w lepszym świetle już widział
- |