Najwyraźniej Patrick miał pewne wątpliwości, jeśli chodzi o ich szanse podczas ewentualnego rejsu po Kongo. Co prawda łódki tubylców wyglądały na niezbyt bezpieczne, ale... Ostatecznie zawsze istniały tratwy, a te raczej się nie wywracały. Można też było, przy odrobinie dobrych chęci, zbudować katamaran...
Ale, faktycznie, lepiej było pozostawić tego typu pomysły na czarną godzinę. Podobnie jak i mówienie o nich Patrickowi...
Wybuch wściekłości Tima oderwał myśli Kita od spraw związanych z ideą budowy własnej jednostki pływającej.
- Lepiej, żeby jednak Katanga trafił w nasze ręce - Kit usiłował uspokoić szalejącego Tima. - I lepiej byłoby, gdyby obyło się bez strzelania w łeb. Bez niego zostaniemy tu nie wiadomo jak długo. Poza tym - nie wiemy, czemu odpłynął... Nie sądzę, by rebelianci mogli mu zagrozić, ale... Kto w końcu wie. Czy on miał na pokładzie radiostację?
Co prawda ich mała grupka nie była w stanie nawiązać z nikim łączności, ale może "Katanga" mogła... Może jej obecność była potrzebna gdzie indziej...
Odrobinę dobrego humoru przywrócił Kitowi widok dzieci bawiących się "balonikami".
- Który z was marnuje dobro armii? - spytał z uśmiechem. - Kwatermistrzom by to się z pewnością nie spodobało...
Prawdę mówiąc widok biegających i śmiejących się dzieci wart był dużo więcej, niż kilka kondomów, zużytych niezgodnie z przeznaczeniem.
- Źle z Simone - powiedział Kit ni to do siebie, ni to do reszty, spoglądając na pogrążoną w smutku panią doktor.
Siedzieli wygodnie pod wielkim
Spojrzenie, jakim po tych słowach obrzuciła go Narinda, świadczyło o tym, że Africia co najmniej wątpi w nie tyle w jego zdolności umysłowe, co w umiejętność odczuwania jakiegokolwiek współczucia.
"Powinna czymś się zająć" - pomyślał Kit o Simone - "a nie tak siedzieć i rozmyślać..."
Okazja do wzięcia się do pracy pojawiła się nad wyraz szybko.
Wystrojeni przedstawiciele wioski podeszli do nich, z wyraźną chęcią nawiązania rozmowy. A Kit przeklął w duchu wietrzyk, który złośliwie wiał mu prosto w twarz, przynosząc przedziwne wonie, których jego nos raczej nie lubił.
Pomoc Simone była bardziej niż umiarkowana. Gdyby nie wódz, który znał kilka angielskich słówek...
- Jeśli dobrze zrozumiałem - powiedział Kit - w chwili, gdy wypływają na połów światło przyciąga nie tylko ryby, ale i jakiegoś potwora, który zamiast jak przystało na zwierzaka wodnego karmić się tym, co pływa w rzece, woli zapolować na coś większego... Zły na cały świat hipopotam? Nieznany nikomu potwór? Afrykańska wersja Nessie? Mokele-mbembe?
Raczej nie sądził, by rebelianci przysłali tu ekipę płetwonurków, czy mini-łódź podwodną. Nie sądził też, że "Katanga" odpłynęła z powodu jakiegoś potwora.
- Jeśli zatem chcemy, żeby rybacy wrócili do połowów, musimy upolować to "coś"... Mamy lepszą broń, niż oszczepy tubylców... Jakaś dobra przynęta...
- Od jak dawna grasują te demony wody? - skierował pytanie do wodza. - Niszczą łodzie? Przewracają? Zabijają ludzi? |