Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2008, 11:28   #116
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Narindra położyła się na posłaniu i otuliła szczelnie śpiworem, jednak mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Oczy szczypały ją niemiłosiernie, miała wrażenie, że cały piasek Sahary znajdował się teraz pod jej powiekami. Przewracając się z boku na bok, wsłuchiwała się w odgłosy nocy. Wydawało jej się, ze leży tak całą wieczność. W końcu wycieńczona ciężkim marszem i silnymi przeżyciami zapadłą w płytki, niespokojny sen.

Africa stała na środku polany, na której zatrzymali się na nocleg. Wszystko w koło spowijała atramentowa ciemność. Jednak jej wydawało się, że na linii lasu, który teraz przybrał makabryczne powykręcane formy, znajdują się jakieś przerażające istoty.






Na wpół ludzie, na wpół dzikie bestie gięły swe zniekształcone ciała w ekstatycznym tańcu. W głowie, Narindry rozbrzmiewała dziwaczna, pulsująca muzyka. Istoty zbliżały się powoli. Dziewczyna nie mogła się ruszyć, próbowała krzyczeć, ale z jej zaciśniętego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Stwór o głowie słonia i jarzących się wściekle czerwonych oczkach, złapał ją za nadgarstek szponiastą ręką. Jego dotyk palił jak żywy ogień. Z drugiej strony hojnie obdarzony przez naturę mężczyzna, który zamiast twarzy miał pysk hipopotama chwycił ją mocno za ramie. Jego haczykowate, zdeformowane palce raniły jej skórę. Jednak najstraszniejszy był ich przywódca humanoidalna istota o głowie lwa i świecących złotych oczach, które zdawał się zaglądać w najgłębsze zakamarki jej duszy i mówić - Wiem o Tobie wszystko, niczego nie ukryjesz... Potworzy ciągnęły ją powoli w stronę ciemnej ściany lasu. Czym bliżej dżungli, tym wyraźniejszy stawał się słodkawy zapach zgnilizny. Kobieta próbowała się wyrywać, jednak jej ciało pozostawało wiotkie i obojętne, jakby dosięgnął je jakiś paraliż. W pewnej chwili poczuła na swojej nodze coś obłego i odrażająco śliskiego. Spojrzała w dół, z przerażeniem stwierdziła, że jest naga, a po jej łydce do góry pełznie wielki, czarny wąż. Nagle gdzieś zza pleców dobiegł do niej znajomy głos...


- Obudź się, to tylko koszmar... Narindra...


Africa walczyła, ze wszystkich sił, żeby się obudzić. Gdzieś w środku miała niezachwianą pewność, że jeśli nie uda jej się to zanim koszmarne kreatury, wciągną ją w mroczną knieję, nie uda jej się to już nigdy.

Kobieta raptownie otworzyła szeroko oczy, je ubranie było mokre od potu, a ona sama leżała w skotłowanym śpiworze. Przez chwilę chciwie łapała powietrze, serce o mało ie wyskoczył jej z piersi. Wąski, srebrzysty sierp księżyca świecił nad jej głową.




Na posłaniu obok siedziała Simone a tuż obok niej przycupnął znajomy kształt, szerokie ramiona, księżyc na chwilę oświetlił jego twarz, Timoty.

Nagle mężczyzna zerwał się na równe nogi i biegiem ruszył w kierunku, gdzie jeszcze przed chwila Narindra widziała zniekształcone ludzko-zwierzęce sylwetki.

- [Coś się dzieje. Lepiej się nie podnoś... - wyszeptała do niej Simone.

Africa zamarła nasłuchując odgłosów dobiegających, z przecinanego światłami latarki, mroku.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(
MigdaelETher jest offline