Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2008, 13:56   #40
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Wraz z pierwszymi promieniami słońca niewielka karawana kupiecka podjechała do zachodniej bramy Allracji. Było to zaledwie dwa wozy zaprzęgnięte parą koni i czterech uzbrojonych jeźdźców. Inglorin wygodnie siedział obok otyłego niziołka o imieniu Lucius, choć po tygodniowej wspólnej podróży zwracał się do właściciela karawany per Lucek. Niziołek był dobrze wyekwipowany jak przystało na jego rasę. Miał wiele pysznych przysmaków, niektóre z nich Inglorin kosztował pierwszy raz w swoim krótkim życiu. Lucius raczył swego 'przyjaciela' wieloma opowiadaniami o całej krainie którą przemierzał, o swoim rodzinnym domu, o Allracji. Jak się miało później okazać niziołek mocno ubarwiał swoje opowieści, choć przez to jego opowiadania były miłe do wysłuchania rozpalając w sercu młodego półelfa chęć do podróżowania.

Tydzień temu młody półelf pożegnał się ze swoją rodziną. Jego mistrz, a zarazem bardzo bliska mu osoba, postanowił wysłać swojego ucznia na termin do swego przyjaciela czarodzieja, alchemika i botanika Xarkusa, który był także wykładowcą magii. Mistrz Volfram nie chciał za wiele powiedzieć, wręczył Inglorinowi list do owego maga wskazał gdzie go szukać i życzył powodzenia. I nic ponad to, żadnych wskazówek, odpowiedzi na zadawane pytania. Od swojego rodzeństwa otrzymał także drobne upominki, Siostra podarowała mu flakonik na łańcuszku zawierający perfumę o właściwościach odkażających, od swego Brata otrzymał kuszę z bełtami. To był jego ostatni wspólny posiłek, który odbywał się każdego tygodnia w domu Jonasza, ludzkiego brata Inglorina. Dzieci jego siostry Gemy i brata jak zwykle były bardzo ruchliwe i głośne, jak zwykle dziadek raczył wszystkich pięknym opowiadaniem na temat odległych krain, jak zwykle opowiadanie miało jakiś przekaz. Także w przerwach w jedzeniu prowadzono ożywione rozmowy na niemal każdy temat, z listy były wykluczone rozmowy o zajęciach codziennych. Na konec rodzinnego posiłku, wszyscy jak zwykle, rozpoczeli szykować się do wyjścia, jednak tym razem Inglorin pożegnał się z Rodziną. Nad ranem ujżał ich po raz ostatni, przyszli ostatni raz się z nim pożegnać.

Inglorin chciał dostać się do Allracji tak aby wydać na ten cel możliwie jak najmniej, a jeśliby ktoś mu za to jeszcze by zapłacił to już był by usatysfakcjonowany. Przez kilka dni wyczekiwał cierpliwie okazji, w końcu przeznaczenie dało mu możliwość zrealizowania planu. Do niewielkiego miasteczka Ayr przybyła karawana kupiecka zmierzająca do Allracji i dalej na wschód. Udało mu się zaprzyjaźnić z jednym z tragarzy karawany, a dzień przed wyruszeniem karawany spić go efekt wzmacniając silnie halucynogennym narkotykiem. Nad ranem zapytał się właściciela karawany czy nie znalazłaby się dla niego praca. Przez cały czas starał się pracować ale tak żeby się nie napracować, a jedyną możliwością na niepracowanie była rozmowa z kupcem w godzinach pracy. Przez pierwsze dni pracował solidnie przysłuchując się prywatnym rozmową kupca. Niziołek był dość wylewny i wyraźnie brakowało mu towarzystwa do trunku i rozmowy. Inglorin na początku zagadywał na luźne tematy z czasem coraz bardziej zagłębiając się w tematy prywatne. Zdobywał powoli zaufanie i przyjaźń Luciusa, a piątego dnia zapieczętował swoją wygodną podróż urokiem, zaklęciem którym 'przywiązał' do siebie Luciusa. Od tej pory Lucius uważał go za swego szczerego przyjaciela, Inglorin więc spędzał czas na rozmowach jadąc w dość komfortowych warunkach. To dawało możliwość aby zapewnić sobie dobry start. Wypytywał o wszystko co wiedział Lucius na temat Allracji. Dowiedział się o prawach jakimi się rządzi Allracja, obyczajach, gildiach, karczmach, o wolnym rynku,o miejscach bezpiecznych i takich w które lepiej się nie zapuszczać nawet za dnia. Niestety niczego nie dowiedział się na temat Xarkusa. Jedna rzecz jednak uradowała serce półelfa, wolny rynek, to znaczyło nie mniej nie więcej, że można szybko się wzbogacić lub zbankrutować. Inglorin zamierzał się wzbogacić.

Gdy przekroczyli bramę karawana ruszyła do karczmy, w której Lucius zatrzymywał się za każdym razem gdy bywał w Allracji. Stamtąd w towarzystwie Inglorina halfling udał się dokonać niezbędnych opłat w urzędzie, następnie musiał zadbać o przygotowanie towarów na sprzedaż, o opłacenie haraczu i noclegu dla pracowników, w tym dla Inglorina.
Podczas załatwiania formalności Inglorin miał czas aby obejrzeć miasto i zachwycić się kilkoma dziełami sztuki natury martwej jak i żywej. Do wieczora Inglorin zajęty był pomaganiem Luciusowi, po kolacji był zbyt zmęczony aby wypuszczać się do dzielnicy Alchemików, a tym bardziej szukać swojego przyszłego nauczyciela Xarkusa. Postanowił więc wziąć gorącą kąpiel i spędzić resztę wieczoru w karczmie, jedyną atrakcyjną rozrywką dla niego było sączenie wina i obserwowanie tutejszych gości. Siedział samotnie, Lucius i większość jego pracowników poszła spać, kolejnego dnia ruszali w dalszą podróż. Lucius wymienił niemal od ręki cztery bale dobrej jakości materiału za dwie sakwy z suszonymi ziołami z bagien.

Następnego dnia Inglorin stał w oknie wyczekując wschodu słońca, miasto powoli budziło się do życia. Karczma także zaczynała ożywać, Lucius i jego pracownicy szykowali się do drogi, ospali krzątali się to tu to tam. Na dole Inglorin zastał Luciusa siedzącego przy śniadaniu.
- A kogo to moje zaspane oczy widzą. Inglorinie mój przyjacielu zapraszam do stołu na śniadanie. - Wskazał otyłą, krótką ręką wolne miejsce przy stole.
- Witaj Lucek, jak się spało? - Usiadł przy stole i rozpoczął śniadanie od łyku wina.
- Bardzo dobrze, w końcu mogłem się wyspać. Ale niebawem znów ruszam i będziemy musieli się pożegnać, ja ruszam dalej na wschód, powodzenia życzę w zdobyciu majątku, Inglorinie.
- Dziękuję, na pewno się przyda trochę szczęścia. Ja także życzę ci bezpiecznej podróży, przyjacielu. Mam nadzieję, że spotkamy się jak będziesz wracał. Bym był szczęśliwy móc cię ponownie zobaczyć w dobrym zdrowiu Lucius, więc dbaj o siebie i jedz więcej.
Niziołek zaśmiał się poruszyło to olbrzymie ilości tkanki miękkiej, która teraz przypominała wzburzone morze okryte skórą.
- Niestety zawiodę cię Inglorinie, w podróży nie da się dobrze żyć, droga jest niewygodna, jedzenie jest marne, a nie będę już wspominał o braku dobrego napitku wyostrzającego apetyt. Jeśli tak będę żył to zapewne wychudnę strasznie, już teraz wyglądam jakbym prawie nic nie jadł.
Krótkie spojrzenie na stół Inglorina zainicjowane słowem 'praiwe nic'. "Dwa dzbanki piwa, butelka wina, dwanaście gotowanych jaj, dwa bochenki chleba, półmisek smalcu ze skwarkami, dwa kurczaki, choć jeden znikający w otchłani niziołczej paszczy, półmisek z owocami i stos placków ziemniaczanych ze słojem dżemu."- To prawda, prawie nic nie jesz.
- Sam widzisz, jak ja mogę dbać o swoją kondycję nie mając odpowiednich posiłków - wciąż z pełnymi ustami - przypomnij mi proszę abym po śniadaniu wręczył ci Twoją zapłatę.Inglorin kiwnął głową. - Lucek, mam do ciebie drobną prośbę, naprawdę drobiazg - gdy niziołek nadstawił ucha, półelf kontynuował - czy byłbyś taki miły... i opłacił mi karczmę na kilka najbliższych dni - mówiąc te słowa wykonał gest jakby odganiał muchę znad stołu, jednak palce dłoni złożył w znak i wyszeptał, w krótkiej pauzie, słowo jakim związał Zauroczenie na niziołku.
"Jak silnie go zauroczyłem okaże się po jego hojności."
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline