Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2008, 22:50   #19
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Clem von Darnock

Do tej pory wszystko szło całkiem sprawnie. Clem pozbył się wścibskiego szlachcica Kastora von Goldberga i sprawnie ewakuował się z dzielnicy Aldig. Tak jak się domyślił, chwilę po jego ucieczce aż wrzało tam od mundurowych. Szedł zamyślony już nieco spokojniej. Myślał nad tym intensywnie… Dlaczego ona? Czy ktoś chciał wrobić biednego von Darnocka? Może chodziło po prostu o nią, a biedny Clem znalazł się nie tam gdzie trzeba… Jak to! Przecież ja byłem tam gdzie trzeba! Zaczął kłócić się ze swymi myślami. Problem w tym, że młodzian kompletnie nie pamiętał, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Fakt ten dopełniał niesamowitej frustracji, jaka go ogarnęła z powodu bezradności. Pogoda zaczęła się psuć. Śnieg delikatnie opadał z nieba na twarz Clema. Wszedł na ulicę, oddzielającą Tempelstadt i Aldig…i już miał podnieść głowę w kierunku bijącego dzwonu świątynnego gdzieś na wieży…

- Uwagaaaaa!

Woźnica złapał za lejce, aby powstrzymać konie przed stratowaniem bezmyślnego człowieka. Powóz wpadł w poślizg i uderzył bokiem o pokaźną zaspę. Osłupiały ze strachu von Darnock odskoczył w bok. Stary, barczysty woźnica zeskoczył na ziemię z batem w dłoni. Jego czarno żółte ubranie świadczyło o przynależności do Gildii Przewoźników Miejskich, którą powoli i skutecznie wypierały bardziej dochodowe linie przewozowe Cesarstwa. Spojrzał z pod krzaczastych, czarnych brwi wzrokiem rozjuszonego byka. Długie brudne włosy opadły mu na twarz. Smarki z nosa opierały swoją konstrukcję na długiej brodzie, równie zaniedbanej co i włosy. Całości dopełniał ośnieżony, brązowy kapelusz. W głowie Clema pojawiło się dziwne wrażenie, że to chyba nie koniec problemów na dzień dzisiejszy…

- I co teraz patałachu? Jeżeli koła są uszkodzone, to mi za nie zapłacisz!





Katedra Shallyi w Nuln

Fabian von Eichendorff

Fabian zamknął drzwi i ruszył na tłoczne o tej godzinie ulice przy murach Starówki. Ludzie opatuleni w szaliki i wełniane płaszcze brnęli pospiesznie obijając się o detektywa. Wyciągnął z kieszonki płaszcza guzik, który znalazł niedaleko miejsca zbrodni. Dopiero teraz zauważył odcisk palca z krwi. Ledwie widoczny. Zatrzymał się i zamyślił… Płatki śniegu zwilżyły jego twarz, która spojrzała w niebo. Między zawieruchą śnieżną od strony południowej kłębił się gęsty dym z kuźni i warsztatów. Świątynne dzwony skończyły bić. Gdzieś w oddali usłyszał odgłos maszerującego wojska…

- No tak… - powiedział sam do siebie.

Spojrzał jeszcze raz na guzik i pojął, że ma w dłoni element ubioru osoby, która czynni współpracuje z miejscową instytucją. Pytanie z jaką? Gildie? Garnizon? Pałac… Skąd krew na guziku? Ruszył w kierunku palącej się sterty śmieci, przy której ogrzewa się banda dzieciaków. Złapał jednego z nich za ramię. Chłopak opatulony w stare szmaty i ubrania, odsłonięte miał jedynie oczy. Spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

- Chłoptasiu… - odezwał się Fabian.

- Kopsnij Szylinga… - odezwał się chłopiec, po czym wyciągnął dłoń.

Carla di Olesi i Eik Vangalar

Szybki przejazd po mieście i zebranie sprzętu zdecydowanie poprawiło humor woźnicy tanich linii przewozowych z Nuln. W ten dzień zarobi. Carla wciąż zastanawiała się nad dziwnymi poszlakami i tajemniczym amuletem. Miasto aż huczało od plotek, opowieści i innych bajek jakie opowiadali miejscowi na temat teatru i zbliżającego się Hexensnacht… W drodze do Tempelstadt woźnica stał się nawet rozmowny i uraczył kawałkiem jabłecznika swojej żony.

- Dobrze pracuje w kuchni… - rzekł przez okienko. – Szkoda, że nie jest taka ruchliwa w łożu!

Za małym okienkiem od strony woźnicy, wybuchł gromki śmiech i seria niemiłych słów w kierunku koni. Carla wyjrzała przez boczne okno i dostrzegła mury starówki. Mróz wymalował na szkle piękne wzory co również przykuło jej uwagę. Patrząc na miasto zaczynała rozumieć jak mało o nim wie, mimo tego, że od tak dawna tu mieszka. Dzwony świątynne zaczęły bić. To znak, że kapłani Morra udają się na procesję, aby błogosławić zmarłych. Carla potrafi odróżnić dźwięk dzwonu każdej świątyni tego miasta. Czasami okazuje się to przydatną umiejętnością. Spojrzała na Eika i uśmiechnęła się. Ten nie wiedząc o co chodzi zrobił zdziwioną minę.

- Uwagaaaaa!

Głos woźnicy rozbrzmiał niby grom. Eik odruchowo złapał się mocno osadzonych części wnętrza. Po chwili powóz uderzył prawym bokiem o coś twardego, a Carla wylądowała w ramionach Eika …

- To chyba nie świątynia… - powiedział zakłopotany Vangalar.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 05-02-2009 o 20:12. Powód: Usunięcie fragmentu Manniego i redagowanie tekstu
DrHyde jest offline