Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2008, 00:28   #125
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
BITTERSWEET MELODY

Asmod zdawał się taki bezsilny. To nie pasowało do tego dufnego i pewnego Anioła, który tak złorzeczył niebu wtedy w hospicjum. Czy czymkolwiek tamten ośrodek był.

Ambu przymknął oczy i skoncentrował się wyłącznie na stroju - długiej, męskiej szacie z miękkiej owczej wełny. Skupił całego siebie, aby "stała się" dokładnie i szybko. Potem jeszcze pomyślał o naszyjniku i pierścieniu, w który wtopił Gwiazdę. I obroży dla Morfa, w której kamyczek miał imitować Jasny Brylant.

Schylił się do kota i trochę powalczył, zanim udało mu się zapiąć ozdobę, przy okazji nie dusząc Morfa na śmierć.
- Wybacz przyjacielu, ale nie chcę cię zgubić. - pogłaskał go po łebku.

Ambu zapiął swój naszyjnik i założył pierścień na kciuk. Słuchając Asmoda, podszedł do niego i dopiął jego medalion, skoro ten nie mógł sobie sam poradzić.

"Archanioł wymienił same znaczące imiona. W takim razie, co ja tu robię? Chociaż teraz..."
Dotknął dłonią miejsca, w którym człowiek zapewne miał serce.
"...teraz jestem zapewne emisariuszem mocy Satanaela. Oni są tak zaślepieni, iż nie widzą niczego przed swoimi nosami. Smutne."

Odsunął się od Asmoda, siadając na piasku. Nie miał ochoty zbierać słów pełnych niechęci. Z na wpółprzymkniętymi powiekami słuchał. Jego ust nie opuszczał półuśmiech. Morf przyszedł na jego kolana, dopraszając się pieszczot.

- Naprawdę aż tak boisz się Stanaela? - dłoń Ambu delikatnie pieściła grzbiet zwierzaka.
"Bóg. Czemu bracie nie boisz się Boga? Nie rozumiem. Stanael, nie zależnie od tego, jakby był potężny to tylko Anioł." Ale postanowił nie dzielić się swoimi przemyśleniami. Nie widział potrzeby. "Wszyscy Ci wyżsi postradali rozum. I dlatego będzie to takie interesujące."
Formidiel i oczy Morfa przestały być tym, co ważne. Czyżby zaczynało się szaleństwo? Gdzieś w głowie Ambu zrodziła się niebezpieczna dla niego myśl "Działać. Nie ważne jak. Tak, jak wieje wiatr. Byle działać. Może być i po stronie buntu. Skoro to takie wygodne." Czy to przez to światło? Czy to ono skruszyło jego rozsądek i miłość do Formidiela? Możliwe. A może to ostatnie wydarzenia zdeterminowały jego siłę spokoju i chęć działania?

- Pocałunek? Ale który masz na myśli? - schylił bardziej głowę, aby Archanioł nie dojrzał rozszerzającego się uśmiechu, który mógłby prowadzić do jakichś błędnych wniosków.
"Doprawdy wyzywam Archanioła. Archanioła! Opanuj się!"
Przytknął dłoń do twarzy, jakby pragnął powrócić do dawnego siebie. Tylko co znaczyło "dawny Ambu"? Istnieje taki?
- Wybacz, to gorąco... nie działa na mnie zbyt dobrze. - uśmiechnął się przepraszająco. - Satanael... - ale co dokładnie zrobił? Przelał swoją moc? Przeszczepił swoje światło? Zaszczepił "przypominajkę"? - Satanael... - Ambu nie potrafił tego wyjaśnić. Westchnął, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. - To Satanael. Tak mi się przynajmniej wydaje.

"Wspaniale! Oby tak dalej! Jesteś najgłupszym ze wszystkich Aniołów! Gratuluję. Możesz brać udział w zawodach tępaków anielskich. Konkurencja będzie znikoma."

Jakby w jego głowie zaistniał drugi Ambu. To już rzeczywiście stawało się objawem szaleństwa.

- A kimże jest Mojżesz?
- zapytał po chwili ciszy Asmoda.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline