Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2008, 19:41   #11
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Szli wzdłuż nieźle już zarośniętych torów kolejowych. Nasyp był nieco powyżej gruntu, także mieli dobry widok na okolicę. W zasadzie się nie śpieszyli, szli dość niemrawo, zważywszy na niedawne wydarzenia, nie było się co dziwić. Z mściwą satysfakcją myśleli o frajerze, któremu zachciało się odkopać Starego. Pewnie otynkował swoją postacią sporą połać lasu. I dobrze na postrach innym cwaniaczkom.

Jack raz po raz spoglądał na AJ, miał nadzieję że młodszy brat nie będzie siebie obwiniał o śmierć Starego, póki co nie zauważył u niego niepokojących objawów, czyli wszystko było w normie.

- Opowiedzieć wam nowy kawał o ruskich?- odezwał się Latynos dla rozładowania atmosfery.

- Dajesz – rzucił idący na przedzie kolumny Tyskie.

- Pojechał nowosuski na ryby. Pochlał przy wędce i mu się przysnęło. Obudził się rano, nagi, bez portfela, sygnetów, komórki i kluczyków od Mercedesa. Zapierdala do najbliższej wiochy, z automatu zadzwonił po ”chłopaków”. Za godzinę do wiochy wjeżdżają cztery terenówki wypakowane uzbrojonymi ochroniarzami. Przeszukują całą wiochę, patrzą a tu sołtys wychodzi z chaty w nowym garniturze od Armaniego, obwieszony łańcuchami z sygnetami na palcach i idzie do nowiutkiego Mercedesa S600. No to Ci go na glebę i pytają: „Skąd to masz”. Facet tak na ich patrzy i mówi: „Wstaje rano, idę nas staw, patrzę a tam śpi gościu, no to go obrobiłem i wyruchałem na koniec go w dupę”. A ten nowosuski podchodzi do dowódcy ochrony i mówi: „Chłopaki zostawcie go, to nie moje.”. Dobre.. nie?

- Niezłe, na serio – rzucił podśmiechujący się Rumun.

*****

Zajazd…karczma czy jakby tam jeszcze inaczej nazwać to miejsce była taka sama jak cała wieś. Spokojna, niemalże senna. Staroświecki wystrój nadawał jej specyficzny klimat. Rozsiedli się wygodnie przy szerokiej ławie tuż obok drzwi. Nie musieli długo czekać, a już zostali ugoszczeni przez właściciela samogonem. Jack powąchał bimber zanim strzelił pierwszą pięćdziesiątkę, alkohol nie odstręczał, a i przejrzystość była na przyzwoitym poziomie, dlatego bez obaw łyknął zdrówko.

- Całkiem niezła ta „kominówka”… cholernym ruskim trza przyznać, że na pędzeniu to się kurwy znają jak mało kto.

Wkrótce do samogonu dołączyła kasza, obficie okraszona wieprzowymi skwarkami, suszonymi grzybami i pachnącymi kawałkami mięsa. Jack musiał poznać, że ludność słowiańska miała kuchnię diametralnie inną niż jego przyzwyczajenia, ale w tej prostocie i obfitości krył się sukces takiego żarcia. Zajadał się już nie raz bigosem, gulaszem czy zwykłym chlebem ze smalcem, zajebiście komponującym się z piwem.

Jego kumple także rzucili się na jedzenie, w końcu od ostatnich steków „z wózka” minęło już kilka godzin, a nigdy nie wiadomo kiedy znów będą mili okazję jeść coś na ciepło.

Kiedy skończyli, Papież odezwał się:

- Ja się przejdę po wiosce, obczaję, czy nie ma jakichś niepokojących sygnałów. W razie czego dam wam znać.

- Tylko nie daj dupy jak wtedy w lesie – rzucił z pełną gębą Biały.

- Zamknij mordę szkopie pierdolony, ty byś nawet czołgu nie zauważył, chyba żebyś w niego wyjebał swoim zakutym łbem. – Polak trzasnął drzwiami od karczmy.


