Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2008, 14:10   #41
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Bończa jakoś czul przez skórę, że pobyt w karczmie nie skończy się dobrze. Sam nie był z tych co byle zawalidrodze schodzą z drogi, ale potrafił dążyć do celu pomijając błahostki. Tym bardziej gdy o jego głowę chodziło.
Gdy Głodowski z imć Szczawnickim zaczęli sobie przymawiać, znać już było że szable przemówią zaraz zamiast adwersarzy.

Dłoń jeno na kolbie krócicy oparł i siedział dalej ze spokojnym obliczem. Szpetnie pan Jerzy szlachetce przymówił w wątpliwość jego szlachectwo poddając, na co jeden z jego kompanionów z gęba krzywą po pistolet sięgnął.

Pan Jacek krócice wyszarpnął i tak się ozwał.
- Takie żeście zbóje, że tak na szlachcica nastawać chcecie! Spróbuj asan kurek odciągnąć a dziurą z żywota wszystek coś dzisiaj wypił z juchą ci ucieknie.

Wodził lufą pomiędzy jednym a drugim na niebaczny gest czekając.
- Sięgnij do pasa który, cyngla ruszę. Na dwór wychodzim !!! Nuże wszyscy przed karczmę !!!

Zakotłowało się przy wejściu, bo każdy się pchał, wnet i izba opustoszała.

Przeciwnicy stanęli naprzeciw siebie, a wokół krąg luźny się zrobił. Bończa pistolet za pas zatknął i ramiona splótł, wiedząc, że ktoby teraz zdradziecki jaki uczynek zrobił, tedy na miejscu przez innych by rozsiekany został.

Wypatrzył też i Nuszyk przeciskającą się z rosłym Kozakiem ku niemu i oczy tylko wzniósł ku niebu. Jeśli i ów trzpiot tatarski kogo wyzwał (a pewnie kogoś mniejszego niż ów siczowy wielkolud za ujmę by sobie miała) i pojedynkować się chce, nic jeno ze śmiechu na progu tej karczmy zatraconej zemrzeć mu przyjdzie.


 
Arango jest offline  
Stary 20-11-2008, 20:38   #42
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Łyka sowitego piwa pienistego. Czuł że tego mu było trza. Dimitrij z lubością otworzył oczy by na powrót obaczyć karczemnie wnętrze. Ale najpierw piwo, które po prawdzie może nie było trunkiem znakomitym, ale dla głodnego i spragnionego po drodze starczało. W koło było przyjemnie ciepło, co w marcowy zbliżający się wieczór pozwalało znaleźć odpoczynek, a tak po prawdzie to skłaniało do snu. Nawet nawoływania w koło i wyraźnie głośne pokrzyki niczego zmienić nie mogły.

Jakym, rosły kozak siedzący naprzeciwko na chwilę przestała zajadać się kaszą i mięsiwem jakie podano i z pełnymi ustami spytał:
- Zostaniem?
- Ta. Zostaniemy na noc. Zmrok niedługo zapadnie, a konie muszą odpocząć.

Jakym nie odpowiedział. To też nie dziwota, a milczenie było jego mocną stroną. Jakbym wychował się na Dzikich Polach. Wojak i jeździec był z niego zawołany. Chłop wielki, a odważny. Jeno dość prosty. Cenił sobie Dimitrij jego prostolinijność i pewność jaką oferował. Wszak ponoć Jakym nigdy nikogo nie zaskakiwał. Ani dziewek którym był zawsze chętny. Ani strawy której był zawsze łasy. Ani trunków, pośród których okowitę upodobał sobie ponad inne.

Dimitrij w spokoju spożywał wieczerzę. Rozmyślając o następnym dniu. Pewnikiem jutro dotrze na miejsce. Jak bóg da wywiąże się ze swych zobowiązań i oby tylko lach nie okazał się butny. Jeno posłuchał i wywiązał się z poleceń. Nie miał nigdy okazji poznać Kreczyńskiego. Jeno słyszał o nim. A zresztą! Dziad to był i nie widziało się co by miał problemy stawiać. A poza tym atamany mówiły że posłucha i przyjacielem kozakom będzie.

Ani się Dimitrij postrzegł kiedy w koło wszyscy poczeli wstawać. A towarzyszyły temu przepychanki, krzyki i tumult. Faktem, że przed chwilą krzyczał kto do kogo, ale czy to nowum?

– Prać się będą?
- дa –
– rozjarzyła się twarz Jakyma na tę odpowiedź i pytanie. Lubił on szablą robić i spodobała mu się wizja jaką burda jakowaś oferowała. Wstał i ruszył za ciżbą. Sam Dimitrij zmęczony i niechętny kolejnym szaraczką z zajazdów dolał sobie tylko trunku więcej.
– Konie oporządzone. – to Pawło przysiadł się do stołu i z miejsca coś chwycił wkładając sobie do ust. – – Bić się będą.
- A będą…
- Nie idziesz?
- Nie.

Pawło choć również rejestrowy zawołany, był dość rozumny i gadatliwy. Nie miał może takiego serca do walki, ale ciekawości odmówić mu nie można było. Wlał w siebie co chwycił i wstawał co by dołączyć do widowiska.
- Ach. Jużem bym zapomniał. Widział ja Nuszyk Achmatowiczównę.
- Co?
- Tatarkę tę cóżeśmy poznali.
- Tośmy na wycieczki razem chadzali Pawło? Popiłżeśsię jużli?
– Dimitrij rozchmurzył się pierwszy raz tego wieczora.
- Nie pany. Tośmy ją u widzieli gdyśmy się z Ostapem Hoholem uwidzieli. To dziewka jego. Jeno tatarska.
Czornyj zmarszczył brwi. Nie był pewien czy opis ten dość pewnym się zdał. Ale Ostała znał jako druha wiele lat. Nie zastanawiając się wiele, wstał i ruszył na zewnątrz.

A tam już zebrała się cała gawiedzi. Przed placem kilku szlachty, z których faktycznie któreś sposobili się do walki. Znaczy się znów poróżnili się który po którym z dziewką karczemną tańcować będzie. A w koło ustawili koło. Po przodzie szlachta, dalej mniejsi, by w końcy tałatajstwo i wszyscy co chodzić mogą i widowiska obaczyć zechcą. Dimitrij ruszył żwawo, szukając kobiety. Odepchnął kogoś na bok, przeciskając się przez tłum. I dostrzegł w koncu tatarskie dziewczę. Niewysokie, z odziewku i urody znak że to musiała być owa. Podszedł do niej i spytał.
– Gdzie Ostap?
W chwilę się miarkował że choć to dziewka, to jednak Ostap ją szanował, a i broń nosiła z sobą. Tedy poprawił się.
– Jestem Dimitrij Czornyj. Jest tu gdzie Ostap? Czy zapędziłaś się gdzie bez jego?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 20-11-2008, 23:48   #43
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Nie masz tu Ostapa - odrzekła Tatarzynka ze smutkiem. Jak zawsze, gdy o Hoholu mówiła, na twarz wypełza jej czułość z obawą przemieszana. - Nie masz go tu - powtórzyła mocniejszym głosem. Potocki listy rozesłał i Ostapowi stawić się kazał. I Ostap pojechał... - a ja z nim być winnam, trzeba było Jewgienija za rezunami posłać - dokończyła w myśli i wzrok ku Dmitrijowi podniosła.

- Pamiętam ja ciebie - zmarszczyła brwi gniewnie. - Ty obiecał, że na chrzciny naszej Maryjki dwa roki temu zjedziesz. Czekali my, czekali... i nie doczekali się. Ostap gniewny był. Mówił, żeś się ode niego przeze mnie odwrócił, żeś ty pohanki przy nim ścierpieć nie mógł.

Zaśmiała się nagle i serdecznie, bo i rada była ze spotkania, dawne czasy jej zaraz przede oczyma stanęły, i byłaby Kozaka familiarnie po ramieniu poklepała, gdyby nie to, że nóż w rękawie trzymała, na wypadek wszelki, gdyby się tumult jakowyś wokół pojedynku wywiązał - Aleć znasz Ostapa. Gorączka on, a jak mu humory uderzą, to różności we łbu mu się legną. Ot, pojąć to trza i wybaczyć. Mówił o tobie często a gęsto, dawne chadzki wspominał. A zjedź ty do nas kiedy, ugościmy jako króla samego. A i ja już nie muślinka, pop wielce brodzisko szarpał, aleć ochrzcił mnie.

Przez gwar przebił się szczęk szabli, Nuszyk stanęła na palcach, ale przez rosłą szlachtę nic uwidzieć nie mogła. Zaklnęła szpetnie nad swym wzrostem nikczemnym i ponownie się ku Kozakowi przychyliła, twarz jej spoważniała.

- Zła rzecz się stała, Dmitrij. Andrzej Kreczyński, dobrodziej Ostapowy, nie żywie. Czerń go zamęczyła, dworek ze szczętem spalili, córkę na postronku powlekli na stepy. Czemu? A Bóg raczy wiedzieć, czy dla swawoli jeno, czy z powodów inszych. Ostapa taka cholera chyciła, żem myślała, że tam na tych zgliszczach trupem legnie, bo pierw jako pies wył, ciskał się, a potem zamilkł i milczał tak strasznie, jeno oczyskami łypał jako wilk w paści. Zła rzecz... Ostap rozkazy miał, tedy ja za rezunami jadę... A ten tam Lach, co się tłucze, to z łaski Bożej kompanion mój, niezbadane są wyroki Boga...


Urwała, bo za Kozakiem szlachcica o gębie jako świnia nalanej, a czerwonej jak dobrze wypieczona uwidziała, jak się dziwnie a ostrożnie wokół tumultu kręci.
- Stój psie! - wrzasnął Pawło, który rownież krócicę w ręku tamtego uwidział. Czornyj odwrócił się, własną zza pasa już wyrwał, kiedy przed nim furknęło coś szybko, czerwonolicy krócicę wypuścił za ramię się chytając, w które po rękojeść kindżał zdobny się wbił, a Tatarzynka szybko ręce za się schowała i na plecach zaplotła.

Rwetes się pośród szlachty uczynił, hańba, krzyczano, tu i ówdzie szablice z pochew wyskoczyły. Gruby szlachcic zawodził wniebogłosy, swojej niewinności zaświadczając i wielkiej krzywdy, jaka mu się stała.
- Po krócice sięgał ten pies - krzyknęła Tatarzynka ile tchu w piersiach. Dobrze wiedziała, że w tłumie ten ma rację, kto ostatni krzyknął. - Waćpanowie uwidzą, o tam w błocku leży.

Ponad gardłującą szlachtą twarz Głodowskiego widziała... I koncept nowy jej przyszedł do głowy. Oczyma duszy juże widziała, jak mości koroniarz Kozakowi dziękuje ślicznie, do stołu prosi i przepija. Juże widziała, jak się w Głodowskim wszystko gotuje.
- Ten oto możny Kozak nożem cisnął! - wrzasnęła jeszcze głośniej, na Dmitrija wskazując. - Oko ma jako sokół! I dobrze uczynił, bo hańba by się tu stała.

Rozszeptała się brać szlachecka, a Dmitrij, odwróciwszy się do Tatarzynki, ujrzał oblicze niewinne jako u świętej na ikonie.

- I chwała mu za to!
- zakrzyknęła Nuszyk ponownie, i ku jej ukontentowaniu, gardeł paręnaście ten krzyk podchwyciło.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 21-11-2008 o 15:06. Powód: mniej pić, więcej myśleć
Asenat jest offline  
Stary 21-11-2008, 14:37   #44
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Jako tylko uwidział, głos posłyszał wnet przypomniał sobie kimże jest owa Tatarka. Skrzywił się pod wąsem w uśmiechu, bo przypomniał sobie Ostępowe przygody, a i widok dziewki sprawiał że weselej się robiło. Rezolutna była to dziewucha.

Wnet jednak zasępił się gdy usłyszał że Ostap pod hetmana ruszył. Nie było mu to w smak. Wszak nie dziwota że Ostap ruszył. Pewnie i on sam winien dawno pod sztandary hetmańskie się udać. Lecz dawno na Siczy był i nie starczyło czasu… Gorszą jednak sprawą było że hetman Potocki ruszył do Kryłowa. Człek to ponoć był w gorącej wodzie kąpany. A po prawdzie nie wróżyło to dalszych rozmów, ale raczej walki. I jakże tu było się nie smucić, kiedy druhy szły pod sztandary wojskowe i do wojny przeciw bratu wiedzione były?

Tatarzynka widocznie postrzegła smutek na tę wieść, co się obmalował na twarzy Kozaka. Nic jednak nie powiedzieli. Lecz co było się smucić zawczasu.

– Bóg da, uwidzim się niebawem. – zawyrokował Czornyj.
Nurzyk zaśmiała się radośnie i poczęła prawić o Ostapie i córce ich. A także nie zapomniała wypomnieć chrzcin na których to faktycznie Dimitrij stawić się nie stawił.
– Nie bądź zła. Ja w dalekim polu wtedy był. Na mnie nie nastał ten czas co dla Ostała. Co by przy piecu siedzieć i dzieci chować. Mnie kozacka dusza po stepie gna. A złe wiatry były tedy i nie zwiodły mnie do was. Nadrobim kiedy i za zdrowie się napijem. – mówiąc to radośniej już spoglądał na Nuszyk. Bo i obraz wspólnych chwil przy stole a gorzałce rozgrzał myśli.

– Zła rzecz się stała… – znów poczęła mówić Nuszyk.
Dimitrij zdębiał. Spojrzał na Tatarzynkę niedowierzając. Wnet czarne myśli pojawiły się w głowie. Mord! Zdrada! Spojrzał na Nuszyk nie wierząc i nie pojmując ogrom sprawy co się stała. Już chciał spytać co wie, kiedy kto zakrzyknął.

Dalej wszystko potoczyło się szybko. Krzyk jaki. Uwidział szlachciurę z krócicą co to czaił się niebezpiecznie. W chwilę później ostrze błysnęło i ugodziło owego co z krócicą czaił się. Szlachciura padł na ziemię krzycząc w niebogłosy. W koło powstał harmider. Jedna ta co rzucać musiała, poczęła pokrzykiwać i wołać. I o dziwu na Dimitrija wskazywać…

Juże Kozak gotów był za szablisko chwytać. By bronić się i ratować. Juże pewny był że szlachta rozeźlona skoczy mu do gardła, bo to brata szlachtę im zaatakował. Ale nie! Szlachcice zebrani w chwilę zamiast po szable sięgać, poczęli krzyczeć. „Wiwat!”, „Brawa!” jakoby to Kozak honor sprawy zratował.

Nie czekając długo, Czornyj postąpił ku temu co to miał go ugodzić. Rozstąpiła się szlachta na boki przepuszczając go. Spojrzał w oczy zbolałego grubasa i nie dostrzegł w nim niczego godnego. Znak że winien. Ten począł cofać się widać że o życie swe się bojąc. Ale wnet stanęli przy nim szlachcice co winy jego tak pewnymi nie byli.

– Cyrulika trza wam sprawić. Bo nie pożyje. – to mówiąc Kozaczysko nachylił się nad rannym i wyszarpnął kindżał z rany. Krew wnet siknęła, a szlachcic w słabości omdlał.

Ktoś krzyknął co. Znak że nie wszystkim podobał się uczynek i że Kozak w sprawy się im miesza. Ale inne głosy odpowiedziały i zrobiło się tylko gardłowanie. Dimitrij jednak nie baczył już na to. Podszedł do Nuszyk i chwycił ją pod ramie. Tak też poprowadził na bok parę kroków. Wręczył kindżał w te słowa:
- Jeśli zacny to uczynek, niechaj szczęście ci on niesie. I celne oko da. Praw ty jednak lepiej co się stało tam we dworze. Byłaś tam? Kto napadł? Kto przewodził? Uszedł kto z życiem? No mów że! – widać z miejsca było że Kozak zły był, a bardziej rozeźlony. Odwrócił się jeszcze i ujrzał jednego ze swoich.
– Pawło gotuj konia!
- Ja, pany?
- Tyś! Ale rusz!
- Noc idzie…
- To spiesz się bo przed rańcem daleko być musisz. Gotuj!
- Cóż tak się stało?
– zapytał raz jeszcze Nuszyk.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 21-11-2008, 23:07   #45
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Jerzy Andrzej Głodowski h. Przeginia

No to ruszyło towarzystwo z karczmy. Imć Głodowski za szablisko porwał i ruszył ku wyjściu na hultajstwo nie bacząc, zostawiając ich za plecami. Wywołało to niemałe zdziewanie u Litwina, trudno mu było stwierdzić czym to było spowodowane. Być może pokładał nadzieję w braci szlacheckiej co jakąkolwiek zdradę na szablach by roznieśli. Może zaufaniem jakie miał do czujności pana Jacka. A może był aż tak ochotny do bitki, iż zakrzyknął w duchu sobie: Furda! Plecy im pokazując.

Przed karczmą już tłumek się zebrał. W krąg się poczęto formować. Głodowski żupan zrzucił jeno w koszuli ostając. Rękawy podwinął, szablisko dobył i ze świstem młyńców klika wywinął. Na piersi widać było złoty krzyż na rzemieniu zawieszony.

Twarz miał pogodną, radość biła mu z oczu. Ot miłował się on w burdzie! Powłóczył wzrokiem po zebranych gębach – wśród nich dostrzegł małą postać Taratarzynki, która go gromami obrzuciła. Przepatrzył, iż imć Jacek tak się ulokował aby mieć oko na resztę hultajów.

