Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-12-2008, 09:45   #41
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Tak jak Alfred przypuszczał ludzie przeoczyli ślady wokół spichlerza. Jednak nie było się czemu dziwic, każdy wie przecież że w nocy radzą sobie oni jak ślepe krety na powierzchni. Niziołek szedł przez chwilę śladami, które znalazł, aż natrafił na kupę kompostu. Zapach nie był przyjemny, ale wychowany na wsi strażnik pól był przyzwyczajony do takich zapachów. W tym miejscu było na tyle dużo różnych śladów, że nie mógł już wywnioskowac, gdzie udała się tajemnicza istota. Było jednak pewne, że we wsi już jej nie ma i przeszukiwanie domostw nic nie da.

W stercie kompostu znalazł jakąś szmatę. Początkowo wydawało mu się to nie ważne. Aczkolwiek po chwili bezowocnego rozglądania się Zieledymny postanowił zabrac ją ze sobą. Ostrożnie, gdyż nie chciał się utłuc zgniłymi odpadkami, podniósł szmatę za pomocą bełtu z kuszy. Nie zwlekając razem ze swoją zdobyczą wrócił z powrotem.

- W spichlerzu i okolicy już nikogo nie ma - oświadczył stając przed towarzyszami broni. - Za budynkiem są niewyraźne ślady. Sprawca tego zamieszania już się z pewnością oddalił. Znalazłem tylko to - upuścił znalezioną szmatę na środek podłogi, tak by wszyscy ja zobaczyli.
- Nie wiem czy to w ogóle jakiś ślad, ale przyniosłem to tu. Myślę, że nie ma sensu tu tak stac i dumac nad tym co się stało. Idźmy spac. Można wzmocnic straże. Skoro świt powinniśmy jak najszybciej odwieśc kobiety do klasztoru.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 01-12-2008, 10:28   #42
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Magnus pokiwał głową na słowa niziołka.
-Masz racje, może niech ciągle wieśniakom towarzyszy ktoś z nas.
Wszyscy się zgodziliście, pierwszą warte objął Kurt, reszta udała się na spoczynek.

ranek
Zebrała się chyba cała wioska, wszyscy żegnali kobiety i dzieci, tylko Wy byliście jacyś tacy obcy. Nie czuliście się tu dobrze było widać to Wy jesteście obcy, to Wy jesteście nie na miejscu. Nie chodzi bynajmniej o postawę wieśniaków która była serdeczna a... No właśnie jak nie o to, to o co? Nikt z Was nie potrafił tego nazwać. Wasze rozmyślania przerwała dziewczynka, może dwunastoletnia. Przez ramie miała przerzuconą torbę, płakała. Popatrzyła na Was zapłakanymi oczami i podbiegła do Kurta, czemu wszyscy go traktują jako przywódcę?
-Panie, ona... ona..
Dziewczynka nie była wstanie wypowiedzieć więcej w ręce trzymała jakąś kartkę. Wszyscy staliście nie wiedząc co robić, żaden z Was nie miał pojęcia jak zajmować się dzieckiem. W końcu ruszyła się Natasza, zaczęła uspokajać małą w końcu wyjęła z jej ręki kartkę. Kislevitka spojrzała na kartę, no tak zapisana. Odwróciła ją do góry nogami jakby to jej miało pomóc przeczytać, nic nie pomogło. Karl westchnął tylko na Wasz analfabetyzm i wyjął jej z ręki kartkę. Przeczytał ją tak, żebyście tylko Wy słyszeli.
-"Cokolwiek się stanie jedź rano z uchodźcami. To pieniądze na żołd dla żołnierzy z Saldorfu, jeśli będzie jeszcze po co ich wzywać. Niech Cię Rhyia strzeże." Nie podpisane ale chyba wiadomo kto jest twórcą tej krótkiej notki. Kto powie małej?
Mała w tym samym czasie opanowała trochę łzy.
-Ona... ona... zniknęła.
Ludzie patrzyli na Was widać nie wiedzieli o śmierci Ulriki.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-12-2008, 15:04   #43
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Kurt trochę się zdziwił gdy mała dziewczynka podbiegła do niego, ale widział po jej twarzy że odepchnięcie jej w tym momencie będzie dużym błędem. Nie zdążył zareagować , gdy Natasza się zajęła dziewczynką. Zabrała kartkę, którą odczytać potrafił jedynie Karl.
Łzy już tylko pojedyńczo spływały po twarzy dziecka. Kurt wyciągnał do niej rękę i odprowadził trochę na bok. Przykucnał przy niej i spokojnie powiedział do niej parę zdań.
-Jestem Kurt, a Ty? Piękne imie. Słuchaj mnie uważnie Zeldo. Przychodzi taki czas dla każdego człowieka że musi odejść i już nie może wrócić. Ale jak sama widzisz Ulrika pamiętała o Tobie, widzisz?- Kurt wyjął z jednej z kieszeni małego drewnianego konika-Zostawiła to dla mnie żebym CI to przekazał. Powiedziała że mam dać konika dla najśliczniejszej dziewczyny w osadzie. To napewno Ty-uśmiechnął się do niej serdecznie i ciepło-Masz się nim porządnie zaopiekować i pokazać mu miasto. Tak chciała Ulrika zanim odeszła. Nie chciała żebyś płakała i zasmucała swoją piękną buźkę. Masz teraz nowego przyjaciela i masz być dla niego dobra - znowu się uśmiechnął-Pamiętaj też aby trzymać się starszych. Oni będą się Tobą opiekować. I nie smuć się już Zeldo. Kiedyś się napewno jeszcze zobaczycie, a teraz chodz- Wziął ją na ręce-będziesz miała jeszcze małe zadanie w mieście, które też zostawiła Tobie Ulrika, ale to Ci już wyjaśni ten wielki, zbrojny Karl- i podszedł do reszty towarzyszy.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409