*****


Chwilę po wyjściu Polaka, drzwi od zajazdu otwarły się, do środka wpadł starszy mężczyzna i rzucił się do drewnianego kontuaru. Zdążyli usłyszeć tylko fragment z rozmowy:

- Cóż się stało, Griszka? – spytał cicho, lecz wyraźnie, karczmarz.

- Oficer z chaty wyszedł, z Noworuskim tu idzie, broń chować trzeba! – głos starca nie był już tak spokojny, ba – przerażenie było wyraźnie słyszalne.

Spojrzeli po sobie, ale postanowili czekać na dalszy rozwój wypadków. Karabiny mili poopierane o ścianę i poprzykrywane z grubsza kurtkami i pałatkami, każdy z nich instynktownie sprawdzał, czy broń osobista jest na swoim miejscu w kaburze. Jack, zdążył jeszcze wyciągnąć z pochwy nóż i włożyć go do rękawa.

Zapowiedziany oficer wszedł do knajpy, lustrując wszystkich siedzących wewnątrz. Ortega czuł jak jego wzrok zatrzymuje się przez chwilę na jego postaci, ale jak gdyby nigdy nic kontynuował konsumpcję kolejnej porcji kaszy z mięsem.

Za nim po szczekliwej komendzie oficera wszedł luźno ubrany facet skuty kajdankami. Najwyraźniej jakiś więzień. Ruski popchnął go w kierunku stojącego w narożniku karczmy wolnego stolika.

Po chwili podsłuchiwali o czym też rozmawiał wojskowy ze skutym cywilem. Zdążyli wychwycić tylko kilka zdań, ale przewijające się słowo: „złoto” zelektryzowało ich. Potrzebowali drastycznie gotówki, żeby się wyrwać z tego bagna.

Jack spojrzał na resztę, błyski w ich oczach wyrażały zainteresowanie. Mrugnął do nich porozumiewawczo okiem i cicho po angielsku powiedział.

- Ja się zajmę wywabieniem ruskiego z chaty i załatwieniem go. Jak tylko ten pajac z pagonami wyjdzie, to bierzcie gościa w kajdankach pod pachę i spierdalajcie w kierunku tych torów tam się spotkamy.

Rangers wstał od stołu i ruszył w kierunku barmana. Oprał się o drewniany kontuar i po rusku powiedział, rzucając kasę na blat:

- Masz tu 5 dolców, weź mi nalej setkę.

Barman posłusznie nalał w naczynie miarkę samogonu, a Jack wyciągnął z kieszeni kurtki opakowane tabletek.


Wycisnął 3 tabletki i wrzucił je do kielicha z bimbrem, potem po namyśle dorzucił jeszcze 2. Spojrzał w stronę oficer śmiejąc się w myślach: „No stary to będzie sranie twojego życia”.

- Weź tę setkę i zanieś temu ruskiemu oficerowi, powiedz, że to na koszt lokalu. Tylko szybko dziadku.

Jack usiadł i mrugnął do zdziwionych towarzyszy. Obserwował jak siwawy barman niesie na tacce trunek oficerowi, nie przestającemu ochrzaniać więźnia. Z satysfakcją zobaczył, że radziecki oficer bierze naczynie i wychyla je duszkiem, odstawiając z hukiem na stół.

W tym momencie wszedł Tyskie i dosiadł się do stolika. Zbliżył się do nich i konspiracyjnie powiedział:

- Przez chwilę, przez wiochę przejechał ruski samochód terenowy z czterema żołnierzami, mieli coś dużego na pace, ale już pojechali dalej.

Ortega wiedział, że kończył mu się czas. Wstał od stołu, rzucając do chłopaków:

- Wiecie co robić, ja się zajmę resztą.

Wyszedł przez drzwi knajpki i skierował się na jej tyły, gdzie pośród dorodnych łopianów stał przybytek załatwiania potrzeb fizjologicznych – a znacznie prościej – sracz.