Mości Szczawiński był już gotów. Stał jako i Głodowski w hajdawerach i koszuli. Z dobytą szablą – husarka prezentowała się bardzo zacnie. Po szlachetce nie było widać, że spędził ostatnie godziny na obżarstwie i piciu. Pan Jerzy już miał mu animuszu dodać gdy ten skoczył na niego niczym kot na mysz.

Nastawał z wielką furią, Ciął włęg, wlic, walił w Głodowskiego niczym drwal w drzewo chcąc je powalić i za kolejne się zabrać. Ten z początku impetem sprowadzony do defensywy. Zastawa, unik… odskok. Gdy pierwsza gorączka Szczawińskiego minęła zatrzymał się… poczęli się obchodzić… powietrze z nich wychodziło świszcząc…

- Co waści strach obleciał? Wydyszał Szczawiński
- Postanowiłem sobie na asana pozerkać. Ale snadź, żeś bardziej do pługa nawykły niż do szabli!

Głodowski uderzył, szybko a krótko z nadgarstka. Chciał wypróbować przeciwnika, z kim ma tak naprawdę do czynienia. Cięcie wręcz spotkało się z szybką ripostą wkiść. Majdan pobrzmiewał rytmicznym brzękiem zimnej stali. Szlachcice chlastali się bez finezji od cięcie – zastawa, cięcie – zastawa.

Szczawiński znowu przejął inicjatywę. Zasypał Koroniarza gradem ciosów. Ciął na odlew, przyjął kontruderzenie z podlewu i znowu na odlew. Taką sekwencję powtarzali czas jakiś. Ręce im odruchowo się układały. Oddechy coraz cięższymi się stawały. Gdy Szczawiński tempo spróbował zmienić pan Jerzy wyprzedził go i zwarł się z nim. Szabliska oburącz chwycili przepychać się poczęli.

Wzrok w siebie wbili. Czoło szlachetki pulsowało żyłami co mu na nie wystąpiły. Oczy miał zwężone. Wzrok czujny a srogi. Głodowski zdawał się być wielce radosny. Oczy się mu śmiały. Gęba w półuśmieszku zastygła.

- Żaden z waści gracz na szable! Wysyczał Głodowski.

Odskoczyli od siebie. Teraz imć Jerzy nastąpił na przeciwnika. Zrazu jego przewagi widać nie było ale po kilku wymianach wziął górę. Uderzał z lekkością a finezją. Cięcie, zwód, pchnięcie… począł się cofać pod jego ciosami, osłaniał się coraz bardziej nieporadnie… klingi się ponownie związały. Głodowski przyciął krótko, z nadgarstka w łeb. Wydawałby się cios jeno o włos go minął. Odskoczył!

Na podwórzu rozległy się jakieś okrzyki. Jakiś ruch powstał.

Szczawiński za ucho się złapał, a spod palców jucha mu wypływać poczęła. Mina nietęga. Strach w oczy zaglądnął. Już miał coś wystękać ale Głodowski go zakrzyczał.

- Nie skomlij psi synu! I natarł z impetem.

Szabliska znowu przemówiły. Drapichrust stracił cały animusz. Krew spływała na biel koszuli. Zwarli się na krótko, Głodowski młynca wywinął i szablisko wyłuskał. Nim husarka na ziemi zaległa solidnego kułaka przeciwnikowi wymierzył. Ten za żywot się pochwycił po to tylko by kopniaka w gębę dostać. Imć Jerzy drugiego mu wymierzył jak już leżał. Ten jęknął jeno i co w żywocie miał, na zewnątrz wydobywać się poczęło.

Natenczas imć Bończa obaczył jak zawalidroga w sprawę postanowił się wmieszać i dłoń na krócicę mu powędrowała. Nim zdążył cokolwiek poczynić kto inny wmieszał się we wszystko i jeno czujne spojrzenie Litwina obaczyło co mu Bóg pozwolił obaczyć. Lecz Głodowski tym się nie turbował bo nie dojrzał tego. Do Szczawińskiego dostąpił:

- Precz mi szelmo z oczu! Zbieraj kpów swoich i na trakt dymaj bo jak mnie rozeźlisz to na szmaty rozerwę!

Wtem rwetes się wielki rozległ. Ku wielkiemu zdziwieniu imć Jerzego prym w krzykach piskliwy głosik Nuszyk wiódł. Stała ona obok jakiegoś Koguta Kozackiego. Widać było, że dowcip w nim nie lichy a i na wojennika wyglądał. Nim zdarzył do nich podejść jakieś szaraczki winszować mu poczęły, a Kozak skierował się w drugą stronę.

