Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2008, 21:53   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja

Targowisko

Lane'rhal wędrowała po mieście przekonując się jak odmienne jest od siedzib elfów, zwłaszcza położonych bliżej centrum królestwa. Tam panowała cisza, poszczególne budowle wtopione były w leśny krajobraz, drogi przypominające bardziej leśne ścieki, przemierzały grupki elfów w różnego rodzaju szatach. Ich głosy rzadko zagłuszały śpiewy ptaków. Tu...było inaczej, głośno, krzykliwie. Zapachy różniły się od tych do których przywykła elfka. Tu ludność miasta tłoczyła się, przepychała, kupcy przekrzykiwali się nawzajem. Klienci kłócili się o ceny towaru (rzecz nie do pomyślenia w elfich królestwach) obrzucając siebie nawzajem obelgami. Nieumarli strażnicy przechadzali się po Targowisku bacznie obserwując tłumek. Lane'rhal po raz pierwszy widziała nieumarłych, tak samo jak półdiabłów, orków, goblinów, ba nawet krasnoludy, gnomy czy ludzie byli dla niej nowością. Niewiele bowiem istot ma wstęp w głąb elfiego królestwa. Pieniądze w sakiewce powoli topniały, ale nie nauczona oszczędzać elfka wydawała je wręcz rozrzutnie. Grajek podziękował wylewnie Lane'rhal i zagrał dla niej kilka innych ballad ,romantycznych, ale też i kilka sprośnych...Nienawykła do takiej tematyki elfka zaczerwieniła się aż po czubki szpiczastych uszu.


Port, „biuro” Ili’uska


- To chyba tego... no to chyba tyle. - Zakończył dość kulawo Kris. - Nie szukam kłopotów. Nie mam zamiaru iść na żadną wyprawę, a tym bardziej zgrywać wielkiego wojownika. Wszystko co robiłem, miało na celu jedynie dostarczenie Groka do jego obozu, to wszystko.
Przez cała tę wypowiedź Krisa, jaszczuroludź milczał. A gdy młodzieniec skończył.
- Złoto, taaak? Chciałeś mu pomoc za złoto?- rzekł w końcu Ili’usk sięgając gwałtownie po coś do szuflady. Kris się odruchowo sprężył do uniku, w razie gdyby jaszczuroludź, wyjął nóż do rzucania, ręczną kusze, albo podobny przedmiot.
Ale nie... Ili’usk wyjął z biurka pękatą kabzę, mówiąc.- Za tyle złota...taaak?-
Sakwa opadła z impetem na biurko, dźwięk jaki wydala świadczył o tym, ze jest wypchana monetami. A była to dość duża sakiewka.
- To może teraz pomożesz nam...za złoto.- dodał Ili’usk. -Sakiewka będzie twoja, o ile...wydobędziesz od goblina jego sekrety. I o ile będą one warte naszej uwagi, zapłacę za nie.-
Jaszczuroludź pazurem rozsupłał nieco sakiewkę, tak by Kris mógł zobaczyć, iż jest wypełniona złotem po brzegi, mówiąc.- Szamani bywają twardzi na torturach, a gobliny są delikatne. Ów ...Grok...może zemrzeć zanim cokolwiek powie. A wtedy pewnie na tortury trafiłbyś ty. Strata czasu, jeśli rzeczywiście nic nie wiesz...Więc.- tu zrobił pauzę, schował sakwę do szuflady biurka. Następnie dodał. -Masz okazję sie wykazać, wypuszczę i ciebie i Groka do Targowiska. Przekonaj go by ci zaufał, zdobądź jego sekrety i...wróć do Portu. Jeśli uzyskasz wartościowe informacje, dobrze zarobisz. Cztery Pazury potrafią docenić przydatne ssaki...taaak, umiemy i to bardzo. I nie próbuj nawet przedostawać się przez Port na Bagna, ani sam, ani z goblinem. Jeśli cię złapiemy, obedrzemy żywcem ze skóry i umierającego rzucimy bagiennym pijawkom na pożarcie. Nie wiem czy to bolesna śmierć, ale nawet wyczerpane ofiary tortur tam wrzeszczą...taaak...i to głośno.-
Ili’usk wstał i krzyknął coś w swym języku. Po chwili pojawił się olbrzymi masywny jaszczuroludź... Chociaż, jakby się tak dobrze przyjrzeć, to stwór ten tylko przypominał jaszczuroludzia. Był większy, roślejszy i bardziej prymitywny ...i straszniejszy.