Schował się w krzakach za nim, nakręcając na lufę od pistoletu tłumik. Wkrótce usłyszał trzask drzwi od gospody. Z satysfakcją zauważył, jak oficer zapierdala biegiem do latryny. Skrzypienie drzwiczek i nieprzyjemne odgłosy, jak również westchnienie ulgi powiedziały mu wszystko. Ostrożnie zbliżył się od tyłu do drewnianej konstrukcji, starając się nie zdradzić szelestem gałęzi. Przez szparę w deskach, wyraźnie widział sylwetkę i głowę oficera. Przyłożył pistolet do szpary celując w korpus – trafienie będzie pewniejsze.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 09-12-2008, 15:24   #12
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Nie lubił spacerować, maszerować czy jakkolwiek nazywały to "zające". Ostatni raz taki kawał terenu musiał pokonać po awarii jego samolotu w Somalii, wtedy podobnie jak teraz był ścigany, może niezbyt intensywnie, ale jakby napatoczył się na jakiś Somalijczyków, to skończyłby słynną metodą "abażur". Przywiązaliby go na słońcu do słupków i ostrożnie wyjęli wnętrzności, tak żeby go nie zabić ... a potem zostawiliby aby się wysuszyły. Straszne męczarnie i długie konanie, właśnie ta perspektywa niosła go na skrzydłach, do miejsca skąd go zabrał helikopter.

A wcześniej? Wcześniej maszerował na ćwiczeniach, na uczelni USAFU, chociaż to nie były długie kawałki. Oczywiście przełaził kawał czasu w Compton. To był kolejny powód, dla którego tego nienawidził. Przypominało mu niezbyt miłe czasy. Poza tym uwielbiał prędkości, nic nie równa się odrzutowcowi osiągającemu mach 3. Na ziemi podobną rolę mogły pełnić sportowe samochody, które również były jego pasją ... a motory, to tylko ciężkie krążowniki ... dawały masę satysfakcji.

Alex uśmiechnął się na te wszystkie wspomnienia. Kiedyś z paroma kumplami z dzielni "pożyczyli" Ferrari. To była frajda i na całe szczęście, nikt ich nie złapał. Przejażdżka była dla niego wtedy niesamowita.

Z zamyśleń wyrwał go głos brata, opowiadającego kawał. Właśnie wtedy zdenerwowanie kilku ostatnich dni dało o sobie znać.

-Hej Jack chwila ... to mój kawał! Ukradłeś mi go, niedawno ci go opowiedziałem! I znowu się zaczyna. Tak samo jak miałem 5 lat i ukradłeś mi mojego misia Bobo - powiedział do swojego brata. W sumie lubił się z nim "przekomarzać", bo kłóceniem to akurat ciężko to było nazwać, chociaż i awantury się zdarzały ... jak to w rodzeństwie.

- Nie ukradłem!!!! Po prostu opowiedziałem go innym przed Tobą, nie moja wina, że idziesz ze spuszczonym łbem, nie przymierzając jak dupa w trawie!!!! -

-Dupa w trawie? Dupa w trawie? I nie używaj tego argumentu: "przed tobą", to tak samo jak z tą laską Jessicą w LA. To ja pierwszy ją zobaczyłem, to ją z nią pierwszy zagadałem, ale oczywiście to ty wtedy z nią wyszedłeś-

- Widocznie wolała starszych, trzeba mieć podejście do lasek AJ,weź mi tu teraz nie rób wykładu z psychologi, życie to nie film, młody- dodał z uśmiechem.

-I mówi to facet, który podczas ostatniego starcia darł się "Rangers Lead the Way", hej to nie jest film z Johnem Waynem. Zapierdalam na pieprzonych butach, przez pieprzoną Ukrainę. Wiesz kiedy ostatnio musiałem iść taki kawałek ?-

- Pewnie dawno, przyzwyczaiłeś się, że się wozisz samolotami za grube bańki, jak kolo jeżdżący po dzielni Mustangiem Shelby. Chciałbym Ci tylko przypomnieć, że ostatni twój samolot rozpieprzyliśmy w drobny mak... na twoim miejscu nie łudziłbym się, że już Ci ktokolwiek da coś co lata w ręce.

-Hehe kupiłem sobie to auto po misji w Somalii - uśmiechnął się AJ do swoich wspomnień -I Harley ... panienki na to lecą. A ty panie cwaniaku, wiedz, że jestem jednym z najlepszych cholernych pilotów ... znaczy się byłem jednym z najlepszych cholernych pilotów w tej pieprzonej armii. - w tym momencie AJ się zatrzymał -Dobra mam tego dość. Zapierdolmy jakiś samochód -

- Tak jak jakiś znajdziesz to daj mi znać.

-Najlepiej z odtwarzaczem CD posłuchałbym sobie dobrej muzy - powiedział kontynuując marsz -A jakby do tego miał duży bagażnik, to i Biały miałby miejsce dla siebie - dodał po chwili milczenia

- Stary Biały to by biegł za nami na smyczy uwiązany do rury wydechowej.-

-Ej ja zazwyczaj samochodami jeżdżę tyle ile fabryka dała, nie nadążył by. Wyglądał by jak coś, co przyczepiło ci się podczas postoju -

- Hehe i tak miałby wyglądać...-

-Taa piękny obrazek -

- Lepszy nawet od zapachu napalmu o poranku - zakończył rozmowę Jack.
(...)

Jadł swoją porcję nie przejmując się pozostałymi, praktycznie aż do momentu, w którym padło słowo: "złoto". Jeden z najcenniejszych kruszców świata ... oj skoro oficer tak bardzo chciał poznać jego położenie, to musiało go trochę być. A to oznaczało, że będą mieli przynajmniej na wydostanie się stąd i być może starczy im na rozpoczęcie nowego życia. Całkiem przyjemna perspektywa.

Kiedy jego brat wyszedł, aby załatwić oficera, popatrzył na resztę kompanów i powiedział na tyle cicho, aby nikt go więcej nie usłyszał.

-Dobra, czas się zbierać panowie - wysunął ostrożnie z kabury swój pistolet, i zakrywając go tak jak kiedyś na dzielni, podszedł pod plecy więźnia. Szturchnął go w plecy pistoletem, dając mu znać, że jest uzbrojony, a następnie odsunął go, aby móc w razie czego go załatwić.

Położył swoją dłoń na jego ramieniu i odezwał się w pięknym, "poetyckim" rosyjskim.

-No przyjacielu, na twoim miejscu nie odwracałbym się, ani nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów. Nie chcę cię rozwalić, dlatego w razie czego po prostu odstrzelę ci jaja, albo przestrzelę kolano. Teraz pójdziesz z nami i nie próbuj drzeć ryja - Ręką dał mu znać, aby podniósł się z krzesła, a swoim kompanom głową, żeby poszli za nim. Czas było opuszczać tą wioskę i jak powiedział Jack, spotkać się przy torach.

Wychodząc z knajpki posłał szeroki uśmiech wszystkim -Nie przeszkadzajcie sobie - rzucił po rosyjsku i pchnął lekko więźnia na zewnątrz. Nie mógł pozwolić tamtemu uciec ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 13-12-2008, 22:53   #13
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
I co on, kurwa robi?!
Pieprzony meks z pieprzonego getta.
Właduj mu jeszcze lufę w dupę, popaprańcu.
Zero w tych chłopakach finezji. Słyszą "złoto" i robią rozpierdól jakiego ta wieś nie widziała od czasów Cara.
Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Przecież wszystko nie jest jeszcze spieprzone.

Aebly zdenerwowany otaksowywał ruchy Alexandra.
Pilocik musi zejść na ziemie.
Złoto rozwiązałoby problemy wielu z nich. Dla mnie to powrót do Francji.
Nie można tego, w tak oczywisty sposób spierdolić.

