Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2008, 21:08   #517
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Powoli ruszacie do swoich zajęć, obserwując się czujnie jak dzikie psy, gotowe rzucić się sobie do gardeł przy najlżejszym podejrzanym ruchu. Atmosfera śmierci, podsycona pełnymi nienawiści spojrzeniami zdaje się wypełniać polanę, ścieląc się wraz z mgłą u waszych stóp, spinając mięśnie i wyostrzając zmysły. Z Waszym nastrojem boleśnie kontrastuje fakt, że otoczenie zupełnie się nie zmieniło. Poczytujecie sobie niemal za osobistą obrazę, że przyroda nie płacze nad losem Maureen. Las, przez większość Waszej wędrówki niemal martwy, teraz tętni życiem. Ptaki śmigają pomiędzy gałęziami, jelenie dostojnie przemierzają swoje ścieżki, eskortując stadka łań, w poszyciu radośnie buszują myszy i ryjówki. Tylko jednej istocie odmówiono udziału w tym tańcu życia.

Anzelm, zataczasz coraz szersze koła, lecz bez rezultatów. Gdzie byś nie spojrzał, widzisz tylko Wasze ślady, głównie Twoje i Nathiela. Brak śladów walki, brak... wszystkiego! Krążysz po obozowisku jak ranny wilk, lecz każdy krok pogłębia Twój żal i rozgoryczenie. Nic... NIC! do wszystkich diabłów! Nie ma nic, najmniejszego śladu, jakby zabójca rozpłynął się w powietrzu, jakby sam był powietrzem! Wściekły miotasz się jeszcze przez jakiś czas po polanie, po czym ruszasz wgłąb lasu. By całkowicie spalić ludzkie ciało potrzeba dużo drewn i czasu. Kursujesz do i od lasu licząc, że wysiłek włożony w budowę stosu pogrzebowego odegna od Ciebie rozpacz i poczucie winy. Jednak nie możesz nic poradzić na to, że w Twojej głowie echem odbijają się słowa Maureen: "Jesteś taki słaby, Anzelmie...".

Fosth'ka, omijając wzrokiem towarzyszy ruszyłaś do posłania kobiety. W zasadzie spodziewałaś się tego, co zastaniesz. Bez leków, bez eliksiów, bez modlitw jej stan nie mógł się poprawić.Oczyszczenie rany sprawiło, że gorączka zelżała nieco, lecz nadal jest. Tei'nerka oddycha nieco spokojniej, możliwe, że nie jest już nieprzytomna, a głęboko śpi, regenerując organizm. Wydaje Ci się, że człowiek byłby w gorszym stanie, ale i tak na konia wsiądzie najwcześniej za tydzień. Zastanawiasz się jednak jaki jest sens brania jej ze sobą w dalszą podróż. "Codzienna" Foth'ka by tak nie pomyślała, teraz jednak, przesiąknięta żalem i wściekłością myślisz inaczej. Jaki sens jest wlec ranną w dzicz, w której możecie spodziewać się tylko dalszych wrogów. Zginie przy pierwszej potyczce, gdyż nie będzie jej miał kto chronić. Nie ma gwarancji, że dotrzecie bezpiecznie do zamieszkałych terenów, gdzie będzie ją można zostawić. Westchnęłaś. Masz wrażenie, że jesteście w sytuacji bez wyjścia. Macie ranną, z którą niewiadomo co zrobić. Łowczyni została zabita w jakiś niepojęty dla Was sposób - co oznacza, że każdy z Was może stać się następną ofiarą. Podróżujecie na ślepo licząc, że tei'ner nie zostali wybici przez nieumarłych. A na końcu tej drogi czeka ktoś na tyle potężny, żeby sterroryzowac pół wyspy. W obliczu tego wszystkiego wręcz niepojętym jest, że nikt nie chce wracać do cywilizacji. Czyżby etykieta "tchórz" była gorsza niż śmierć?

Nathiel, Phaere, stoicie naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Dla Was obojga sytuacja jest relatywnie nowa. Phaere, nie zdarzyło Ci się, by mężczyzna - a zwłaszcza prosty wojownik - ci się sprzeciwił, o groźbach nie wspominając. Ty z kolei, Nathielu, przywykły do bezwzględnego posłuszeństwa wobez kobiet, ze dziwnym zdumieniem obserujesz swoją dłoń spoczywającą na rękojeści miecza. Czy sprawił to czas spędzony poza siedzibami drowów, gdzie kobiety innych ras traktowały Cię jak równego sobie (o ile w ogóle jakoś), czy też ta wyspa ma na Was wszystkich jakiś dziwny wpływ, zmieniając dotychczasowe nawyki i poglądy? Stoicie naprzeciw siebie, podczas gdy inni odpuścili sobie bezsensowną kłotnie. Czekacie na ruch przeciwnika, podejrzany ruch, który pozwoli Wam wyrzucić z siebie nagromadzone w Was napięcie.
 
Sayane jest offline