Ili’usk długo mówił do niego. Rosły jaszuroludź chwycił Krisa za szaty tuż przy karku i ruszył do wyjścia wlokąc go za sobą. Gdy Kris próbował się odezwać, stwór zacisnął łapę na jego barku. Podniósł go na wysokość swego pyska i rzekł.- Nie odzywać, bo inaczej złamać kark jak patyczek, zrozumieć?-
Machający w powietrzu nogami Kris gorliwie kiwnął głową na potwierdzenie. Stwór postawił Krisa, na ziemię, po czym pociągnął za sobą chłopaka szarpiąc za szaty w okolicy szyi. Kris nie odważył się protestować. Wkrótce doszli na sam skraj Portu, gdzie w drewnianych klatkach zawieszonych nad odgrodzoną od reszty bagna kipielą wodną wisiały drewniane klatki splecone z pokrytej kolcami wikliny. W nich właśnie siedzieli więźniowie jaszczuroludzi. Przez środek tego buzującego jeziorka przeprowadzony był pomost, a na środku pomostu wartowali strażnicy. „Przewodnik” ciągnąc Krisa ruszył po drewnianym pomoście do strażników i skomplikowanego sytemu kołowrotów, opuszczających wiszące klatki na pomost. Po drodze strącił starą miskę wprost do owego jeziorka, i tam gdzie wpadła, zakotłowało się szczególnie mocno.
-Złowieszcze piranie.- rzekł stwór uśmiechając się groźnie. Ale Krisowi nie było do śmiechu. Jeśli miał on racje, musiały tu być ich setki. A pomost, nie wyglądał na solidny. Z każdą chwila Kris pakował się w coraz gorszą sytuację. Stwór dotarł z Krisem do strażników, przekazał im rozkazy w swej jaszczurczej mowie. Opuścili oni klatkę z Grokiem, którego stwór wziął pod pachę, niczym pakunek. Pobity prawie do nieprzytomności goblin nie stawiał oporu. Zabrawszy obu osobników, stwór skierował się do Wrót Celnych Portu i tam wyrzucił ich do Targowiska rechocząc przy tym wesoło. Kris wreszcie mógł odetchnąć z ulgą. „Gościnność” Portu mogła sie okazać zabójcza, tak dla niego, jak i dla Groka.

Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, Karczma „Złota Gęś”


- Sam widzisz, jak ja mogę dbać o swoją kondycję nie mając odpowiednich posiłków - wciąż z pełnymi ustami - przypomnij mi proszę abym po śniadaniu wręczył ci Twoją zapłatę.- Inglorin kiwnął głową. - Lucek, mam do ciebie drobną prośbę, naprawdę drobiazg - gdy niziołek nadstawił ucha, półelf kontynuował - czy byłbyś taki miły... i opłacił mi karczmę na kilka najbliższych dni. - mówiąc te słowa wykonał gest jakby odganiał muchę znad stołu, jednak palce dłoni złożył w znak i wyszeptał, w krótkiej pauzie, słowo jakim związał Zauroczenie na niziołku.
- Przyjaźni i interesów nie wolno łączyć ze sobą.- odparł niziołek.- Takie połączenia szkodzą, zarówno przyjaźni jak i interesom. Poza tym...nieładnie, że próbujesz mnie zauroczyć w tym celu.-
Zanim Inglorin zdążył odeprzeć te zarzuty, niziołek zaśmiał się.- Nawet nie próbuj obrażać mej inteligencji zaprzeczając. Myślisz, że urodziłem się wczoraj, czy co? Przy takiej ilości najemnych kapeluszy łażącej po drogach, bogaty kupiec powinien umieć rozpoznawać przynajmniej najprostsze czary, a także dysponować przedmiotami chroniącymi przed magią zauroczeń.-
-No, ale mimo tych prób zauraczania...Miło się z tobą wędrowało Inglorinie.- kontynuował Lucius.- Wiem, że was magów, kusi was do używania magii w każdej sytuacji. Więc ci twoje sztuczki z omamieniem wybaczam.-
Zakończywszy śniadanie, niziołek sięgnął do sakiewki i wyłożył należne półelfowi pieniądze, mówiąc.- W Złotej Gęsi dobrze karmią, ale też wysoko sobie każą liczyć, nie tylko za posiłki. Dlatego przyjmij moje rady. Lepiej dla ciebie, byś sobie znalazł inną karczmę. I nie próbuj tej sztuczki z zauroczeniem. Tutejsza uczelnia specjalizuje się właśnie w szkole zauroczeń. Więc miejscowi często zabezpieczają się przed uczniami którzy mają za dużo wiary w swe siły, a za mało rozumu by wiedzieć, kiedy się powstrzymać, od rzucania czaru.
Lucius zarzucił płaszcz na plecy.- Żegnaj Inglorinie, gdybyś chciał kiedyś zatrudnić się przy karawanie. Zawsze u mnie znajdziesz miejsce.
Po tych słowach wyszedł zostawiając półelfa samego w nowym mieście.

