Oto trzeci już raz spotkaliśmy się w zimne grudniowe dni w Toruniu. Grupa w składzie Ruda, Lhianann, Kuba, Aschaar, Zak i ja stawiliśmy się w sobotę rano na dworcu głównym. Razem wyruszyliśmy dzielnie na tradycyjną kawę do McDonald'sa i tu pierwszy niefart zlotu: McDonald's w remoncie! Dzielnym krokiem podążyliśmy więc w kierunku gdzie według nas znajdowała się szkoła będąca miejscem konwentu Toruńskie Dni Fantastyki. W końcu trafiliśmy... Zostawiliśmy rzeczy, popatrzyliśmy czy dzieje się coś ciekawego i ruszyliśmy w poszukiwaniu pizzeri Zebra. Uradowani, że w końcu ją znaleźliśmy - drugi nie fart. Część piwniczna Zebra, idealnie nadająca się na granie, była nieczynna z braku prądu. Zjedliśmy więc tylko pizzę w części górnej i wędrowania ciąg dalszy. Ile my knajp nie zwiedziliśmy! Weźmy taką Starą Browarną gdzie z alkoholi można było zamówić jedynie piwo (pomimo bogatej karty menu). A jak piwo to do wyboru był Żywiec, lub Żywiec i ewentualnie Żywiec.
Jedyna część kiedy podczas zlotu rzucaliśmy kośćmi miała miejsce w lokalu Złote Jajo. Miła atmosfera, wygodne siedzenia i... Monopol na stole! Bitwa o jak największą ilość domków była zaciekła, ale ostatecznie najlepsi okazali się Kuba i Lhianann. Pominę fakt że marznąć czekaliśmy pod drzwiami lokalu na moment otwarcia. Warto było
Wypadałoby jednak w coś zagrać. Z początku miał być to Monastyr, ale nie wszyscy znali system, a i nikomu nie chciało się słuchać tłumaczeń o co chodzi
Zaopatrzyliśmy się więc w prowiant i trunki i wyruszyliśmy do szkoły by tam spokojnie zagrać. Okazało się to jak najbardziej możliwe, bo an TDF przybyło w sumie jakieś... 150 osób! Pustki były aż bolesne, ale przynajmniej było spokojnie i porządnie, a i znajomych się spotkało. Obsługa była bardzo miła i pomogła nam znaleźć salę do grania (orgowie Pyrkonu, bierzcie przykład!). Aschaar zgodził się poprowadzić nam Fallouta.
A cóż to byłą za sesja! Bez kości, gra w marynarza byłą wystarczająca. na początku były jakby dwie drużyny zrobione, miastowi i zamiejscowi. MG zakładał że połączymy się w jedną drużyną. Cóż, nie połączyliśmy się :P Zak i ja, miejscowy mechanik i chemiczka, staraliśmy się zrobić wszystko by o Krypcie pod miastem nie dowiedzieli się obcy, a sami jeszcze nie do końca wiedzieliśmy co tam znajdziemy. Ci obcy zaś. Lhianann, Ruda i Kuba, byli wysłannikami Enklawy. Sesja byłą świetna, przez całą grę tylko raz nasze drużyny się spotkały! MG był rozdzierany
Muszę się pochwalić, że Zakowi i Mi wyszło trochę lepiej, bo ta lepsza pod względem taktycznym grupa troszkę przekombinowała, i mnie brali za jakiegoś super sapera a Zaka za burmistrza miasta
Po udanej sesji, udałam się na spoczynek (4 rano to dobra pora by się kimnąć). O 6 obudziła mnie Ruda twierdząc, ze przez zmiany rozkładów pociągu musi już wyjeżdżać. Pożegnałyśmy się poszłam dalej spać. Rano nie było wiele do roboty. Trochę pobłąkałam się po konwencie, patrzyłam w co sobie grają w Games Roomie, jakie konkursy akurat są. Trochę sobie pogadaliśmy, pośmialiśmy się... i trzeba było się rozjeżdżać.
Aschaar był dla mnie jedyną nowo poznaną osobą, ale cieszę się niezmiernie, że z nami był. Jemu zawdzięczamy tak udaną sobotnią noc. Zlot był bardzo miły, wesoły, i już nie mogę doczekać się na następny. Pamiętajcie, za rok w grudniu kolejne spotkanie na Pomorzu!
----
Zdjęcia robiła Ruda, więc trzeba poczekać aż ona coś wrzuci :]