Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2008, 19:31   #108
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
W karczmie nie bawiła się za dobrze, jak chyba zresztą nikt z ich grupki. No może poza Sillą, która zaczęła się zachowywać co najmniej dziwnie. Lilla odchyliła lekko głowę czując intensywny zapach wina. W domu na szczęście nie było problemu z pijanstwem, mama już tego przypilnowała, paladynka czuła mimo to niechęć do pijanych ludzi. Alkohol strasznie oddzierał ludzi z godności i jedyna nadzieja w tym, że nikt nie wykorzysta upojenia czarodziejki. Ale pod opieką Jensa była bezpieczna... Chyba. Lilla strasznie mało znała się na relacjach damsko- męskich i jakaś ciut odważniejsza myśl zaraz wpędzała ją w zakłopotanie i poczucie winy. Dlatego teraz szybko porzuciła te myśli decydując się zaufać przyjacielowi.

Była już późna noc, gdy wymknęła się z gospody. Tańce, śpiewy i swawole trwały najlepsze, ale ją już nudziły. Korzystając z faktu, że cała rodzina była zajęta zabawą, w nędznej chałupie przygotowała balię z ciepłą wodą. Stojąc w samej lnianej koszuli, długiej do bioder wpatrywała się przez chwilę w swoje odbicie. Po chwili dłuższego namysłu chwyciła ostry nóż i jednym płynnym ruchem ucięła włosy tuż przy karku. Jasny warkocz upadł na klepisko, a króciutkie włosy otoczyły buzię. Westchnęła cicho. Skończył się czas dziecinny to i fryzurę trza dobrać poważniejszą. Dokończyła toaletę i zmęczona, niczym kłoda, runęła do łóżka.

Jak zwykle wstała z pierwszymi promieniami słońca. Po modlitwie, obfitym śniadaniu wyruszyła na obiecany Elevowi trening. Nie był za długi, potrzebowali sił na wędrówkę,a trza było jeszcze pozakańczać kilka spraw.
Radę starego Jaspersa przyjęła z pokorą, dziwiąc się swojej własnej bezmyślności, wszak naprawdę mogli się skrzywdzić! Szybko odgoniła ta przerażającą wizję i skupiła się na dalszych słowach łowczego.
-I tego byście na Jensa baczyli, bo chłopak dobry, ale rozumu mu czasem brak. I to mu dajcie, gdy czas nadejdzie. Wiedzieć będziecie kiedy, jak mi się zdaje. Ale nie teraz, jeszcze nie teraz.
- Będziemy uważać wszyscy na siebie nawzajem. I na imię Pana Poranka obiecuj, że otrzyma Twój dar. Nie wiem tylko czy właściwie ocenię, że już pora.
- Wierzę w Twój osąd młoda paladynko. A teraz bywajcie w pokoju.


Po powrocie do obejścia dziewczyna rozejrzała się za młodszym bratem. O tej godzinie wszyscy jak zwykle byli przy robocie, toteż i Dereka znalazła w oborze.
- Zaniesiesz mi ten list do świątyni?
- Pewnie. - zgodził się zadowolony, że może uciec choć chwilowo od gnoju. - A cóż tam napisane?
- To co sir Leonardo wczoraj w karczmie opowiadał. - i to była prawda, Lilla ze względu na osobę ciekawskiego brata nie opisała zombie ani domniemanego dziedzictwa Silli. Prosiła jeszcze tylko o wybaczenie, że nie stawiła się osobiście i sama nie poinformowała kapłanów jak sprawy stoją. Miała nadzieję, że zrozumieją, a przynajmniej powinni.
Wyprawiwszy huncwota pożegnała się czule z rodzicami i resztą rodzeństwa, pobrała nowe zapasy żywności i stawiła się na miejsce zbiórki.

Długa droga dała się jej mocno we znaki. Mimo iż od małego była przyzwyczajona do ciężkiej pracy, metalowa zbroja zrobiła swoje. Dlatego z taką ulga przywitała dom znajomych Eleva. Gdy tylko usłyszała o spaniu na sianie, jego wizja stała się tak ponętna, że całkowicie odpłynęła myślami. Wróciła, gdy kupiec podał ostateczną cenę jaką mógł zaproponować.
- Powinniśmy pomóc temu człowiekowi i bez zapłaty. A że jest nam to po drodze to wręcz składa się idealnie.
Nie miała żadnych wątpliwości moralnych co do straszenie handlarza goblinami z jednego prostego powodu, nie usłyszała ich, lekko przysypiając na siedząco.
 
Nadiana jest offline