Disparu wymacał mp5 w plecaku.
Wkładając go pod wyszabrowaną kurtkę, przyglądał się pozostałym uczestnikom widowiska.
Każdy siedział nad swoim piwem, patrząc niepewnie i udając, że go tu nie ma.
Bądź kimkolwiek chcesz. To przecież wojna. Ona nie jest fair.
Olivier zdecydowanym krokiem podszedł do Ortegi i wepchnął się pomiędzy niego a jeńca.
- Sierżant David Moreau. ID: 983475199. Siły specjalne NATO. Jesteśmy tu po Pana. Jest Pan z nami bezpieczny.
Odwrócił się do zaskoczonego Alexandra.
Pierdolona definicja braku finezji.
- Kapralu, kurwa, z szacunkiem do więźnia. Idźcie po Ortege. Docelowy punkt zbiórki przy nasypie kolejowym.
Głos miał spokojny. Jak dowódca wiedzący, że to on wydaje tu rozkazy.
Przeniósł wzrok na równie zbitych z tropu towarzyszy. Nieskażona myśleniem mina Białego rozbawiła go.
- Reszta za mną! Dodał, uśmiechnięty.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 17-12-2008 o 14:26.
Lost jest offline  
Stary 15-12-2008, 07:54   #14
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
Nasyp kolejowy ciągnął się długą nitką pośród łąk i pól. Billy Ray idąc po szynie bawił się w łapanie równowagi zanurzając się we wspomnieniach z dzieciństwa. Wcisnął w uszy słuchawki i włączył mp3 Playera.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zOeMfQsc7GI[/MEDIA]

Zawsze uważał, ze każdy człowiek powinien mieć w swoim życiu ten piękny okres, do którego może zawsze wracać, zwłaszcza kiedy nie jest dobrze. Billy Ray miał takie pięć szczęśliwych minut, które zakorzenione było głęboko w przyjaźni z dzieciństwa. Wprawdzie była później pierwsza miłość, Peggy Sue i tak dalej, ale okoliczności towarzyszące późniejszemu dorastaniu i wejściu w dorosłość z pewnością nie były na tyle przyjemne, aby mógł wracać do nich beztrosko. Jedynie ten okres niewinnej młodości nastolatka kojarzył mu się z przystanią, do której mógł wracać bezpiecznie z sentymentem. Wspólne wagary z Jared'em, ucieczki z domu, włóczenie się po okolicy z paczką przyjaciół. Zwłaszcza ruskie tory i lato tak bardzo oddawały mu klimat wspomnień. Goldstein pozwolił sobie na tę chwilę zapomnienia i z muzyką wypełniająca mu szczelnie głowę z zadumanym uśmiechem przyglądał się idącemu obok Traian'owi, który musiał właśnie opowiadać kawał, bo po chwili konsternacji wszyscy buchnęli żywiołowym śmiechem. Gryząc w zębach Lucky-Stike'a przyglądał się z zazdrością braciom, którzy przekomarzali się dowcipkując. Czuł, że brakowało mu przyjaciela, z którym jakby nie patrząc spędził niemal całe swoje życie, czyli dzieciństwo, więzienie, włóczęgę po świecie, legię i front brzeski. Bez wątpienia Jared był mu bliski niczym brat. Ładna pogoda nastrajała odprężająco i choć na chwilę można było zapomnieć o wszystkich problemach. Nawet na Łysego jakoś tak sympatyczniej się patrzyło jak jełop przeskakiwał co drugą belkę torów z przygryzionym na wierzchu językiem. Papież z rękoma założonymi na karabinie, który położył sobie na ramionach, z twarzą zwróconą w stronę słońca najwyraźniej się opalał, albo raczej wygrzewał w marszu. Goldstein delektując się papierosem, ze wzrokiem leniwie zaczepionym na ginącej na horyzoncie wstążce szyn, tymczasowo miał wszystko głęboko w dupie.

