Wątek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2008, 07:54   #14
Niles Elmwood
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
Nasyp kolejowy ciągnął się długą nitką pośród łąk i pól. Billy Ray idąc po szynie bawił się w łapanie równowagi zanurzając się we wspomnieniach z dzieciństwa. Wcisnął w uszy słuchawki i włączył mp3 Playera.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zOeMfQsc7GI[/MEDIA]

Zawsze uważał, ze każdy człowiek powinien mieć w swoim życiu ten piękny okres, do którego może zawsze wracać, zwłaszcza kiedy nie jest dobrze. Billy Ray miał takie pięć szczęśliwych minut, które zakorzenione było głęboko w przyjaźni z dzieciństwa. Wprawdzie była później pierwsza miłość, Peggy Sue i tak dalej, ale okoliczności towarzyszące późniejszemu dorastaniu i wejściu w dorosłość z pewnością nie były na tyle przyjemne, aby mógł wracać do nich beztrosko. Jedynie ten okres niewinnej młodości nastolatka kojarzył mu się z przystanią, do której mógł wracać bezpiecznie z sentymentem. Wspólne wagary z Jared'em, ucieczki z domu, włóczenie się po okolicy z paczką przyjaciół. Zwłaszcza ruskie tory i lato tak bardzo oddawały mu klimat wspomnień. Goldstein pozwolił sobie na tę chwilę zapomnienia i z muzyką wypełniająca mu szczelnie głowę z zadumanym uśmiechem przyglądał się idącemu obok Traian'owi, który musiał właśnie opowiadać kawał, bo po chwili konsternacji wszyscy buchnęli żywiołowym śmiechem. Gryząc w zębach Lucky-Stike'a przyglądał się z zazdrością braciom, którzy przekomarzali się dowcipkując. Czuł, że brakowało mu przyjaciela, z którym jakby nie patrząc spędził niemal całe swoje życie, czyli dzieciństwo, więzienie, włóczęgę po świecie, legię i front brzeski. Bez wątpienia Jared był mu bliski niczym brat. Ładna pogoda nastrajała odprężająco i choć na chwilę można było zapomnieć o wszystkich problemach. Nawet na Łysego jakoś tak sympatyczniej się patrzyło jak jełop przeskakiwał co drugą belkę torów z przygryzionym na wierzchu językiem. Papież z rękoma założonymi na karabinie, który położył sobie na ramionach, z twarzą zwróconą w stronę słońca najwyraźniej się opalał, albo raczej wygrzewał w marszu. Goldstein delektując się papierosem, ze wzrokiem leniwie zaczepionym na ginącej na horyzoncie wstążce szyn, tymczasowo miał wszystko głęboko w dupie.

* * *


Wioska przypominała mu trochę społeczności Amish'ów. Miał wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu, lub zapierdalając wciąż do przodu, omijał tę dziurę szerokim łukiem. Może to przez te urwane tory - pomyślał rozbawiony.
Jedzenie podane w karczmie było zważywszy na doskwierający głód i zmęczenie bardzo smaczne. Starał się jeść powoli i nie obżerać się, bo mając już niemiłe doświadczenia ze słowiańskim jedzeniem, wiedział jak bardzo jest tłuste i ciężkostrawne. Później po nim nic tylko spać albo pierdzieć się chce człowiekowi.

Po przyjściu do oberży ruskiego oficera z więźniem, lub raczej jeńcem oparł się plecami i tyłem głowy o drewniane bale ściany. Ściskając w ręku pod blatem stołu gotowy do strzału pistolet, wycelowany w prowadzącego przesłuchanie ruska, kątem oka obserwował przez okno drogę i podwórze.
Kiedy padło magiczne słowo "złoto" czuł jak automatycznie wyostrzyły mu się wszystkie zmysły.
Kiedy kolejno Tyskie, Jack a później ruski oficer opuścili pomieszczenie, a Aleksander skierował się w stronę skutego w kajdanki człowieka, Goldstein schował USP i podszedł do okna. AJ przystawił więźniowi lufę do pleców grożąc dosadnie, czym konkretnie go wystraszył, natomiast żywa, spontaniczna reakcja Oliviera, który wpadł między pilota, a jeńca wydając rozkazy, zupełnie zbiła z tropu cywila. Z głupią miną ciężko przełknął ślinę i powoli, z niedowierzaniem nasunął kciukiem z czubka nosa obsunięte z wrażenia okulary, zdezorientowany przyglądając się po twarzach dezerterów.
Billy Ray obserwując tę scenę wzrokiem spotkał się z Rumunem, który już zaczął z błyskiem w oku wykrzywiać usta do jakiegoś dowcipnego komentarza, lecz na jego stanowczy gest przeczącego kiwnięcia głową, nic nie powiedział. Zamiast tego zdjął swoją nieśmiertelną czapkę i nasunął ją na głowę stojącego już w kleszczach między Aleksandrem, a Disparu skazańca. Goldstein sięgnął po leżący na ławie Traian'owy płaszcz i podchodząc do reszty przewiesił go na skutych w kajdanki przegubach porywanego człowieka i bez słowa zdjął mu z nosa okulary. W tym czasie wszelkie rozmowy do tej pory prowadzone szeptem umilkły i wszystkie oczy miejscowych ukradkiem obserwowały scenę.

Billy Ray, kiedy towarzysze zbierali się do opuszczenia lokalu, wręczył oberżyście spory rulon rubli mrugając porozumiewawczo. Tamten coś bąknął po miejscowemu, co Billy poczytał za podziękowanie, więc uśmiechnął się wyciągając peta, do którego barman w pośpiechu przystawił płonącą zapałkę.

- Spashibae. - rzucił Goldstein przez zaciśnięte na filtrze zęby i jedną ręką poprawiając na ramieniu plecak, a w drugiej trzymając pewnie pistolet ukryty w bocznej kieszeni kurtki, obrócił się na pięcie i ruszył za wychodzącymi z karczmy dezerterami i Whisky'm.
 
Niles Elmwood jest offline