Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2008, 15:00   #63
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Kaydoo, magiczny świat Kalisty - czas Próby

Ciarki przeszły po plecach Lorelei, gdy obie z Niaa znalazły się w mrocznym lesie. Mimo wszystko wdzięczna była kocicy, że jej nie opuściła i że są tu razem. Cokolwiek będzie się działo, dobrze jest wiedzieć, że ma obok siebie wsparcie. Jednak najbardziej interesująca była ilość energii, jaka manifestowała się dookoła. Lodowa Róża czuła, że dzięki niej mogłaby zrobić wszystko, Moc rozpierała ją, a jednak sprawiała, że czuła również niepokój. Nie wiedziała, czy to szczęście się do niej uśmiechnęło, czy raczej był to podstęp.


Obdarzona zaczerpnęła delikatnie Mocy i skupiła energię w dłoniach. Szybko utkała drobny czar – niewielką, świetlistą kulkę, która natychmiast uniosła się w powietrzu i zalśniła. Lorelei odczekała krótką chwilę i gdy upewniła się, że magia czerpana z tej dziwnej Mocy nie zaszkodziła jej, nabrała nieco pewności siebie. Jeśli faktycznie jest to czysta energia magiczna, Obdarzona będzie mogła rzucać czary czerpiąc z otoczenia i nie będzie musiała ruszać swoich wewnętrznych zapasów, które przydadzą się w innych światach, pozbawionych Mocy. Poza tym wolała nie magazynować obcej Mocy we własnym ciele, lecz wykorzystywać ją od razu. Zawsze to bezpieczniej.


- To taka mała latarenka. - wyjaśniła Niaa. - Będzie nam oświetlać drogę, a w razie czego łatwiej będzie nam wrócić do tego miejsca, gdyż zostawia po sobie drobny ślad. Teraz spróbuję rzucić jeszcze jeden czar, by ochronić nas magicznym pancerzem. Poczekaj chwilkę.


Lodowa Róża skupiła się i znowu zaczerpnęła Mocy. Tym razem czar był bardziej skomplikowany i wymagał więcej wysiłku. Starała się, by pancerze były naprawdę dobre i mocne. Tylko w ten sposób może zapewnić im obu odrobinę bezpieczeństwa. Czerpała coraz więcej i więcej, tkając coraz bardziej skomplikowane wzory. Ta Moc była niesamowita! Zupełnie tak, jakby jej źródło dawało dwa, a może nawet trzy razy więcej potęgi, niż źródła do tej pory znane Obdarzonej. Tak jakby wysysała energię z samej Kalisty! Gdy skończyła, obie kobiety spowiła delikatna poświata, będąca manifestacją i symbolem czaru. Lorelei stała przez chwilę nieruchomo, wpatrując się w swoje dłonie, które tkały przed chwilą czar. Czy to możliwe? Czy naprawdę czerpie bezpośrednio z Kalisty? Jeśli stworzyła ten świat, jeśli jest jej częścią, to całkiem prawdopodobne. Pytanie tylko – jak to wykorzystać do spełnienia ich misji? Czy mogłaby ją w ten sposób osłabić, pokonać? Zaczerpnąć jej całą moc i rzucić na nią potężny czar... Tylko jak wiele Mocy mogła mieć w sobie istota wyższa i czy Lorelei zdąży ją wyssać, nim Kalista zareaguje? Wątpliwe...


- Ruszajmy już i nie traćmy więcej czasu!


***

Głosy, które zewsząd otoczyły obie kobiety, sprawiały, że ścinała się krew w żyłach. Co tu się działo i do czego w przeszłości doszło, że w powietrzu unosiło się tyle bólu i nienawiści? Wreszcie jedno z drzew odezwało się wprost do przybyszek. Było jednak zupełnie inne, niż te spotkane wcześniej. Umierało...


- Tutaj trafiają tylko osoby, które idą spotkać się z Handlarzem. Głupio zrobiłyście zgadzając się na układ z Kalistą, do tej pory jedynie jednej istocie udało się przejść przez próbę.

