Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2008, 21:48   #21
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Całej tej gościny u wielmożnego Petera miał dosyć. Zbliżał się mniej więcej do momentu, gdy szukał tylko pretekstu, by kazać wojewodzie pocałować się w pewne miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Rzecz jasna, jednak podstawowym warunkiem takiego postępowania było znalezienie się w odpowiedniej odległości od zamku Strachov. Wojewoda wprawdzie dał mu schronienie przed pościgiem z Myjavy, ale były książę zaczynał coraz bardziej wątpić, czy cały interes, na jaki zgodził się przyjmując tę gościnę, był opłacalny. Ścigali go, zgoda, ale tak naprawdę niebezpieczeństwo groziło mu tylko w pobliżu swojej własnej domeny. Chrzanić to! Nie chciał być wcale księciem i kiedy przypadkiem został, zdołał się nauczyć przede wszystkim, jak się ucieka przed wściekłym rywalem do tronu. Teraz zaś siedział sobie na stołku na kolacji zastanawiając się nad tym całym bezsensownym wydarzeniem.


Przyjmując propozycję Petera miał nadzieje, że po prostu odsapnie sobie trochę na wojewodzińskim zamczysku, a potem uda mu się gdzieś zabrać. Bowiem siedziba tego strasznego klanu była jak nie ostatnim, to jednym z ostatnich miejsc, gdzie normalny wampir miałby ochotę się znaleźć. Ale on wtedy był głodny, zmęczony, zaś propozycja pana na Strachovie wydała mu się nadzwyczaj szczodrobliwa, ot wojewoda udziela pomocy księciu. Jakże to pięknie brzmiało! Ale rzeczywistość okazała się zdecydowanie bardziej paskudna, niż mógł przypuszczać. Ponura twierdza przypominała skrzyżowanie fortecy z zestawem lochów, po których hulała panna krwawa Krysia, pozbawiona nie tylko jakichkolwiek skrupułów, ale nawet zrozumienia różnicy pomiędzy dobrem a złem. Szczęśliwie sensowniej zaprezentował mu się Krzywonos. Tak jak Krystyna wyglądała pseudo-uroczo, tylko ducha miała paskudnego, to syn wojewody zewnętrznie prezentował się bardziej niżeli nieciekawie, ale z kolei wydawał się nieco rozsądniejszy niż sparszywiała kompletnie siostrzyczka. Chociaż prawda, że być mniej sadystycznym łajdakiem niż Krystynka, raczej nie było wyczynem. Nawet mości wojewoda wydawał się niekiedy zniesmaczony swoją córką, choć jednocześnie bardzo jej pobłażał. Dodajmy do tego jakąś fatalnie ubraną paskudę robiącą za służącego, oraz niefrasobliwego zwierzaka, który miał pecha podskakiwać czasem księciu. Tak jak właśnie teraz, kiedy rozjuszony wojewoda dal mu po twarzy, potem zaś dał posmakować swojej skwaśniałej krwi. Tymczasem on siedział tutaj w tym obrzydliwym wariatkowie, na tej uczcie, której wstydziłby się najbardziej pozbawiony gustu Rzemieślnik, i udawał zachwyconego ultimatum Petera. Tylko Jana była gwiazdką, błyszczącym promieniem oświetlającym to bezduszne wnętrze. Dawno zwiałby, gdyby nie ona. Teraz myślał, że zostawić ją na pastwę wojewodzianki wariatki oraz Petera byłoby szaleństwem oraz szkoda dla urody całej wampirze populacji. Dlatego raczej myślał, jakby zwiać z nią razem. Ale czy dziewczyna opuściłaby swoje służki? Ech, ciężka sprawa, naprawdę bardzo ciężka. Dlatego przyjął ofertę Petera.

Wrzask! Rozrywani ludzi. Szaleństwo przez mgnienie oka. Ohydztwo, którego pragnął zawsze unikać. Chciał zapobiec, wstawał, lecz miał nadzieję, ze może ktoś z miejscowych będzie szybszy, uratuje kogokolwiek. Nagle. Cięcie ostrej klingi i tyle było. Niespodziewanie fruwająca głowa jakieś śniadoskórej wampirki, którą wprowadzono właśnie na salę, wesoło poskakując potoczyła się po podłodze. Co ciekawe, przez szyję pociągnęła jej szablą inna dziewczyna. Ale skąd się zjawiła?
- Niech to…! – Prawie mu się wyrwało. Zaskoczony zerwał się z krzesła i aż pokazał ręką ze zdziwienia na nieznajomą.


- Kim ty … do … ten tego … jesteś?
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 09-12-2008 o 21:57.
Kelly jest offline