- Z owoców czy nie, waści ani ja nie imam w Świętej Księdze obeznany. Ja włosa na czworo dzielić nie zwykłam, a jedno wiem: jako że w ostatniej karczmie miodku łyknęłam, pokarał mnie Bóg za moje łakomstwo i oczy mi przesłonił, przez co mnie ów kozaczyna mógł kułakiem strzelić!
Nuszyk dzbanisko z miodem bliżej siebie przysunęła i na mości Głodowskiego, który po niego sięgał spode łba spojrzała i mocniej naczynie ucapiła. - Ale tą razą nic nie będzie, bo ja teraz dla zdrowotności piję, bo mi się choróbsko jakoweś ode Mazura zatraconego przyplątało i z nosa mi ciurka! Dla zdrowotności Prorok zezwala! - rumieńce ostre twarz Tatarzynki podbarwiły i zdało się Litwinowi, że Nuszyk bełkotać już zaczyna. Nie dziwota - słabe ode zawsze były głowy tatarskie.
Nuszyk wiązania kaftana pod szyją rozluźniła i rozparła się na ławie jeszcze wygodniej, a po karczmie takim wzrokiem potoczyła, że znać było, że zwady jakiej rychło szukać będzie. - Nuże, Dmitrij, prosić się nie daj, ty wiesz, że ja prosić nie lubię! |