Vlad, gdyby tylko mógł, cisnął by piorunami z oczu. W każdym razie próbując dostał silnego wytrzeszczu. Biorąc pod uwagę jego mlecznobiałe, pozbawione źrenic i tęczówek oczy - efekt był nieziemski.
- Jak mi przykro. Taka okazja, a ja nekrofilem jestem. No i preferuję nieżywych ludziów - powiedział lodowato kładąc akcent zarówno na "nieżywych", jak i "ludziów" -
Mua-ha-ha - zakończył sylabizując.
- Poza tym jestem Mrocznym Niziołkiem, ale może obecny tutaj halfling coś poradzi, znaczy... sobie poradzi - poprawił się.
- Zawsze możemy przebrać kogoś innego za dużego, tłuściutkiego niziołka. Nawet ten blady jegomość się nada, gdyby trochę przypudrować różem - wskazał na
Lorda Vetinari.
Jakaś natrętna melodia nie dawała mu spokoju. Zupełnie jak muchy, których przynajmniej kilka zawsze kręciło się wokół niziołka. Złośliwi twierdzili, że to muszki-owocówki, ale on widział w nich żywiące się padliną, tłuste muszydła. Kiedyś nawet nadał im imiona - Gucio, Maja, Bączek, Fred i parę innych, ale Fafik, jego nie-toperz je zżarł, świnia jedna. Znaczy nie-świnia, tylko toperz.
Nie-toperz.
- Whatever - zakończył rozmyślania tajemnym przekleństwem Mrocznych Niziołków i machnięciem ręki.
Fafik był naprawdę mądry, jak na gryzonia. Czasem można by odnieść wrażenie, że to on jest szefem bandy. Mózgiem. W każdym razie zawsze wiedział, kiedy się oddalić, bo groziło im niebezpieczeństwo i zawsze wiedział kiedy wrócić, by załapać się na kolację, albo jakiś gwałt na niewinnej myszy.
Dlatego nie zdziwiło Vlada, że zniknął, gdy siedział w pierdlu, oraz to, że pojawił się znowu, gdy szli z Garettem do burmistrza. Zwyczajnie wisiał do góry nogami na szubienicznej belce, na której jeszcze niedawno wesoło podrygiwał jego pan. Zupełnie jakby naśmiewał się z bandy niedoszłych wisielców.
Za to teraz spokojnie, otulony skórzastymi skrzydłami wisiał uczepiony drzewca halabardy, którą Włodek trzymał niczym pika na ramieniu. I równie bezczelnie szczerzył pyszczek, oblizując się od czasu do czasu różowym języczkiem. Jego postawa, czy raczej swobodny zwis, emanowała stoickim luzem.
Nizioł przypomniał sobie.
- Mam! - pisnął ucieszony.
Leży chłop pijany Leży pod dzwonnicą Zobaczył go biskup Zrobił zakonnicą Teraz chłop w klasztorze W kuchni czyści gary Bo się biskup znudził Chłop jest już za stary! - Hej, hej, hola! - Vlad zakończył z przytupem włochatej stópki, wywijając przy tym młyńca. Fafik nawet nie drgnął. Jakby był przyklejony.
Dostrzegł zdziwione gęby.
- Wracajmy na imprezę do Garetta - kapela daje czadu - wyjaśnił.
- A zielonego bambusa ubije się jutro. Co to dla takich mocarzy, jak wy - dodał.