* * *


Wioska przypominała mu trochę społeczności Amish'ów. Miał wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu, lub zapierdalając wciąż do przodu, omijał tę dziurę szerokim łukiem. Może to przez te urwane tory - pomyślał rozbawiony.
Jedzenie podane w karczmie było zważywszy na doskwierający głód i zmęczenie bardzo smaczne. Starał się jeść powoli i nie obżerać się, bo mając już niemiłe doświadczenia ze słowiańskim jedzeniem, wiedział jak bardzo jest tłuste i ciężkostrawne. Później po nim nic tylko spać albo pierdzieć się chce człowiekowi.

Po przyjściu do oberży ruskiego oficera z więźniem, lub raczej jeńcem oparł się plecami i tyłem głowy o drewniane bale ściany. Ściskając w ręku pod blatem stołu gotowy do strzału pistolet, wycelowany w prowadzącego przesłuchanie ruska, kątem oka obserwował przez okno drogę i podwórze.
Kiedy padło magiczne słowo "złoto" czuł jak automatycznie wyostrzyły mu się wszystkie zmysły.
Kiedy kolejno Tyskie, Jack a później ruski oficer opuścili pomieszczenie, a Aleksander skierował się w stronę skutego w kajdanki człowieka, Goldstein schował USP i podszedł do okna. AJ przystawił więźniowi lufę do pleców grożąc dosadnie, czym konkretnie go wystraszył, natomiast żywa, spontaniczna reakcja Oliviera, który wpadł między pilota, a jeńca wydając rozkazy, zupełnie zbiła z tropu cywila. Z głupią miną ciężko przełknął ślinę i powoli, z niedowierzaniem nasunął kciukiem z czubka nosa obsunięte z wrażenia okulary, zdezorientowany przyglądając się po twarzach dezerterów.
Billy Ray obserwując tę scenę wzrokiem spotkał się z Rumunem, który już zaczął z błyskiem w oku wykrzywiać usta do jakiegoś dowcipnego komentarza, lecz na jego stanowczy gest przeczącego kiwnięcia głową, nic nie powiedział. Zamiast tego zdjął swoją nieśmiertelną czapkę i nasunął ją na głowę stojącego już w kleszczach między Aleksandrem, a Disparu skazańca. Goldstein sięgnął po leżący na ławie Traian'owy płaszcz i podchodząc do reszty przewiesił go na skutych w kajdanki przegubach porywanego człowieka i bez słowa zdjął mu z nosa okulary. W tym czasie wszelkie rozmowy do tej pory prowadzone szeptem umilkły i wszystkie oczy miejscowych ukradkiem obserwowały scenę.

Billy Ray, kiedy towarzysze zbierali się do opuszczenia lokalu, wręczył oberżyście spory rulon rubli mrugając porozumiewawczo. Tamten coś bąknął po miejscowemu, co Billy poczytał za podziękowanie, więc uśmiechnął się wyciągając peta, do którego barman w pośpiechu przystawił płonącą zapałkę.

- Spashibae. - rzucił Goldstein przez zaciśnięte na filtrze zęby i jedną ręką poprawiając na ramieniu plecak, a w drugiej trzymając pewnie pistolet ukryty w bocznej kieszeni kurtki, obrócił się na pięcie i ruszył za wychodzącymi z karczmy dezerterami i Whisky'm.
 
