Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2008, 14:30   #69
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Dżungla

Ludzie podchodzą do pojęcia czasu zbyt analitycznie, niesłusznie dzieląc go na teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. To zrozumiałe, pragniemy zrozumieć wszystko. Począwszy od tego w jaki sposób się rozmnażamy, skończywszy na budowie atomowej węgla. Dążymy do wyjaśnienia wszystkiego, tworząc coraz to bardziej nietrafne pojęcia, definicje.

Najzabawniejsze jest to, że Kopernik uważany był za szarlatana w swoich czasach, dziś stawiamy go za wzór, wizjonera, geniusza.

Przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć istoty życia, śmierci, czasu, Boga. I lepiej niech nikt nie próbuje ich poznać. W końcu nie raz przekonaliśmy się o tym, że poznając prawdę staramy się za wszelką cenę ją zanegować. Tak jakby była największym złem na tym świecie.

Adnan rzeczywiście cofnął się wraz z Seiko i Robertem w przeszłość. Rzeczywiście wizja jaką doznał była jak najbardziej prawdziwa, zobaczył ścinane drzewa, mozolny proces konstrukcji nowych budynków. Problem chłopaka polegał na tym, iż nie mógł do końca zrozumieć istoty tego wydarzenia. Zobaczył czas w najpiękniejszej formie, w formie jakiej on istnieje, złączony z tym co było, będzie i jest.

Robert spróbował po raz kolejny wykorzystać swój dar i po raz kolejny odmówił on jemu posłuszeństwa. Nic szczególnego się nie wydarzyło. Choć dla zgromadzonych nie minęło zbyt wiele czasu odkąd się tu pojawili. Każdy z nich zdążył użyć swoich umiejętności, niektórzy nawet więcej niż raz. Byli przemoczeni, nadzy, niektórzy nawet ciężko ranni. Wraz z upływającym czasem temperatura dookoła nich zmniejszała się. Słońce zachodziło odbierając im światło. Wraz z nastaniem ciemności zyskali błogą ciszę.

Oczywiste jest, że nasza grupa Obdarzonych nie była sama w tym miejscu. Wszak to dżungla. Tym bardziej ,iż Seiko zdmuchnęła jedno z największych zagrożeń stado małych upierdliwych wojowników zwanych mrówkami wędrownymi. Dała tym samym wolną łapę stworzeniom żyjącym nieopodal. Każdy żuk, mucha, papuga czy też tygrys czuł wyraźny zapach spieczonego Roberta. I dla niektórych z żyjących tutaj zwierząt był to zapach zaiste kuszący.

To Seiko jako pierwsza zorientowała się, że coś jest nie tak. Gdy za jej pleców usłyszała odgłos łamanego drzewa. Odwróciwszy wzrok dojrzała tylko biało czarną sierść, która zaraz znikła za paprociami. Cokolwiek to było, podeszło zbyt blisko miejsca w którym odpoczywała grupa.

Lima

Raul należał do prostych mężczyzn, nie lubił komplikować swojego i tak już posranego życia. Nie narzekał na pieniądze, nie był może nie wiadomo jak nadzianym facetem w średnim wieku. Wypłata pomniejszona o comiesięczne alimenty spokojnie starczała na to aby cieszyć się kawalerskim życiem. Nie był dumny z tego, iż jego syn wychowuje się bez ojca. Fakt Carmen mieszkała wraz z swoimi braćmi, jednak to nie to samo.

Musicie wiedzieć, iż Raul nie tylko kochał Thomasa, on tak naprawdę lubił tego człowieka. Podziwiał optymizm, chęć życia, uśmiech jaki często gościł na jego młodej twarzy. Może też dlatego pozwalał dziecku na znacznie więcej niż powinien. Wspólne grania na konsoli, jedzenie najbardziej śmieciowego jedzenia, jakie tylko można było spotkać w Peru. Raul popełniał jeden z wielu błędów na jaki może pozwolić sobie Ojciec – zezwalał na wszystko swej pociesze.

Było grubo po drugiej nad ranem, gdy Raul został obudzony przez krzyk swojego dziecka. Zaraz potem usłyszał trzask łamanych mebli. Melodyjny głos wyśpiewywał dźwięcznie słowa nieznanej mu kołysanki.


Dzień się skończył.
Śpi już słońce,
śpią jeziora, góry, las
Zaśnij dziecię, zamknij oczy
Bóg miłuje nas.

Pokój, który jego syn wybrał sobie w dniu w którym Raul przeprowadził się do tego domostwa, pokryty był krwią dziecka. Wisząc nad łóżkiem, maluch próbował krzyczeć, jednak nie mógł wydobyć z siebie ani jednego słowa. Tuż koło niego stała młoda kobieta. Jej ręce pokryte były krwią.

Slim nie miał pojęcia jak wytłumaczyć Uwe oraz Carmen, że splotły się ich wspomnienia, wiedział wszystko co ich spotkało. Uświadomił sobie to dopiero, gdy Mateusz opowiedział mu historię Kolekcjonerów. Postanowił jednak, że przemilczy ów fakt. No bo niby co miał powiedzieć ?

Wiem wszystko o Udo, szpitalu psychiatrycznym, każdym nieudanym użyciu waszych umiejętności. Wiem wszystko o Raulu, wypadku i o tym jak w piątej klasie oblałaś swojego brata Ricardo sokiem pomarańczowym za to, że pobił się z Javierem -twoją pierwszą miłością.

- Ja nie wiem, jak się uspokoić. - Odparł niepewnie Slim. - Ja wiem, to moja zdolność, wiem, znam, rozpoznaję, poznaję każdą informację. Mogę dowiedzieć się wszystkiego, zobaczyć przyszłość oraz przeszłość. Tylko tyle. Gdy byliśmy razem w twojej głowie, uczepiłem się niektórych waszych wspomnień.

Slim urwał wypowiedź czekając na to, co zrobi Carmen. Kobieta nie wezwała Policji. I jak się miało wkrótce okazać, jej obecność nie zmieniła by zbyt wiele.

McKenzie nie odzywał się przez całą drogę. W jego wzroku Uwe dostrzegł niepewność, strach i pewną nutkę zakłopotania gdy tylko ich spojrzenia się spotykały.

Gdy dojechali na miejsce samochód Ricardo stał zaparkowany przed domem Raula. Dookoła panowała głucha cisza, zupełnie jakby natura odwróciła się od tego miejsca. Po zapłaceniu taksówkarzowi i ruszeniu pędem w kierunku posiadłości, Carmen z przerażeniem odkryła iż drzwi wejściowe są otwarte. Raul miał bzika na punkcie prywatności, był w stanie założyć zamek nawet na swój portfel.

- O nareszcie jesteście. - odezwał się znajomy głos Ricardo. - Zapraszam do środka, nie ma się czego bać.

Brat Carmen wyszedł na przedsionek kiwnął ręką w geście przywitania. Wewnątrz domu nic nie wskazywało na to co się tutaj właściwie mogło wydarzyć. Gdyby Carmen wezwała policję, funkcjonariusze zobaczyli by nierówno skoszony trawnik, schludne mieszkanie pozbawione wszelkich papilotów dających od razu do zrozumienia ,iż właściciel posiadłości mieszka sam.

Ciało Ricardo skurczyło się, talia nabrała smuklejszych kształtów. Chwilę po tym jak weszliście do środka stała przed wami kobieta, którą Uwe rozpoznał momentalnie. Jeszcze kilka dni temu miał sen, w którym Azjata opisywał mu zimną, wyrachowaną sukę, która podobno zabiła jego syna.

- Mam na imię Erica Berchel. Przepraszam, nie zdążyłam na czas. Napijecie się czegoś ? Czeka nas dość długa rozmowa. Postaram się odpowiedzieć na każde wasze pytanie.

Kobieta poszła w stronę kuchni, włączyła elektryczny czajnik, spokojnie czekała, aż pozostali do niej dojdą. Pierwszą osobą był Slim, który na widok Erici wybałuszył oczy. Bacznie obserwując każdy jej ruch, rozmyślał - co też właściwie ta kobieta tutaj robi. W tym czasie Erica stworzyła kilka liści herbaty, wrzuciła je do czajnika.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline