A tubylcy praktycznie się już zgodzili na wypłynięcie, Padawsky oczywiście musiał drążyć temat i teraz wieśniacy wyglądali na przerażonych. Sierżant westchnął ciężko. Trudno czekało ich dodatkowe zadanie.
Patrick usiadł trochę dalej od biegających dzieci i innych przedstawicieli plemienia i otworzył swoją książkę. Teraz żałował, że nie miał już nic w piersiówce, ale nie mógł cofnąć czasu ... a nawet gdyby, to pewnie i tak nie zmieniłby swojej decyzji.
Zaczął czytać zapisane kartki dziennika. Część tych zapisków wydawała się niesamowita, ale w końcu "Są rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się waszym filozofom", to raz. A dwa, to w końcu było Kongo, ogromny kraj, ogromna rzeka i mogły tu żyć różne dziwne zwierzęta. Tak czy siak, musieli coś z tym zrobić. Nawet jeżeli to był tylko mit, to narobią trochę hałasu i powinno to uspokoić wieśniaków. Najgorsze w tym wszystkim było to, że musieli czekać na zapadnięcie nocy, chociaż wydawało się, że i tak nie ma perspektywy, aby wcześniej udało im się stąd wydostać.
Książka ponownie wylądowała na swoim miejscu w plecaku, a O'Connor wrócił do "swojej" grupy. -Co nieco poczytałem i wychodzi, że te demony wodne, to jakiś większy aligator albo hipopotam. Na mój gust, to jakieś właśnie przerośnięte zwierze. My mieliśmy swoje rozkazy i musimy się tym zając. Natomiast zapraszam was do pomocy. Podejrzewam, że upolowanie tego czegoś, może być pięknym trofeum dla każdego myśliwego, a na pewno będzie historyjką do opowiadania przyszłym pokoleniom -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |