Potężny huk wystrzału odbijał się echem w głowie Erici. Stanowczo za blisko stała, by mogła to zignorować. Chwilę to trwało, nim dziwne brzęczenie ustało w jej uszach. Zauważyła, jak pośród strażników pada młody. Tu właśnie objawiała się pierwsza wada, jeżeli chodzi o przynależność do władz miejskich. Trzeba czekać na pierwszy ruch. Jak reprezentować ład i porządek z oderwaną głową? Dziewczyna ucieszyła się w duchu, że to nie była ona, jednak mało miała czasu na zastanowienie się. Prawdę mówiąc, od razu po wystrzale, gdy trochę oswoiła się z wszechobecną ciszą, oraz tym, że sierżant coś mówi, a ona nie słyszy, rzuciła się za uciekinierem. Nie miała zamiaru zostawić sukinsyna całego. Zbyt dużo cholernego nieszczęścia się jej zdarzyło w tym mieście by po prostu stać biernie i nic nie robić.
Grunt to praca w grupie. Jeżeli ktoś się na to nie porwie, nie ma na co liczyć. W tej chwili goniła opryszka, biegła bliżej budynków, aby nie utrudniać magowi, czy strzelcom strzelanie do celu. Zamierzała go zatrzymać, a nie zabić, jednak nigdy nic nie wiadomo. W szczególności, gdy do spółki dołączył się krasnolud, który chyba daru do konwersacji nie miał. |