Jak już się od nich wyswobodził widział jak Zaporożec na stronie z Tatarzynką w wielkiej komitywie na stronie gadał. Głowy by uciąć sobie by nie dał ale odniósł wrażenie jakoby wyjął coś z zapasa i wręczył jej. Wtem Bończa go odnalazł i jakim ciepłym słowem poczęstował.

Ten szczerze się uśmiechnął i jeno głową skiną w kierunku gołąbków. A pan Jacek jeno ramionami wzruszył.

- Furda!! Panowie Bracia pijmy i weselmy się! Żydzie antałki wytaczaj!
Z tymi słowami na ustach w progi karczmy wkroczył. W Moszka cisnął mieszkiem co to na reperację dwora trzymał. I do dzbana z utęsknionym trójniaczkiem się zabrał.
 
baltazar jest offline  
Stary 22-11-2008, 15:45   #46
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Nie uszło uwagi Bończy, iż nóż Kozak wręczył Tatarce.
Ot natura niewieścia - pomyślał - wszędzie intrygi snuje i uśmiechnął się w duchu. Pan Głodowski w otoczeniu szlachty, poklepywany i opędzający się od gratulacji wręcz wniesiony został wraz z ciżbą do wnętrza, jeno Żydowin z dwoma sługami rannego do izby zbierał, tedy on podszedł do dziwnej pary.

- Pogratulować... celnego rzutu - zwrócił się do Zaporożca.
- Myśmy się gdzieś już nie widzieli ? Pod Ochmatowem może ? A może za Pawluka czy pod Perejesławiem za Fedorowicza ? Tak mi się waszeć z geby do kogoś bardzo podobny wydajesz, jeno jakbyś za młody trochę.
 
Arango jest offline  
Stary 24-11-2008, 21:51   #47
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Imć Głodowski wychylił duszkiem resztę miodu. Ręką otarł gębę i rozejrzał się po izbie. Żyd już chyba wszystkie stosowne dyspozycje wydał bo kielichy się napełniały piwem. I Koroniarzowi nalano!

- Zdrowie Panowie Bracia!

Brać szlachecka poczęła do siebie przepijać i się weselić. I imć Jerzemu humor dopisywał, aż zaintonował pieśń. Bo jak wielce kontent był lubił sobie prześpiewać.

Jestem sobie panem,
Nie dbam ja o złoto,
przepiję z ochotą;
ani pomnę o mej zgubie,
gorzałeczkę z piwkiem lubię.


Już po kilku wersach dołączyły nowe głosy, by po chwili w izbie już niemal wszystkie szlacheckie gardła śpiewały.

Oto to ja pan, pan, oto to ja pan, pan
oto to ja pan, pan, I o nic nie dbam

Nie dbam o kontusze,
niech gardła nie suszę;
ani też dbam o wysługi
ten przepiję, będzie drugi.


Pan Jerzy wybuchnął gromkim śmiechem.

- Tak dobrze mi tutaj! Jeno gdzie jest moja kompania? Zdziwił się gdzie jest jego towarzystwo bo nie zwrócił uwagi kiedy imć Bończa się od niego odłączył. Ale nie turbował się wielce bo insze rzeczy mu w głowie teraz były. Potańcował z szabelką, miodku zakosztował jeno jeszcze…

Żyda ucapił za pejsy bo to wielce niefrasobliwie podszedł do niego. Myśląc pewnie, że jak w takim dobrym humorze jest to za brodę go nie wytarga.

- Aj waj, aj waj. Mości Panie mniej zlitowanie.
- Capie nie chrzczony! A słuchaj dobrze i mnie do cholery nie przyprowadzaj. Balię do alkierza mi wnieście i kąpiel naszykuj. A i niech ta dziewka po rzeczy moje do prania przyjdzie. Na jutro chce, żeby były uprane i wysuszone.
To mówiąc na dziewkę wskazał, która mu w oko wpadła.

Nim do alkierza się udał zdrowie z panem Niewiaromskim i Sroczyńskim wypił ale mu do gustu nie przypadali bo to pod strzechą mieli fantazji tyle co w chłopskiej chałupie uraczyć można. Z pieczonej szynki jeszcze kawał mięsa ukrał i ku alkierzu się udawał. Jeszcze go pan Janusz Brodzicki wstrzymał, a posturą tura przypominał więc i usarza by wstrzymał. Już coś prawić zaczynał o rezunach i inszych podłotach ale pan Głodowski w dyskurs nie chciał się wdawać. Już co inszego miał w głowie. Już rozum mu nie mówił co ma czynić. Uchylił drzwi i uśmiech mu się odmalował na twarzy. Nie pierwszy tego dnia i pewnie nie ostatni. Ale widok jaki obaczył wart był niejednego. Przestąpił próg i drzwi zawarł. I długo nie wychodził.