Niles Elmwood jest offline  
Stary 16-12-2008, 14:43   #15
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Gdy Francuz wszedł pomiędzy niego i jeńca i zaczął wydawać rozkazy jakby tutaj dowodził to udało mu się osiągnąć tylko jedno. Wkurwił tym strasznie Alexandra. Nikt nie będzie nim pomiatał, a już na pewno w takim towarzystwie nie będzie traktowany jak jakiś śmieć. Wściekłym wzrokiem zmierzył Oliviera, wskazał na niego palcem

-Posłuchaj mnie żabojadzie jebany - powoli cedził słowa po angielsku Alex
-Nikt nie będzie się do mnie zwracał w ten sposób. Chyba ci się kompletnie coś we łbie popierdoliło. Dodatkowo może jeszcze wszystkim ogłosisz, gdzie zamierzamy się spotkać?- po tym monologu jego wściekłość trochę opadła. Popatrzył na jeńca, który był zabierany przez Billy Raya i Rumuna, zbliżył się do niego

-Słuchaj koleś ten facet ci nie pomoże, masz się zachowywać grzecznie. W Langley chcą zadać tobie kilka pytań, ale tylko ode mnie zależy czy dowiedziemy cię tam czy poszukamy informacji gdzie indziej. Chyba wiesz jak działa wywiad i nie będziesz próbował żadnych głupich numerów, bo jak coś spróbujesz, to los więźniów z Guantanamo, będzie małym piwkiem w barze z kumplami przy tym co tobie zgotuję. Kapisz? -

Z baru wychodził jak ostatni rzucił jeszcze wszystkim spokojne spojrzenie i powiedział głośno po rosyjsku -Przepraszamy za to najście, wróćcie do jedzenia i obiecujemy, że to się więcej nie powtórzy - teraz mógł spokojnie wyjść i wrócić do reszty ekipy.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 17-12-2008, 14:34   #16
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Ten pieprzony brak finezji nie może przestać mnie zadziwiać.
Rozumiem, że w F16 można coś dramatycznie spierdolić, bo zawsze ma się katapultę, ale pilocie, tu mamy ziemie.
Olivier złapał za kołnierz kurtki Alexandra i mocnym ruchem pociągnął go do siebie.
- Posłuchaj, do kurwy nędzy. Jak myślisz, jeśli ruskowi ten facet nie powiedział nic, to może tobie, ledwo trzymającemu tą swoją malutką pukawkę wygada wszystko, bo ma kurwa dobry humor?
Nie czekając na odpowiedź Ortegi, Disparu kontynuował.
- Jeśli facet jest przetrzymywany przez ZSRR, to jak myślisz, kto mógłby go chcieć stąd wyciągnąć? Wykombinowałeś? NATO, pilociku. Więc przez chwilę użyj mózgu i zacznij zachowywać się jak wzorowy kapral wojsk specjalnego przeznaczenia NATO. A jeśli będziesz, dla niego trochę miły i bardziej, kurwa przekonywujący to może łatwiej pójdzie z całością. I do kurwy nędzy, nie baw się w pierdolonego kowboja.
Olivier puścił kołnierz Alexandra, pociągnął za klamkę mocnych drzwi.
- A i jeszcze jedno, radzę ci, nie próbuj znów tej gadki z żabojadem, pilociku.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 17-12-2008 o 14:38.
Lost jest offline  
Stary 17-12-2008, 14:49   #17
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
W momencie, w którym Disparu złapał go za kołnierzyk, Alex z całej siły walnął go ręką w żołądek i później odepchnął od siebie. Wiedział, że nie można pozwolić sobą pomiatać, a ten Francuzik zachowywał się tak jakby rządził tutaj.

Teraz pilot zmierzył Oliviera wzrokiem i wysyczał -Posłuchaj mnie idioto, nie znasz się i pieprzysz jakieś głupoty. Jak myślisz gdzie to NATO by go zabrało? Do bazy na przesłuchanie, a jak ostatnio sprawdzałem, to my nie mamy takiej możliwości. Więc stul ten swój paskudny pysk i nie odzywaj się do mnie takim tonem. Każdego da się złamać, trzeba użyć tylko odpowiednich metod, a twoje jest pan dla nas ważny, to zachowaj jak będziesz pracował w pieprzonym Media Marktcie -

Po chwili ciszy i mierzenia się wzrokiem dodał szybko -I jak jeszcze raz nazwiesz mnie pieprzonym kapralem, albo spróbujesz złapać za kołnierz, to wsadzę ci ten pistolet w dupę i odstrzelę jaja i oczy. Byłem Majorem frajerze, a ty nadajesz się tylko do wykonywania najprostszych czynności, jesteś jak tresowana małpa, tylko że bez tresury - Ten koleś zaczynał go coraz bardziej wkurzać. W tym momencie latynoska krew buzowała już w AJu z całej siły, był po prostu wściekły i było to po nim widać ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 17-12-2008, 15:24   #18
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
W takich jak pan major zbyt dużo jest agresji, pieprzony pan wojskowy.
Zresztą i tak bije się jak baba.
I skąd on wziął tą gadkę o Media Markecie?
- Słuchaj kurwa, bo widzę, że w tej twojej pierdolonej szkółce wbili ci do łba, niższy szarżą, gorszy. Jesteśmy w sytuacji, w której twoje stopnie się nie liczą. Jak dla mnie możesz, być nawet pieprzonym generałem. Chcesz dowodzić? Dobra. Jeśli chodzi o mnie to nigdy nie wykonywałem rozkazów i tak zostanie. A na dobrą sprawę jednak chuja wiesz, o tym jak my wozimy się tu na ziemi.

Zimno spojrzał wprost w oczy pilocika.
- Już raz pokazałeś klasę, dając przy bunkrach zabić Starego. Wtedy się okazało jaki jesteś piechociarz.
Olivier otaksował AJ.
Wkurwia mnie taki brak finezji.
- Chcesz się pobić? Możemy zatańczyć.


Krąg krzyczących ludzi. Ciężkie powietrze. Słabe światło żarówki. Krew. Piwnica.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 17-12-2008 o 15:48.
Lost jest offline  
Stary 18-12-2008, 17:12   #19
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
-Oj żabko, nie spodziewałem się, że możesz być tak głupi. Wyrzucasz mi jeszcze śmierć Starego? Wiedział co go może czekać i zaryzykował. Zginął, ale to nie jest mój problem i z pewnością nie była to moja cholerna wina - pilot uśmiechnął się szeroko słysząc ostatnie słowa Oliviera. Facet był jakiś kompletnie popieprzony. Chciał się bić w takim miejscu i w takim czasie, Alexander pokiwał głową

-Jesteś kompletnie pieprznięty, chyba wymieniłeś się na mózgi z wszą jeżeli chcesz bić się tutaj. Nikt nie powie jednak, że Ortega stchórzył, a już na pewno nie przed taką pałą jak ty. Powiedz tylko kiedy, a z chęcią pokażę ci parę ruchów -

Po tych słowach AJ zaczął uważnie obserwować Disparu, nie chciał zostać przez niego zaskoczony, nie wiadomo natomiast było co takiemu może strzelić do głowy. Znajdowali się w obcym miejscu, z którego powinni jak najszybciej wyjść, a nie siedzieć jak te dwie pały ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 19-12-2008, 11:19   #20
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
I jeszcze mówi o sobie w trzeciej osobie. Debil, słowo daje.
Olivier, cały czas patrząc na pilocika oparł się o bar.
- Słuchaj, Ortega. Spieprzyłeś ze Starym, spieprzyłeś z tym facetem, spieprzysz i teraz. A ja raczej nie z tych, którzy lubią czekać.
Disparu odwrócił się do baru, biorąc z niego duży, szklany kufel. Stary karczmarz patrzył na niego przerażonym wzrokiem. Chyba to miasteczko dawno nie widziało porządnej rozróby.
Sam się nakręcam. Tylko, że zawsze znajdzie się ktoś, kto się prosi.
W barze panowała niesamowita cisza.
- Najwyżej ruscy zaaplikują nam krótką przerwę.
Gwałtownym ruchem, odwrócił się i cisnął w AJ kubkiem.
To się musiało tak skończyć.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 19-12-2008 o 14:23.
Lost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172