- Zrobiłyśmy to, co musiałyśmy. Jeśli nam się nie uda, to wszechświat i tak zginie. Głupio byłoby poniechać próby i poddać się. Lecz kim jesteście? Czy to wy jesteście ową próbą?



- Możemy wam pomóc, jeśli i wy nam pomożecie? Jesteśmy duszami, które Kalista w swej furii zamknęła w postaciach drzew. Nie możemy się ruszać jak inni, tylko tkwimy w tym miejscu od wieków, prosząc każdego o pomoc, lecz nikt się nad nami nie zlitował. Uwolnijcie nas…dostaniecie swój przeklęty przedmiot a my rozerwiemy Kalistę na strzępy…


Lorelei zawahała się przez chwilę. Trudno było nie uwierzyć istotom, które prezentują całym swoim jestestwem ból, cierpienie i nienawiść. Były zbyt autentyczne... Jednakże skoro już raz Kalista zamieniła je w drzewa, to czy możliwe jest, by ją pokonały? Na dodatek Karolinka i Nigel zostali z nią i mogą znaleźć się w niebezpieczeństwie, gdy czarownica odkryje ten spisek. Równie wątpliwe było to, że te istoty oddadzą im Szkatułkę. A jednak serce Lorelei biło gniewem i żalem, gdy widziała jakiego okrucieństwa dopuściła się Kalista! Nie można było tego tak zostawić!


- Posłuchajcie mnie! Obiecuję wam, że was uwolnię. Nikt nie zasługuje na taki los, jaki was spotkał. A Kalistę powinna czekać kara za to, co wam zrobiła. Jednak nie możemy zrobić tego teraz. Musimy spróbować przejść przez próbę i spotkać się z Handlarzem, kimkolwiek on jest. Nasi przyjaciele mogą być w niebezpieczeństwie, jeśli zaatakujecie Kalistę bez przygotowania.


Wśród drzew przeszedł pomruk niezadowolenia i rozczarowania. Ich głośne nawoływania i prośby powoli cichły, zamieniając się w smutne, pełne żalu szepty. Najwyraźniej nie wierzyły, że tym razem im się uda i powoli traciły nadzieję.


- Musicie mi uwierzyć. Proszę was, nie traćcie wiary. Naprawdę wrócimy po was, czy zdobędziemy Szkatułkę, czy nie. Musicie zrozumieć, że sytuacja i dla nas jest trudna. Powiedz mi, proszę – zwróciła się do drzewa, które rozpoczęło rozmowę. - Kim jest Handlarz? Czego możemy się po nim spodziewać? Czy naprawdę posiada ten przedmiot? Jeśli pomożecie nam dzięki tym informacjom, możecie być pewni, że odwdzięczymy się po stokroć.


- Handlarz... - mężczyzna włożył w to słowo całą moc nienawiści. - To bestia żerująca na innych. Prastary bóg uwięziony przez Kalistę. Może dać wam wiele, ale jeszcze więcej od was zabierze. Tylko głupcy idą na układ z Handlarzem... Nie wiemy zbyt wiele o Szkatułce. Może ją ma, może nie. Już wielu próbowało ją zdobyć, lecz nikomu się to jeszcze nie udało.


- Dziękuję. Pójdziemy się z nim spotkać, nie ma innego wyjścia. Lecz bądźcie pewni, że wrócimy!


***


Lorelei zatrzymała się w połowie ścieżki, na tyle daleko, by drzewa zostały z tyłu, a cel ich podróży majaczył w oddali. Stanęła naprzeciwko Niaa i kładąc dłonie na jej ramionach spojrzała jej głęboko w oczy.


- Niaa, posłuchaj mnie teraz uważnie. Musimy ustalić plan działania, bo wszystko co teraz zrobimy, będzie miało bardzo ważne skutki. Rozumiesz to, prawda? Pamiętasz, co powiedziały drzewa? Handlarz to straszny cwaniak i będzie chciał nas wykiwać. Dlatego nie możesz nic mu obiecywać, nic do niego mówić. Jestem pewna, że wykorzysta każdą naszą deklarację, więc musimy uważać na słowa. To ma być niezobowiązująca wizyta. Dowiemy się czego chce i o co chodzi, czy ma przedmiot. Kalista go uwięziła, ale nie wiemy czy jest jej posłuszny, czy tak samo jak drzewa chce się na niej zemścić. Może uda nam się to wykorzystać.