Ostatnio edytowane przez Oktawius : 01-12-2008 o 18:17.
Oktawius jest offline  
Stary 04-12-2008, 20:48   #44
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Pożegnań nie było końca. Co chwila jakieś dziecko lub jakaś dziewka zaczynała szlochać. Wyjazd się przedłużał, a przecież mieli wyjechać skoro świt by jak najszybciej powrócić. Okazało się, że nie było to możliwe. Nikt też nie był skory do popędzenia wszystkich.

To tego doszło do tej dziwnej sytuacji, w której najemnicy musieli uspokajać dziecko. List Ulriki wskazywał, że musiała się spodziewać swej śmierci tej nocy. Było to co najmniej dziwne, lecz nie było czasu się tym zajmować. W tej chwili tłum mieszkańców wioski wpatrywał się w najemników, jakby oczekiwali odpowiedzi na pytanie, które nie padło. Alfredowi wydawało się, że ludzie go nie zauważają, gapiąc się w Kurta i Natasze. Był jednak do tego przyzwyczajony jak chyba każdy niziołek. Aczkolwiek ani Kislevitka, ani najmita nie byli kwapili się do wyjaśnienia chłopom nieobecności zielarki.

Zieledymny wiedział, że sam musi wyjaśnić co się stało z Ulriką, bo inaczej te durne spojrzenia nie dadzą mu spokoju przez całą drogę. Bez trudu wskoczył na pobliski wóz. Stanął na nim by jak najwięcej mieszkańców Benesburga mogło go widzieć.

