Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2008, 01:59   #12
Niles Elmwood
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
Cape Town, dnia 20 stycznia 1871 roku


W pałacu gubernatora profesor Salvatore Piccolo pojawił się w towarzystwie sir Roberta Whitemoore'a. W ostatnich kilku tygodniach dżentelmeni mieli okazję spotkać się kilkakrotnie, gdyż zarówno Sir Robert, jak i profesor, rezygnując z tradycyjnej poczty i telegramów, osobiście uzgadniali szczegóły współpracy i wszelkie kwestie organizacyjne. Wynikało to z faktu, że obydwaj bardzo osobiście zaangażowali się w prace nad projektem, każdy na swoim odcinku powierzonych zadań i kompetencji. Profesor Piccolo nadzorując odbiór maszyn i części oraz ich transport z Cape Town do Kimberley miał okazję widzieć Whitemoore'a, który osobiście czuwał nad postępem przygotowań do ekspedycji poszukiwawczej. Często można było go spotkać w porcie, jak i w magazynach specjalnie użyczonych przez gubernatora dla Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, z jego charakterystycznym, nieodłącznym i nonszalanckim skrętem w ustach. Z coraz bardziej modnym w Europie zwyczajem palenia tytoniu, Salvatore spotkał się w Ameryce Północnej, skąd sam importował na użytek własny kilkanaście paczek Bull Durham, w których nie znalazł jednak większej przyjemności. W typowym dla jego osoby roztargnieniu i niezaprzątaniu głowy nic nie znaczącymi szczegółami chiacchiere zawsze zapominał zapytać sir Roberta o markę palonych przez dżentelmena papierosów.


Włoski temperament Salvatore o mały włos eksplodował gniewem, gdy zamiast gotowych do podróży członków ekspedycji, po których przybył do Kapsztadu, zastał przygotowane przyjęcie. Mimo arystokratycznego wychowania nigdy nie był zwolennikiem dworskich obyczajów, a nic bardziej nie odpychało go jak sztuczna francuska kurtuazja i zimna angielska flegma. Z rezygnacją przyszło mu trzymać emocje w ryzach. Fakt, że prace nad wykonaniem projektu choć na ukończeniu, wciąż trwały, jednocześnie uspokajał go przed pośpiechem, jak i wzbudzał niepokój. Chętnie oddałby wszystko w danej chwili za uczestniczenie w pracach wykończeniowych, jakie toczyły się w Kimberley. Liczne eksperymenty zakończone pomyślnie zarazem postawiły Piccolo na skraju bankructwa, oraz odniosły sukces w postaci żywego zainteresowania Brytyjczyków, którzy wykładając obfite sumy pieniężne w niemal nieograniczonym kredycie na finansowanie ekspedycji w głąb Czarnego Lądu w poszukiwaniu Livingstone'a, zobowiązywały go do pokornej wdzięczności. Ponadto jak dowiedział się od sir Roberta, główny sponsor projektu, w tym patentu profesora, niejaki William Cook, miał być jednym z uczestników wyprawy. W związku z tym nieobecność Piccolo w Cape Town delikatnie mówiąc zostałaby poczytana za niezręczny nietakt, którego dla dobra sprawy i pomyślnego rozpoczęcia ekspedycji postanowił, za namową roztropnego Samsona uniknąć. Do Kapsztadu, z powodu strajku kolei, przybył w zawczasu własnoręcznie zaprojektowanym piętrowym szynowym dyliżansem, dzięki połączeniom torów kolejowych, które przemierzały okolicę wszerz i wzdłuż, łącząc kilka miast z licznymi osadami przy kolonialnych kopalniach diamentów i złota.


Na przyjęciu naukowiec po wymianie grzecznościowych ukłonów i uśmiechów, z ulgą zajął miejsce przy stole. Po wygłoszonym przez gospodarza sir Wodehouse'a uroczystym toaście, w zamyśleniu umoczył usta w kielichu stwierdzając sprawiedliwie, że w wyrobie win to jednak Francuzi nie mają sobie równych. Następnie do kryształowej szklanicy stojącej obok talerza nalał sobie, ku zdziwieniu służby wody z karafki i jednym haustem ugasił tym praktycznym sposobem dokuczające mu od kilku godzin pragnienie. Salvatore myślami był w Kimberley i chyba tylko świadomość, że godny zaufania asystent pilnował wszystkiego w zastępstwie jego nieobecności, łagodziła nieco niepokój wewnętrzny. Obecność Piccolo na przyjęciu zdawała się być niezauważana, czym cieszył się skrycie tym bardziej wiedząc o udziale reportera w wyprawie, którego zawodowego natręctwa, jak to zwykle z giornalista bywa, zdążył już się zawczasu obawiać. Zanurzony w głębokich rozmyślaniach, sam nie poświęcał zbytniej uwagi toczącej się przy stole konwersacji i dopiero melodyjny głos córki gubernatora, dzięki włosko brzmiącemu akcentowi sprowadził go z powrotem na ziemię. Przyjrzał się panience dokładniej i w duchu stwierdził zdziwiony, iż większe wrażenie na nim zrobiła, jak egzotyczna i olśniewająca uroda czarnoskórej uczestniczki wyprawy Nadii Lloyd, od której większości towarzystwa ciężko było oderwać wzrok. "La Bella Principessa!" - i już nawet w myślach formułować zaczął odpowiedź na zadane wszystkim przez signorinę Wodehouse pytanie, lecz zaniemówił chrząkając i wygodniej rozsiadając się w fotelu. W ostatniej chwili ugryzł się w język z zawstydzenia i niedoświadczenia w prowadzeniu otwartych konwersacji z płcią przeciwną. Młode życie profesora, bez reszty oddane pasji poszukiwań i eksperymentowania, odbywało się kosztem zaniedbania kontaktów towarzyskich, a zwłaszcza tych relacji damsko-męskich. Nauka była jego pierwszą miłością i tryb życia jaki pędził raczej nie zapowiadał większych zmian w najbliższej przyszłości. Bezgraniczne poświęcenie pracy odbijało się również na jego wyglądzie, gdyż mimo czystej włoskiej krwi płynącej w żyłach, to dnie i noce spędzane w laboratoryjnej wieży odbijały się słabym wzrokiem oraz wyraźnie bladą cerą, tak rzadko niespotykaną pośród jego rodaków. Z kolei chroniczny brak jedzenia podczas trwania wielogodzinnych eksperymentów, kiedy zamykłał się w pracowni, doprowadzał często jego organizm do skraju anemii i niedożywienia. Dopiero klimat afrykański pomógł mu nabrać odrobiny rumieńców, i wyraźnie czuł, jak dobrze służy mu praca na świeżym powietrzu.


Zapowiedziane przez kamerdynera wejście ostatniego, wyraźnie spóźnionego uczestnika wyprawy wyrwało go z zadumy nad płcią przeciwną i zaletami towarzyskiego trybu życia. Strój wchodzącego pewnym krokiem archeologa Edgara Jonesa rozbawił liberalnego Piccolo i sprawił, że na jego twarzy zakwitł szczery i szeroki uśmiech powitania dżentelmena, na widok którego, kobiety spadają z krzeseł, a lwice łapami zakrywają oczy.
 

Ostatnio edytowane przez Niles Elmwood : 10-12-2008 o 02:23.
Niles Elmwood jest offline