Rycerz Gerhard Otto von Huldbringen i wierny giermek Trubald z Reiklandu Gerhard Otto von Huldbringen wraz ze swym wiernym i niezastąpionym głąbem…yyy…to znaczy giermkiem, przedzierał się przez zastępy krzątającego się chłopstwa. Jego klatka piersiowa była tak napięta, że zbroja zaczynała przeszkadzać mu w oddychaniu, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Rycerz wsiadł na konia i spojrzał ponad głowy gawiedzi. W oddali dostrzegł małego niziołka, którego o ile dobrze pamiętał nazywano Dymnym Zielem. Von Huldbringen od dawien dawna zastanawiał się nad kultura innych ras i nie mógł pojąć wielu rzeczy. Jak można nazwać kogoś Dymnym Zielem…
Nagle z zadumy wyrwały go okrzyki niziołka. Mowa była śmiała i mądra. Gerhard nie spodziewał się tylu mądrych ludzi i nieludzi w jednym miejscu. Nawet prosty miejscowy motłoch zaskakiwał go wiedzą… Ciekawe…
Zbrojny w końcu przedarł się przez tłum do punktu dowodzenia. Określił go po obecności Karla, którego polubił niezmiernie. Pozwolił mu dokończyć i rzekł podniesionym głosem: - Prawda to w słowach jego. Niech Morr przyjmie ją do swych ogrodów. Wy dobrzy ludzie posłuchajcie! Jam Gerhard Otto von Huldbringen! Wielki i światły rycerz, obrońca dobra gnębionego przez zło, wybawiciel małych mieścin i sługa Imperium także. Będę kroczył drogą sprawiedliwości przez lasy, łąki i tam gdzie idziemy Zła się nie ulęknę! Możecie się czuć bezpiecznie… - rycerz spojrzał na Karla, który w tym samym czasie padł ofiarą obserwacji Trubalda. – Tak właściwie to gdzie idziemy? – zapytał Gerhard z wyraźnym zainteresowaniem. |