Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2008, 20:22   #143
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
6.45 - 7.15

Trzymał się koryta potoku, który według jego przypuszczeń otaczał obozowisko Simba i poniżej misji wpadał do Rzeki. Jego szarża, choć miała może mniejsze znaczenie militarne, na pewno mogla podłamać morale Simba i dać chwilę odpoczynku obrońcom. Po półgodzinie uciążliwego marszu dotarł do szeroko rozlanych nurtów Konga.
Wyszedł na brzeg i zaniemówił. Zza zakrętu wychynął niewielki rzeczny holownik i całą mocą potężnych silników parł w górę Rzeki.



Choć niewielki był świetnie uzbrojony. Z dziobu i rufy sterczały lufy podwójnie sprzężonych M60. Jednak nie to zdumiało Haldera, a tak dobrze znana mu z domu rodzinnego muzyka słyszana teraz dzięki potężnemu głośnikowi umieszczonemu na dachu nadbudówki. Oraz fakt, że pokład statku był pusty.


YouTube - Panzerlied


Moździerz przestał już zagrażać obrońcom, należało więc pomyśleć o sobie. Na miejscu rewolucyjnego dowódcy przegrupowałby siły, ściągnął posiłki i pod osłoną nocy zaatakował małymi grupkami.
Przecież nigdzie nie uciekniemy - pomyślał ponuro. Przedzieranie się przez dżungle z rebeliantami na karku nie wchodziło w grę, doścignęliby ich w kilka godzin.
Dochodził do brzegu, gdy zauważył skradająca się postać. Przygotował nieco już sfatygowana maczetę, jednak po chwili opuścił ją. Posuwający się ostrożnie człowiek niewątpliwie ubrany był w mundur belgijski. Znajoma sylwetka, (jego profesja w końcu niejako zmuszała do wyrobienia sobie zmysłu spostrzegawczości) pozwoliła mu rozpoznać Niemca.
Podkradł się cicho i stanął za nim patrząc mu przez ramię na holownik.
- No Giermaniec' twoi płyną - i splunął w fale Rzeki.


Wilk przesadził murek i zapadł pomiędzy krzakami. Krzyk Egona nie ustawał wibrując mu w uszach. Na kolanach, byle szybciej dobrnął do rannego i odwrócił go na plecy. Sierżant jednak nie żył. Polak próbował się poderwać, na nogi, ale miał bolesna świadomość że nie zdąży. Ciosu maczetą jaki zadał mu czający się obok Simba już nie zobaczył.


Przeciwnicy jednak ani myśleli się wychylać. Widać szarża Haldera wprowadziła w ich szeregi sporo zamieszania, a śmierć towarzysza nie zachęcała do podjęcia szturmu na pozycje Belga.
Przebijanie się do naprzód było samobójstwem de Werwe postanowił więc wycofać się póki jeszcze czas i jeśli się uda powrócić do misji, lub okrążyć Simba od skrzydła.
Puścił trzy krótkie serie i odczołgał kilkanaście metrów. Tu usiadł i oparł plecami o pień drzewa. Znowu trzy serie, zmiana magazynka i odskok teraz na następne kilkadziesiąt.
Dotarł do brzegu lasu, ten nie był już ostrzeliwany tak intensywnie z Kałasznikowów, umilkł tez moździerz. Wyraźnie było teraz słychać krzyk rannego, lecz Belg dałby sobie głowę uciąć, ze to nie żaden z najemników.
Przez mur przeskoczył Wilk i zniknął miedzy krzakami. De Werwe już otwierał usta by go ostrzec, gdy wystrzelona z AK seria obsypała go odłamkami kory. Skulił się i rzucił na ziemie szukając osłony za pniami drzew. Przeklęci rebelianci ruszyli za nim szybciej niż myślał.
Miedzy drzewami mignęła mu sylwetka człowieka. Odruchowo nacisnął spust i Simba padł wydając zdławiony krzyk. Drugi pomknął w głąb dżungli, lecz jego skulona postać tylko na ułamki sekund pojawiała się w celowniku.
Wstał i pełen złych przeczuć popatrzył na pole kawowców. Nie mylił się. Jakiś rebeliant ubrany w podartą w strzępy koszule wznosił w górę ucięta maczetą głowę Wilka i pokazywał towarzyszom ukrytym w buszu. Sierżant dał sie nabrac na najstarszy podstep w historii wojen.



Anna z Sophie usiłowały utrzymać łódź blisko brzegu, lecz pomimo ich wysiłków ta coraz bardziej od niego się oddalała. Wolno, bo wolno, ale jednak. Na razie były może 3 -4 metry od niego. Lekarka usiłowała wylewać wodę z początku złożonymi dłońmi, lecz był to syzyfowy wysiłek. Zrozpaczona rozglądała się za jakimś naczyniem.
Muzykę słychać było coraz głośniej, lecz Anna miała świadomość, ze nim dotrze do nich ratunek musi wymyślić coś, co poprawi ich paskudne położenie. Na razie udało się jej osiągnąć sporo : pomimo pojedynczych serii gdzieś w z dżungli uspokoiła dzieci, wyrwała Marię z otępienia w jakie ta popadła. Niestety przeciek nie był spowodowany dziurą, a raczej szparami w lewej burcie łodzi, jakie powstały bo bliskiej eksplozji. Potrzebowały czegoś na kształt plastra na burtę.


Mariusz szukał czegoś co pozwoli mu oswobodzić skrępowane z tyłu ręce. Tylko co takiego można znaleźć w buszu ? Jednocześnie wiedział, ze jeśli czegoś bardzo szybko nie wymyśli w każdej chwili może pojawić się zabłąkany Simba i bagnetem, czy maczeta wypatroszyć jak wieprzka.
 
Arango jest offline