Lorelei zrobiła przerwę, by upewnić się, że Niaa rozumie. Nie wątpiła w jej inteligencję, lecz musiała mieć pewność, że jej nieokrzesana i „prędka” kocia natura nie weźmie nad nią górę.


- Jeśli nie uda nam się nic wskórać u Handlarza, wrócimy do drzew i zawrzemy z nimi pakt. Nie możemy działać pochopnie, musimy się jeszcze wiele o Kaliście dowiedzieć, szczególnie tego na co ją stać. Być może uda nam się przy pomocy tych biednych drzew pokonać tą kobietę. Wydaje mi się, że wiem jak to zrobić. Kiedy rzucałam na nas czar ochronny, czerpałam Moc niemalże bezpośrednio z niej, rozumiesz? To może oznaczać, że przy odrobinie pomocy będę mogła ją pozbawić magicznej energii. To jeszcze nie jest pewne, ale zawsze można spróbować. Jeśli natomiast u Handlarza coś pójdzie nie tak, jeśli zacznie się walka, musisz Niaa zostawić mnie z nim i biec ile sił do drzew, by je uwolnić. One na pewno będą wiedzieć jak to zrobić, szkoda że o to nie zapytałyśmy. Ale musisz je uwolnić i zmusić, by nam pomogły. Wtedy będziemy musieli działać bez planu, ale jeśli będzie naprawdę gorąco, to już będzie nam wszystko jedno. Mam nadzieję, że ten akt desperacji będzie ostatecznością.


Gdy Obdarzona i Niaa wszystko sobie już wyjaśniły i ustaliły plan działania, ruszyły dalej ścieżką, w stronę swojego przeznaczenia.

Na końcu ścieżki leżała malutka upchnięta między drzewami drewniana chatka, z której unosi się smużka dymu. Wokół panowała martwa cisza, bardzo nieprzyjemna i niepokojąca. Jednak z chatki dolatywał przyjemny zapach ciepłego jedzenia, drażniący nozdrza, sprawiający, że ślina zbierała się w ustach, a żołądki przypomniały sobie o tym, że od dawna są puste. Dźwięk trzaskającego w kominku drewna obiecywał przyjemne i ciepłe wnętrze. Towarzyszki zdecydowały się wejść do środka.






W chatce panował wielki rozgardiasz, a to za sprawą walających się dosłownie wszędzie malutkich kuleczek. Lorelei zdziwiła się wielce. Od jakiegoś czasu we wszystkim podejrzewała podstęp, zatem i niewinne kuleczki obserwowała bacznie.


- Uważaj na nie... - szepnęła do kocicy. - Mogą być zaczarowane... albo można się na nich po prostu poślizgnąć.


Pośrodku pomieszczenia, tuż przy bulgoczącym kociołku stał z pewnością on – Handlarz. Był to niewidomy staruszek z krążącymi wokół głowy... oczyma!



Powitał obie panie uśmiechem i odezwał się świszczącym głosem:

- No proszę, odkąd ten uprzejmy młodzieniec w kapeluszu był u mnie wiele lat temu już dawno mnie nikt nie odwiedzał. Jak rozumiem przyszliście ze mną pohandlować, a więc czego chcecie i co macie do zaoferowania?


Lorelei postąpiła krok naprzód i hardym głosem powiedziała:


- Mamy do zaoferowania coś bardzo cennego, można powiedzieć, że najcenniejszego w całym wszechświecie. Chcemy ci zagwarantować przetrwanie, zachowanie życia, zarówno twojego, jak i wszystkich innych stworzeń we wszystkich istniejących światach. Jednym słowem, oferujemy Ci zapewnienie, że uratujemy wszechświat od zbliżającej się zagłady. Czy może być coś cenniejszego w obliczu zbliżającej się gigantycznej zagłady? W zamian pragniemy jedynie pewnego magicznego przedmiotu. Szkatułki.
 
Milly jest offline