 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 24-11-2008 o 21:59.
baltazar jest offline  
Stary 02-12-2008, 14:37   #48
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Cóże ci, Dmitrij? - zmarszczyła się Tatarzynka. - Zali ty...
Nie skończyła, gdyż Bończa podszedł do nich i rzutu Kozakowi pogratulował.
Obaczył, kto nożem cisnął - pomyślała, ale nie zdało się jej, aby Litwin miał jej mały figielek imć Głodowskiemu wykręcony popsować.
- Myśmy się gdzieś już nie widzieli ? Pod Ochmatowem może ? A może za Pawluka czy pod Perejesławiem za Fedorowicza ? Tak mi się waszeć z gęby do kogoś bardzo podobny wydajesz, jeno jakbyś za młody trochę.
- zagadnął Zaporożca mości Bończa, twarz Dmitrija bacznie lustrując.
Tatarzynka klepnęła Litwina w ramię i poratowała jego dziurawą pamięć.
- A mówią, że i podobny, toć to Dmitrij Czornyj, Hryćkowy syn, ociec jego atamanem był...
I złą miał śmierć - pomyślała, ale nie dokończyła.
- Dmitrij, poznaj mości Jacka Bończę, żołnierza zawołanego i zacnego szlachcica, krajana mojego, bo i on takoż z Litwy ród wiedzie. Mości Jacek w potrzebie, o której już ci rzekłam, uczestniczy i... ale co tak gwarzyć będziemy na sucho pode karczmą jak pachoły, pod dach chodźmy.
W karczmie Nuszyk rozparła się wygodnie na ławie i krzykiem popędziła Żyda do usługiwania. Kiedy Żydzina, łapiąc się za brodę i pejsy, bo pora już była późna i znać, że już go za nie poszarpano, pomknął hyżo, Tatarzynka nachyliła się do Bończy i wyszeptała:
- A gdzież to nasz bohatyr, mości Głodowski?
- A nie wiem. Może owoce zwycięstwa gdzie zbiera
- uśmiechnął się Litwin pod wąsem.
- A frater ka?
- Znikł gdzie... ale pewnikiem jako i w karczmie ostatnie, dziewkę jakowąś zdybał nasz świątobliwy. Martwić się nie ma o co.
- A jużci. Martwić się będziemy dopiero, jak z tych amorów wyciągać go będzie trzeba.
- Wypominać ja waćpannie nie będę, przez kogo z karczmy ostatniej chyłkiem wyjechaliśmy.
- To nie wypominajcie, panie Jacku!
- warknęła Nuszyk, ale rozpogodziła się zaraz, jakby słoneczko zza chmur wyjrzało. - Ooooo, miodek!
Nuszyk powąchała złocisty napój i stoczyła krótką walkę z samą sobą. Jako prawosławna mogła pić, ale stare przyzwyczajenia brały często górę i po każdym wzniesionym kielichu obawy ją dręczyły, że Bóg gniewny jest za jej rozpasanie.
Jeden wszak nie zaszkodzi. Dla zdrowotności to ino - wytłumaczyła sama sobie i miodku posmakowała.
- Zacny napitek... Dmitrij, my za Kreczyńskich córą porwaną gonimy. Tydzień temu zjechali my z Ostapem do Andrzeja Kreczyńskiego w gościnę, znasz ty historię, imć Kreczyński, niech spoczywa w spokoju, Ostapa w sądzie wybronił i dobrodziej to był nasz. Zgliszcza jeno zastali. Rezuny jakoweś, czerń zbuntowana, co to pono wcześniej klasztor łubieński złupili i dziewkę jeszcze jedną po drodze porwali, dwór oblegli i zdobyli. Zacnego pana Andrzeja na śmierć zamęczyli, smyków jego potopili w studni, a córkę ze sobą hen powiedli. Jarema już uniwersały wydał, żeby hultajstwo łapać, wdzięczność swoją obiecując.
Ostap za rozkazami poszedł, a ja się z mości Jackiem i fratrem naszym, co tam się gdzieś zapałętał, za rezunami gonimy.

Nuszyk urwała i po chwili wahania nalała sobie jeszcze jeden kielich. Naczynie w dłoni obracała i wahała się, czy prawdę całą rzec, o tym jak dworek zdobyto, o zdradzie Wierchuckiego, o księgach nieszczęsnych.
- Idź ty z nami, Dmitrij - rzekła nagle. - Mało nas, a twoja szabla wielce by nam pomocną była. Jeślić ci moja i Ostapa wdzięczność za mało, Jarema cię ozłoci, że jako magnat będziesz paradował.
 
Asenat jest offline  
Stary 02-12-2008, 18:56   #49
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Bończa palnął się dłonią w czoło
- Tak mi się waszmości gęba znajoma wydała. Znałem ja ojca waszeci ze służby u hetmana Koniecpolskiego. Prawy człowiek był i żołnierz dobry. Witamy w kompaniji.

Popatrzył na Tatarkę marszczącą się na miodem.
- A aśce co przecież dobry ? A przecież z miodu nie owoców, nawet jak waćpannie dawna religia wzbrania to jeno wina.

Sączył napitek i przysłuchiwał się jak Nuszyk wyjaśnia rzecz jaka ich do karczmy sprowadziła.
Gdy skończyła obtarł wąsy i pochylił się ku Kozakowi.

-
Waćpana Kozacy słuchają, może będzie trzeba chłopstwo bić, może na Osmana pójdziemy. Pod jakim wodzem łupy zebrać można lepsze jak nie pod "Podpalaczem" ? - użył przezwiska Jaremy jaki nadali mu Moskwicini dziesięć lat temu z okładem.
- Ale do służby do niego wielu się garnie, ale mało dostaje. Wdzięczność jego trudno zdobyć, a tu ot na wyciągniecie reki leży. Co ci mości Grihoriju czerń ? Zali wy kiedy o nią dbali ? Na wojnę jak przy was szła chyba... Sami się przecie zwiecie "szlachetnie urożonymi Kozakami".
- Książe wojewoda największy pan tu teraz jak hetman pomarł. Sześc tysięcy wojska ma najlepszego. Panny uratować, rezunów na pal i na wojnę na Turka iść. Ot co może nas najlepszego czekać.

- Jedz z nami mości atamanie.

Roześmiał się i ruchem ręki Żydowi kazał miodu jeszcze przynieść.

- Wypijmy za wyprawę i jedzmy.
- Ooo i oto nasz druh imć Głodowski

Faktycznie pan Głodowski z alkierza wylazł a minę miał taka jak kot co do sperki przed chwilą się dorwał. Podszedł do stołu wąsa podkręcając.

Bończa pokazał mu ławę i zaprezentował Kozaka.
- Oto mość Dmitryj Czornyj syn sławnego atamana Hryćki Czornego co pod Hetmanem ze mną służył - jakby uprzedzając protesty pana brata tłumaczył pan Jacek - jeśli zgodzi się z nami jechać szablę sławna zyskamy bo głośny on już ataman i mir ma u Kozactwa.

- No napijmy się się na drogę, fratra z siana wyciągnijmy i jedzmy co spieszniej - zatarł ręce, widać wyprawę w lepszym świetle już widział
























-
 
Arango jest offline  
Stary 02-12-2008, 19:23   #50
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Z owoców czy nie, waści ani ja nie imam w Świętej Księdze obeznany. Ja włosa na czworo dzielić nie zwykłam, a jedno wiem: jako że w ostatniej karczmie miodku łyknęłam, pokarał mnie Bóg za moje łakomstwo i oczy mi przesłonił, przez co mnie ów kozaczyna mógł kułakiem strzelić!
Nuszyk dzbanisko z miodem bliżej siebie przysunęła i na mości Głodowskiego, który po niego sięgał spode łba spojrzała i mocniej naczynie ucapiła.
- Ale tą razą nic nie będzie, bo ja teraz dla zdrowotności piję, bo mi się choróbsko jakoweś ode Mazura zatraconego przyplątało i z nosa mi ciurka! Dla zdrowotności Prorok zezwala! - rumieńce ostre twarz Tatarzynki podbarwiły i zdało się Litwinowi, że Nuszyk bełkotać już zaczyna. Nie dziwota - słabe ode zawsze były głowy tatarskie.
Nuszyk wiązania kaftana pod szyją rozluźniła i rozparła się na ławie jeszcze wygodniej, a po karczmie takim wzrokiem potoczyła, że znać było, że zwady jakiej rychło szukać będzie.
- Nuże, Dmitrij, prosić się nie daj, ty wiesz, że ja prosić nie lubię!
 
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172