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Satyrem”


Ni szarpanina, ni krzyki nie mogły dobudzić półorka. Jedyne co wydobywało się z łóżka to ziewanie i trudne do zidentyfikowania mamrotanie. Przed Somkiem jawiły się więc dwie możliwości. Albo olać kompana (oczywiście nie dosłownie, choć i ta myśl przez chwilę jawiła się w kapłańskim umyśle) i pójść do jaszczuroludzi samemu, albo poczekać aż wreszcie półork zdecyduje się zleźć z łoża i dołączyć do wyprawy do Portu. Póki co Somkowy brzuch zaburczał w proteście przeciw swej pustocie. Decyzję więc, co zrobić dalej z tą sprawą kapłan postanowił podjąć po śniadaniu. Wszak najlepiej się myśli z pełnym żołądkiem. I z taką myślą kapłan energicznie otworzył drzwi , wypadł na korytarz i wpadł na delikatną elfkę, przewracając biedaczkę.
Lane'rhal nieco otępiała wstała dzisiaj. Ballady ulicznego grajka, zwłaszcza niektóre, sprowadziły na nią niepokojące sny. I myśli, o które by się nie podejrzewała. Nic więc dziwnego, że była nieco rozkojarzona rankiem i idąc na śniadanie, nie zauważyła otwieranych z impetem drzwi i olbrzymiego człowieka, nagle zagradzającego jej drogę. Uderzyło o niego niczym o twardy mur i wylądowała na podłodze. Dość niefortunna sytuacja. Ale mimo groźnego wyglądu, ów osobnik nie wydawał się zły. Nie mógł być zły z takim łagodnym i optymistycznym spojrzeniem.

Dzielnica Alchemików

Cytat:
Pracownia architektoniczna Garuma Stonebergera
Od prostych ciągów kanalizacyjnych po akwedukty
Promocja na projekty w promieniu 100 mil od Allracji
Szyld wyglądał zachęcająco, więc Maahr ochoczo wszedł do środka. Komnata w której był architekt pełna była, stołów kreślarskich, dużych arkuszy papieru i rysików. Przy dwóch stołach uwijały się dwa młode gnomy przenosząc poprawki z mniejszego na większy arkusz.
Siv jednak nie potrafił pojąc, co owe szkice przedstawiają. Były jednak szczegółowe i symetryczne. Co mu się bardzo podobało. W kącie siedział stary krasnolud i z pomocą linijki rysikiem odmierzał linie na dużym arkuszu papieru, koło niego stało kilka pieńków służących za taborety.
Broda jeszcze nie posiwiała, ale już pierwsze oznaki wieku było widać, strój schludny ale raczej ubogi. Natomiast pierścienie wyglądały na drogie.

-Pan w sprawie?- spytał Maahra, gdy go zauważył.
- Ja w sprawie ogłoszenia.- rzekł w odpowiedzi siv.
-Doskonale, doskonale! Zookim ! Dargul! Piwa dla gościa i dla mnie! Dobre interesy najlepiej przy piwie się załatwia. –entuzjazm Garuma był nieco...podejrzany.
Gnomy szybko przyniosły dwa kufelki piwa, jeden dla krasnoluda, druga dla siva.
- Otóż...Zapewne nie wiesz, jak i większość przyjezdnych iż Allracja jest bardzo starym miastem, o wiele starszym niż się wydaje. I posiada dość imponujący system kanalizacji deszczowej. Co prawda przebiega, on głownie pod dzielnicą Reprezentacyjną i Portem, ale mój cech powoli rozbudowuje go na inne dzielnice, ale...to taka ciekawostka. Przejdźmy do sedna sprawy. Otóż kanalizacja pod Reprezentacyjną i Portem jest stara. I ma problemy z drożnością. Czasem liście, albo odchody zatykają niektóre ciągi...czasem jakiś zombie utknie, albo kolonia przerośniętych szczurów uwije sobie gniazdo, tam gdzie nie trzeba...albo śluz się pojawi. I taki ciąg trzeba udrożnić. I tu jest rola dla ciebie, sztuka srebra za dzień pracy plus 10 sztuk srebra jeśli przyjdzie ci z czymś walczyć, plus wszystko co znajdziesz w ściekach. No i co ty na to? Prawda, że ekscytująca robota?- wyłożył sprawę krasnolud.
- Wzrost, rozumiem, ale co wspólnego ma z tym hart ducha?- spytał siv, gdy okazało się że robota nie będzie zbyt...czysta.
- W kanałach strasznie śmierdzi, trzeba mieć silną wole by tam wytrzymać.- westchnął Garum.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-12-2008 o 22:09.
abishai jest offline