W karczmie nie bawiła się za dobrze, jak chyba zresztą nikt z ich grupki. No może poza Sillą, która zaczęła się zachowywać co najmniej dziwnie. Lilla odchyliła lekko głowę czując intensywny zapach wina. W domu na szczęście nie było problemu z pijanstwem, mama już tego przypilnowała, paladynka czuła mimo to niechęć do pijanych ludzi. Alkohol strasznie oddzierał ludzi z godności i jedyna nadzieja w tym, że nikt nie wykorzysta upojenia czarodziejki. Ale pod opieką Jensa była bezpieczna... Chyba. Lilla strasznie mało znała się na relacjach damsko- męskich i jakaś ciut odważniejsza myśl zaraz wpędzała ją w zakłopotanie i poczucie winy. Dlatego teraz szybko porzuciła te myśli decydując się zaufać przyjacielowi.
Była już późna noc, gdy wymknęła się z gospody. Tańce, śpiewy i swawole trwały najlepsze, ale ją już nudziły. Korzystając z faktu, że cała rodzina była zajęta zabawą, w nędznej chałupie przygotowała balię z ciepłą wodą. Stojąc w samej lnianej koszuli, długiej do bioder wpatrywała się przez chwilę w swoje odbicie. Po chwili dłuższego namysłu chwyciła ostry nóż i jednym płynnym ruchem ucięła włosy tuż przy karku. Jasny warkocz upadł na klepisko, a króciutkie włosy otoczyły buzię. Westchnęła cicho. Skończył się czas dziecinny to i fryzurę trza dobrać poważniejszą. Dokończyła toaletę i zmęczona, niczym kłoda, runęła do łóżka.
Jak zwykle wstała z pierwszymi promieniami słońca. Po modlitwie, obfitym śniadaniu wyruszyła na obiecany Elevowi trening. Nie był za długi, potrzebowali sił na wędrówkę,a trza było jeszcze pozakańczać kilka spraw.
Radę starego Jaspersa przyjęła z pokorą, dziwiąc się swojej własnej bezmyślności, wszak naprawdę mogli się skrzywdzić! Szybko odgoniła ta przerażającą wizję i skupiła się na dalszych słowach łowczego. -I tego byście na Jensa baczyli, bo chłopak dobry, ale rozumu mu czasem brak. I to mu dajcie, gdy czas nadejdzie. Wiedzieć będziecie kiedy, jak mi się zdaje. Ale nie teraz, jeszcze nie teraz. - Będziemy uważać wszyscy na siebie nawzajem. I na imię Pana Poranka obiecuj, że otrzyma Twój dar. Nie wiem tylko czy właściwie ocenię, że już pora.
- Wierzę w Twój osąd młoda paladynko. A teraz bywajcie w pokoju.
Po powrocie do obejścia dziewczyna rozejrzała się za młodszym bratem. O tej godzinie wszyscy jak zwykle byli przy robocie, toteż i Dereka znalazła w oborze. - Zaniesiesz mi ten list do świątyni? - Pewnie. - zgodził się zadowolony, że może uciec choć chwilowo od gnoju. - A cóż tam napisane? - To co sir Leonardo wczoraj w karczmie opowiadał. - i to była prawda, Lilla ze względu na osobę ciekawskiego brata nie opisała zombie ani domniemanego dziedzictwa Silli. Prosiła jeszcze tylko o wybaczenie, że nie stawiła się osobiście i sama nie poinformowała kapłanów jak sprawy stoją. Miała nadzieję, że zrozumieją, a przynajmniej powinni.
Wyprawiwszy huncwota pożegnała się czule z rodzicami i resztą rodzeństwa, pobrała nowe zapasy żywności i stawiła się na miejsce zbiórki.
Długa droga dała się jej mocno we znaki. Mimo iż od małego była przyzwyczajona do ciężkiej pracy, metalowa zbroja zrobiła swoje. Dlatego z taką ulga przywitała dom znajomych Eleva. Gdy tylko usłyszała o spaniu na sianie, jego wizja stała się tak ponętna, że całkowicie odpłynęła myślami. Wróciła, gdy kupiec podał ostateczną cenę jaką mógł zaproponować. - Powinniśmy pomóc temu człowiekowi i bez zapłaty. A że jest nam to po drodze to wręcz składa się idealnie.
Nie miała żadnych wątpliwości moralnych co do straszenie handlarza goblinami z jednego prostego powodu, nie usłyszała ich, lekko przysypiając na siedząco. |