- Ludzie! - krzyknął, by zwrócić na siebie uwagę. - Ludzie...! Widzę w waszych oczach pytanie - uśmiechnął się w duchu do siebie wiedząc, że dobrze zaczął. - Pytanie to nie padło, lecz wiem, że będzie ono was dręczyć. Będzie zaprzątać w m myśli, a przez to osłabiać was w nadchodzących dniach prawdy. Gdzie ona jest?! Gdzie jest Ulrika?! - ucichł na chwilę, jakby chciał by chłopi sami sobie odpowiedzieli. Na prawdę musiał przemyśleć dalsze słowa. - Ona odeszła do lepszego świata - w tłumie dało się zauważyć poruszenie. - Wiem, że w waszej społeczności było ważną osobą. Jednakże oddała za was życie. Dzięki niej mamy czas na odwiezienie kobiet i dzieci w bezpieczne miejsce. Ulrika była guślarką! - zaakcentował. - Użyła swych mocy, by wybłagać wśród bogów bezpieczną drogę do klasztoru. Poświęciła swoje życie dla was, dlategoż nie zmarnujcie tego daru. Nie obawiajcie się przegranej w nadchodzących dniach. Spłaćcie dług wobec waszej zielarki.

Tak zakończył swoją przemowę. Wydawało mu się, że zabobonni chłopi są wstanie w te bujdy uwierzyć. Wydawało mu się, że nie było lepszego wyjścia. Oznajmienie im, że przez mury w nocy przedostali się mutanci mogło by spowodować, że część mieszkańców w panice zbiegłoby z wioski, zostawiając resztę na pewną śmierć.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 05-12-2008, 15:38   #45
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Karl beznamiętnie wpatrywał się w grupę żegnających się wieśniaków. Dawno już przyzwyczaił się do tego, że ludziom nigdy nie dane jest zaznać długo spokoju i szczęścia. Nagle obok Kurta pojawiła się jakaś zapłakana dziewczynka, trzymająca w ręku jakąś kartkę. Przez krótką chwilę Natasza starała się nieporadnie pocieszyć dziecko, w końcu jednak zrezygnowała i wyjęła karte z kurczowo zaciśniętej dłoni. Widząc w jaki sposób trzyma ona wiadomość Karl z westchnieniem odebrał ją jej i sam przeczytał zniżając głos na tyle by usłyszeli go tylko członkowie drużyny.

To co działo się w wiosce powoli utwierdzało go w przekonaniu, że ich wróg nie jest pierwszą lepszą bandą zwierzoludzi. Musiał być ktoś kto nimi sterował. Karl zazgrzytał zębami, gdy dotarło do niego, że przeciwnik po prostu się z nimi bawi.

"Ale na Myrmidię niech sczeznę, jeśli ten piekielnik nie pożałuje swojej poufałości. Nauczę go co znaczy nie docenianie wroga, pozostaje tylko problem jak to zrobię..."

Rycerz spochmurniał i zaklął cicho, gdy zobaczył Kurta prowadzącego w jego stronę dziewczynkę. Ze zrezygnowaniem spojrzał w oczy dziecku, po czym odchrząknął.
- Z tego co pisze na tej kartce wynika, że Ulryka życzyła sobie, byś ruszyła razem z uchodźcami. Wspomina też o żołdzie dla żołnierzy w Saldorfie. A teraz... teraz wybacz lecz muszę zająć sie resztą przygotowań.-

Rycerz bez słowa ruszył ku niziołkowi, po czym stanąwszy za jego plecami zaczął mówić. W przeciwieństwie od Zieledymnego nie krzyczał, ale i tak jego głos przebijał się przez szum czyniony przez zmieszanych wieśniaków.

- Tak jak powiedział mój kompan Ulryki już tu nie ma, ale to co zrobiła dla wioski pozostało. Oddała życie w słusznej sprawie i nie ma co dłużej tego roztrząsać, kto jeszcze nie pożegnał się z bliskimi ma teraz ostatnią okazję, za chwilę wymarsz -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 07-12-2008, 11:51   #46
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Rycerz Gerhard Otto von Huldbringen i wierny giermek Trubald z Reiklandu

Gerhard Otto von Huldbringen wraz ze swym wiernym i niezastąpionym głąbem…yyy…to znaczy giermkiem, przedzierał się przez zastępy krzątającego się chłopstwa. Jego klatka piersiowa była tak napięta, że zbroja zaczynała przeszkadzać mu w oddychaniu, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Rycerz wsiadł na konia i spojrzał ponad głowy gawiedzi. W oddali dostrzegł małego niziołka, którego o ile dobrze pamiętał nazywano Dymnym Zielem. Von Huldbringen od dawien dawna zastanawiał się nad kultura innych ras i nie mógł pojąć wielu rzeczy. Jak można nazwać kogoś Dymnym Zielem…
Nagle z zadumy wyrwały go okrzyki niziołka. Mowa była śmiała i mądra. Gerhard nie spodziewał się tylu mądrych ludzi i nieludzi w jednym miejscu. Nawet prosty miejscowy motłoch zaskakiwał go wiedzą… Ciekawe…
Zbrojny w końcu przedarł się przez tłum do punktu dowodzenia. Określił go po obecności Karla, którego polubił niezmiernie. Pozwolił mu dokończyć i rzekł podniesionym głosem:

- Prawda to w słowach jego. Niech Morr przyjmie ją do swych ogrodów. Wy dobrzy ludzie posłuchajcie! Jam Gerhard Otto von Huldbringen! Wielki i światły rycerz, obrońca dobra gnębionego przez zło, wybawiciel małych mieścin i sługa Imperium także. Będę kroczył drogą sprawiedliwości przez lasy, łąki i tam gdzie idziemy Zła się nie ulęknę! Możecie się czuć bezpiecznie… - rycerz spojrzał na Karla, który w tym samym czasie padł ofiarą obserwacji Trubalda.

– Tak właściwie to gdzie idziemy? – zapytał Gerhard z wyraźnym zainteresowaniem.
 
DrHyde jest offline  
Stary 07-12-2008, 15:45   #47
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
wszyscy; wioska
Dzięki Kurtowi, Zelda szybko się uspokoiła. Na twarzy dziecka przez łzy wykwitł uśmiech. No cóż Karl nie wykazał się takim podejściem do dzieci ale przecież nie został tu sprowadzony w charakterze niańki.
W tym samym czasie Alfred wykazał się nielichym talentem oratorskim. Jego mowa nie tylko uspokoiła wieśniaków a dodatkowo podniosła ich na duchu. To jedna z nich zapewniła bezpieczne przejście kobiet do miasta. Nikt jakoś nie martwił się, że przez tyle lat między nimi mieszkała guślarka. W końcu dobrze leczyła, zawsze wszystkim chętnie pomagała, jesli tacy są guślarze to niech ich będzie jak najwięcej.
Jednak na mowie niziołka się nie skończyło, Karl pokazał, że potrafi wykorzystać chwile a do tego zorganizować. Przypomniał ludziom, że dzieło Ulriki żyje i trzeba się mu podporządkować, trzeba zawieść kobiety do miasta.
Również mowa drugiego z rycerzy mimo, że trochę bez sensu i nie nawiązująca do śmierci Ulriki a do rycerza poruszyła tłum. W końcu jest z nimi sławetny rycerz Gerhard. Dzięki staraniom Trubalda każdy już wiedział o tym strasznym pogromcy chaosu i dziewic, ponoć ani chaośnicy ani dziewice się przy nim nie uchowają.
No właśnie Trubald, gdy jego pan zagadał Volgela on podszedł do rycerza i zaczął go obwąchiwać robiąc przy tym miny jakby musiał do wychodka. Jednak długo to nie trwało, postawa Karla mówiła na tyle jasno co sądzi o obwąchiwaniu, że nawet tępawy giermek zrozumiał i przestał swoich zabiegów. Na odchodne zgiął się cztery raz w pas.
No ale w końcu karawana ruszyła, zostawiając Kurta, Karla i Magnusa aby nadzorowali prace i szkolili ludność.

karawana
Jechaliście konno, no przynajmniej Ci którzy konie mieli i potrafili na nich jeździć, reszta usadowiła się na jednym z dwóch wozów lub szło obok. Konie leniwie ciągnęły wóz, cała karawana podróżowała już z dwie godziny i z kolejne trzy musiała jechać aby dostać się do miasta. Powoził Fulko, mąż jednej z kobiet, obok niego siedział Alfred trzymając narychtowaną kusze. Niziołek czuł podświadomie, że wpakują się w jakiś syf. Karawanę prowadziła Natasza jadąc równo z Gerhardem. Całość zamykał Trubald, Jorg i Ashir. Nad wozem leciał tresowany kruk moryty.
Zasadzka w którą wpadli nie zaczynała się o dziwo od przewalonego drzewa ani od wilczych dołów. Zaczynała się od strzału z kuszy zabranej imperialnemu żołnierzowi. Bełt trafił w czaszkę południowca uśmiercając go na miejscu, jego mózg ochlapał Jorga, który zaczął wrzeszczeć. Trubald jak zwykle spóźniony rozejrzał się niepewnie o co chodzi. Strzała wykonana podobnie jak i łuk z którego została wystrzelona przez zwierzoludzi trafiła w Fulka. Chłop dostał w ramię, wypuścił z rąk wodze. Konie wietrząc krew i zwierzoludzi zaczęły szarpać. Wbrew zdrowemu rozsądkowi nie padła druga salwa.

***

Ashir patrzył na wszystko szeroko rozwartymi oczami. Wróg! Dobył szabli i wzrokiem poszukał przeciwnika, nie znalazł go. Znalazł za to kogoś innego. Wysoka prawie dwumetrowa postać w czarnym płaszczu z kapturem zakrywającym całą twarz stała nie daleko za nim. Południowiec klęknął i upuścił szable. Broń gdy dotknęła ziemi rozwiała się. Morryta był gotowy na śmierć.
-Panie.
Postać w czerni podeszła do niego.
-Wstań. Chodź za mną.
Głos był wyprany z emocji. Ashir wstał i poszedł za tym, którego tytułował swoim panem.

***

Zwierzoludzie wyskoczyli na drogę z dwóch stron. Nataszy i Gerhardowie drogę przekroczył wielki koziogłowy stwór. Cały był porośnięty futrem a zamiast nóg miał kopyta. przewyższał każdego z Was nie tylko wzrostem ale i w barach. W rękach trzymał groźnie wyglądający topór.
Obok niego stanęło coś co przypominało skrzyżowanie konia z człowiekiem. Tylko od kiedy konie są porośnięte łuską? Stwór sięgnął po dzidę i zamierzył się w Gerharda.

Jednak i tylna straż nie miała za wesoło. Z zarośli wyszli strzelcy. Pierwszy wyglądał jak człowiek, wyglądałby gdyby nie wielkie nietoperze skrzydła. Odrzucił kusze i wyszarpał miecz. Miecz był naprawdę dobrze wykonany, marienburdzka robota. Mutant zamachał nim z wprawą, widać było, że jest dobrym szermierzem. Wzbił się w powietrze i zaatakował biednego Trubalda. Giermek wyszarpnął swój nędzny, pordzewiały tępy mieczyk i drżącą ręką ustawił go w stronę mutanta. Niziołek widząc to ściągnął spust kuszy, bełt trafił w skrzydło przebijając je. Mutant zaczął gorączkowo machać skrzydłami i trochę obniżył lot. Pechowo nadziewając się na miecz giermka i to w bardzo pechowym miejscu, nie będzie już małych mutantów. Siła padającego ciała wyrwała Trubaldowi miecz z ręki, ten przestraszony otworzył w oczy i spojrzał na mutanta.
Jednak skrzydlaty nie był sam. Było jeszcze dwóch. Pierwszy był nienaturalnie gruby i zamiast jednej ręki miał mackę w której trzymał łuk a dokładnie coś przypominające łuk. W prawdziwej ręce miał solidną pałkę. Jego towarzysz miał twarz owada, kłapnął szczekami na przestraszonego Jorga. Zamiast rąk miał wielkie szczypce. Obaj natarli na chłopa. Jorg wystraszony wycofał się machając siekierką, było widać, że sam nie da rady.

***

W Aldorfie w karczmie "pod linoskoczkiem" wszystkie stoliki były pełne, niektórzy musieli stać przy barze i tam jeść i pić. Tylko przy jednym stoliku były wolne miejsca ale jakimś cudem siedziały tam tylko dwie osoby. Piły piwo.
-Siki.-starszy wyglądał jak czarodziei
-Marudzisz.-młodszy napił się piwa.-Ładnie udawałeś Morra. Nie wkurzy się?
-I tak jest na mnie cięty. Zresztą co mu tam jedna dusza.
-Będziesz miał przesranę, z chęcią to obejrzę.
Czarodziej parsknął coś niezrozumiale pod nosem.

Karl, Kurt; wioska
Dwie godziny ćwiczeń z chłopami. owszem macie szczęście trafili Wam się nad wyraz pojętni podwładni, aż dziw. Gdybyście mieli miesiąc... Nie macie. Usiedliście teraz nie daleko miejsca ćwiczeń, robiąc sobie małą przerwę. Magnus bez słowa podszedł do Was i wręczył po kuflu piwa. Usiadł koło Was, nie odzywając się.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 07-12-2008, 17:29   #48
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Pożegnanie, jak to pożegnanie. Natasza jednak nie spodziewała się, że wieśniacy nie wiedzieli o tym incydencie, który wydarzył się w nocy. Dopiero teraz do niej dotarło, kim była dla nich ta stara guślarka. W pewnym momencie podleciała małą dziewczynka, zapłakana, z kartką w rękach. Kislevitka niezbyt przepadała za dziećmi, ale zrobiło jej się żal małej, i jakoś mężczyźni nie kwapili się pierwsi. Tak naprawdę, to nie wiedziała, co powiedzieć, za to wzięła kartkę od małej i próbowała przeczytać. Po kiego, to sama nie wie, może liczyła że coś po jej języku będzie, chociaż i tym niezbyt dobrze czytać i pisać umiała, lepsze to niźli staroświatowy. Potem zaś Niziołek przemówiło wszystkich, chcąc pocieszczyć mieszkańców wioski, i tak dalej. Rycerz chciał się wycwanić, podobnie jak poprzedniego dnia, kiedy zaproponował dziewczynie spanie w oddzielnej sieni, a wyszło, że nic nie wie. Natasza stała tylko przy swojej klaczy, ograniczając się do obserwacji. Nie zatrudniła się przecież tutaj, aby czarować uśmiechem, i gładką gadką.

W końcu ruszyli. Natasza w takich sytuacjach była czujna jak łowca. W końcu była przepatrywaczką w armii, i swoją robotę starała się wykonać jak najlepiej. Przeczesywała teren wokół karawany, czasem lekko zwalniała przyglądając się ciemności głęboko w leśnych zaroślach. W kaburach miała dwa nabite pistolety, zawsze była przygotowana. No i stało się, Kislevitka nie wierzyła, że karawana dojedzie ze spokojem. Zaczęło się typowo, to znaczy, nie wiadomo, co, gdzie i jak. Poleciał pierwszy bełt, i rozwalił ciemnoskóremu łeb. Natasza długo się nie zastanawiała, gdy poleciała druga strzała. Wyjechała na przód, wodze włożyła do ust, aby móc kierować koniem, kiedy ręce miała zajęte. Tak się jeździło na stepie, walcząc z wrogiem. W rękach miała swoje pistolety. Skręcała konia, aby móc się rozglądać na boki. I wypadł jakiś mutant, jak zwykle prezentował to, czego ludzie się bali. Wielkie, tępe bydle, spaczone chaosem, które żywi się krwią poległych. Dziewczyna widziała już niejedno takie stworzenie. Stał, próbując chyba ich przestraszyć. Obok niego stała kolejna cholera, i zamachnęła się swoją dzidą na rycerza.

Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, rycerz zaczął... no właśnie, nie bardzo wiedziała jak ma to potraktować. W ogóle go nie słuchała, gdyż ciągle bredził. Strzała ze świstem przeleciała mu nad głową, gdy ten ścierał ślinę z jej buta. Czuła przemożną ochotę kopnięcia go w ten zakuty łeb, ale zreflektowała się w obliczu zagrożenia. Potężny zwierzoczłek właśnie szarżował. Natasza uniosła pistolet tuż nad głową rycerza, i celując prosto w klatkę stwora, napięła kurek i strzeliła. Potężny huk wystrzału przetoczył się przez okolicę, chmura dymu okryła przez chwilą rudowłosą Kislevitkę i Gerharda. Przestała się przejmować rycerzem i odjechała kawałek dalej. Kula trafiła dokładnie tam, gdzie miała. Bestia zatoczyła się do tyłu, plując krwią, jednak po chwili zaryczała dziko i rzuciła się z toporem na Nataszę. Trochę ją to zdziwiło, ale poprawiła mu z drugiego pistoletu. Rozległ się kolejny grzmot. Trafiła w ramię, gruchocząc je, bestia upuściła swój topór. W międzyczasie schowała pistolet i wyjęła miecz, wobec bezbronnej bestii była tylko jedna opcja, dobić. Dziewczyna zamachnęła się potężnie mieczem w odsłonięte gardło. Jucha siknęła ochoczo, a zwierzoczłek padł na plecy, charcząc krwią i drgając w konwulsjach.

Wzięła wodze do rąk, rozejrzała się uważnie po okolicy. Chłop na wozie był atakowany przez mutanta. Skręciła ostro konia, i krzykiem ponagliła swoją klacz do ruchu. Zamierzała zaszarżować na tego, co atakuje Jorge’a, chyba, że ktoś po drodze ją zaczepi.
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 07-12-2008 o 19:31. Powód: plują :S
Revan jest offline  
Stary 07-12-2008, 18:51   #49
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Rycerz Gerhard Otto von Huldbringen i wierny giermek Trubald z Reiklandu

Gerhard jechał dumnie na swym rumaku. Rozglądał się na boki i podziwiał uroki natury. Nie koniecznie te związane z przyrodą. Natasza stała się obiektem zainteresowania von Huldbringena. Była inna niż kobiety, które znał do tej pory. Fakt dlaczego tak jest, stał się impulsem intensywnego myślenia. Z czego rycerz był nie do końca zadowolony…
Nagle przed zamyślonym rycerzem pojawiło się dwóch mutantów, zrodzonych z sił plugawego Chaosu. Von Huldbringen bez zastanowienia wyrzucił z Siebie potok słów:

- O Sigmarze! Dodaj nam sił w walce z tymi plugawymi sługami mrocznych Bogów Chaosu. Wy! Tak wy! – Gerhard wskazał na przeciwników. – Brzydzę się wami i waszą wiarą! Szykujcie się na śmierć potwory!

Splunął od uroku przez lewe ramie. Pech chciał, że jego ślina spadła na nogę Nataszy. Spojrzał na Nataszę i zrobił najbardziej poważną minę w swoim życiu, co było strasznie trudne.

- Nie lękaj się niewiasto. Ja Gerhard Otto von Huldbringen cię ocalę!

Dopiero teraz zauważył dziwna minę kobiety i obfitą ślinę na nodze… Zwierzoczłek podniósł dzidę…zamierzył się w Gerharda…i rzucił z całych sił…

Tymczasem…

Trubald spojrzał na nieruszającego się potwora ze skrzydłami. Zdziwiona mina giermka mówiła sama za siebie. Zapewne niziołek również nie wierzył w to, co się stało. Trubald popatrzył w kierunku Jorga i zrobił groźną minę, która bardziej przypominała wyraz twarzy człowieka srającego w boleściach. Złapał za pierwszy lepszy kamień i rzucił prosto w łeb bestii z łukiem. Nie dało się ukryć, że zwrócił tym na siebie uwagę i to nie tylko zwierzoczłeka, ale również jego łuku. Giermek zagryzł wargi i rozejrzał się szybko. Dostrzegł swego Pana i ruszył biegiem w tamtym kierunku. Niestety potknął się o denata i padł pyskiem w glebę. Zwierzoczłek wystrzelił…

Tymczasem…

Rycerz schylił się siedząc w siodle w kierunku nogi Nataszy. Zaczął ścierać swoją ślinę. Zdegustowana kobieta dostrzegła tylko świst nad łbem konia i kolejny świst nad głową pochylonego w jej kierunku Gerharda. Zaraz po tym koniowaty zwierzoczłek padł ze strzałą w czaszce.

Trubald podniósł się i wypluł trawę. Obejrzał się za siebie i zadowolony spojrzał na martwego napastnika z dzidą w bebechach.

Rycerz podniósł się do pozycji siedzącej w lekkim szoku po wystrzale. Zaczął szukać we mgle Nataszy...

- Wybacz niewiasto za… - ...i spojrzał na martwego zwierzoczłeka ze strzałą w głowie. Wszędzie pełno dymu. Odwrócił się w siodle do niziołka. – Dobra robota Dymne Ziele! Narobiłeś sporego dymu! Osłaniaj mego giermka w czasie walki, to łaska Bogów na ciebie spadnie! – Gerhard przestraszył się własnego słowa, które przypomniało mu przepowiednię starej wiedźmy z Nuln. Starucha siedząc w namiociku na tamtejszym rynku powiedziała wyraźnie w te słowa: „Zguba twa z góry na Cię spadnie.”. Szybko odgonił złe myśli.
- Do boju! Nie brać jędzów! Meine Verb ist meine Ehre. Meine Ehre ist meine Leben ( Moje słowo, to mój honor. Mój honor, to moje życie. ). Za Imperium! – Gerhard wyciągnął miecz i podniósł w górę po czym uderzył w tarczę z herbem rodowym. W tym samym momencie zamknęła się przyłbica, zaskakując totalnie rycerza.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 07-12-2008 o 19:36. Powód: bo Revan chciał...
DrHyde jest offline  
Stary 11-12-2008, 15:06   #50
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Alfred siedział na wozie tuż obok woźnicy. Na kolanach miał swoją kuszę, załadowaną i przygotowaną do strzału. Siedział w milczeniu i wyczekiwał... Czekał na nieuniknione. Czuł, że atak na podróżujących jest tylko kwestią czasu. Droga, którą podążali byłą doskonałym miejscem na zasadzkę. Wiedział o tym doskonale, ponieważ sam jeszcze, gdy był strażnikiem pól, organizował zasadzki na zbirów, zapędzających się na tereny Zgromadzenia. Droga z każdej strony obrośnięta lasem była doskonała na takie akcje.

Jak się okazało długo nie musiał czekać. Z gęstwiny lasy wystrzelona została strzała. Południowiec jadący przodem padł martwy. Zza drzew wybiegli mutanci. Każdy był oryginalny, inny. Każdego bogowie Chaosu obdarowali inną mutacją. Nie zastanawiając się długo, niziołek przymierzył i posłał bełt wprost w skrzydlatego osobnika. Chciał przebić mu tors, ale bestia odchyliła się i pocisk utkwił w skrzydle. Skutkiem było to, że spadła na siemię wzbijając tuman kurzu. Szybko podniosła się rzuciła się na Trubalda. Chwilę później Zieledymny wiedział, że szczęście giermka jest równie wielkie jak jego głupota. Widocznie Randal lubił stroić sobie żarty z ludzkości ratując takiego prymitywa.

Trubald zaczął uciekać. Zwierzoczłek z łukiem wybrał go na swój cel. Załadował swój pokraczny łuk i wystrzelił. Alfred nie zdążył go ubiec. Chciał przebić go swoimi bełtami, ale bestia była szybsza posyłając strzałę w kierunku giermka. Strażnik nie spojrzał czy dotarła do celu. Wycelował swoją powtarzalną kuszę. Celował w łeb mutanta. Nie było to trudne, bo tłusty był niczym wieprz przed ubicie. Halfling nacisnął spust. Dało się słyszeć nikły trzask przekładni i w kierunku ryja zwierzoczłeka poszybowały dwa bełty.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172