Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2008, 22:14   #492
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Szła cicho i ostrożnie. Czuła zło krążące wokół. Chciała się obudzić, ale nie potrafiła. Musiała iść dalej, po prostu musiała.
Na pustej przestrzeni ujrzała mężczyznę rozkraczonego niezgrabnie na drżących nogach, z wiszącymi bezwładnie jak u kukły rękoma. Był ubrany w krótką po żebra białą kamizelkę i w podarte mocno, długie spodnie. Cały poharatany, ubrudzony błotem i fioletową, skrzepłą krwią. Charczał głośno resztkami sił, nie mógł podnieść opuszczonej żałośnie głowy. Jedno ramię dyndało na obnażonej, ułamanej kości, a spod płynącego, gęstego fioletu, błyszczała martwa sinizna. Brzuch przecięty głęboką raną, na nogach i piersi widniały krwawe ślady, jakby po wyrwanych strzałach. Po rozciętym policzku spływała smużka krwi, zahaczając o kącik ust i kończąc się gdzieś na szyi. Zatrzymała się, słysząc głośne bicie własnego serca. Istota z każdą sekundą walcząca o życie zatoczyła się mocno i chwiejnie postąpiła o krok w lewo, potem o krok w prawo, usiłując złapać równowagę. Spojrzała groźnie spode łba, potrząsnęła rozczochraną krwawo grzywą. Zawstydzona swym brakiem odwagi, powoli podeszła do niego. Podniósł sprawną rękę, nakazując jej zatrzymać się, co też natychmiast uczyniła. Zakaszlał krwią, zatoczył się mocno i padł na kolana, nie mając już sił.
- Co oni ci zrobili...?! – jęknęła płaczliwym i trwożnym szeptem, nie ruszając się z miejsca.
Drżał z przerażającego bólu, ale najwyraźniej cierpiał już długo i przyzwyczaił się do tego. Spojrzał znów na nią, łagodnie, ale z jakąś bolesną pretensją. Powstał, dygocząc, dysząc i sapiąc. Spojrzał jej w oczy i powoli odwrócił się. Odebrało jej oddech. Bała się patrzeć, ale jeszcze bardziej bała się odwrócić wzrok. Plecy tej istoty właściwie nie istniały. Zamiast nich widniały duże, zakrwawione i ropiejące dziury, sięgające od wystających łopatek po krzyż. Dziury te omijały kręgosłup na tyle łagodnie, że ten nie został uszkodzony. Po obu jego stronach za to widoczne były blade żebra obdarte ze skóry i mięsa, a dalej - zupełna pustka. Żadnych narządów wewnętrznych. Dziwne haczykowate kości, krwawiące szpikiem, sterczały między żebrami a łopatkami. Bezlitośnie połamane i zgniecione, wyglądały jak niepotrzebny i nieprzemyślany dodatek do całej żałosnej konstrukcji. Kiedyś jednak musiały stanowić silną podporę dla innych kości. Dla tych, których brakowało po obu stronach kręgosłupa. Zauważyła wyraźne, naturalne wgłębienia w ciele, gdzie powinny się owe znajdować.
- Co oni zrobili?! – załkała cicho. – Nie, nie myśl o tym... Odbicie, Światło... Nie, Astaroth...! Nie pozwolę im!!! – syknęła przez zaciśnięte zęby.

* * *

Podniosłam nieśmiało wzrok. Biała Gwiazda zachodziła. Teraz. Mrok zakrył ją przedwcześnie. Białe chmury przybrały czarną barwę, napęczniały, skłębiły się, zajęły niewiarygodnie szybko cały nieboskłon. Gdzieniegdzie lśniły fioletowawymi odbłyskami od gromów. Zerwał się silniejszy wiatr, zdawało mi się, iż jego podmuchy zataczały okręgi wokół nas. Zrobiło się chłodniej, a powietrze przesiąkło duchotą. Nie było już przezroczyste i lekkie, stało się lepkie, wilgotne, i nabrało koloru, połyskiwało ciemną czerwienią.

Słyszałem serce
Niebijące
Znałem jej myśli
Nieżyjące...

Zgasiła własny
Ogień
Stworzyła mnie
Swym...

Każda bestia powinna mieć swojego opiekuna, który da jej szansę. Ryzykuję wiele, lecz lubię to i jeśli poskromię bestię, będę szczęśliwa, z głębokim poczuciem spełnionego obowiązku. Jeśli bestia spełni choć jeden dobry uczynek z Wolnej Woli, udowodni, że godna jest, aby żyć.

Swym...

Uwielbiam patrzeć, jak walczy, jak przelewa krew. Roztacza wtedy wokół siebie aurę wielkiej potęgi, wzbudza we mnie podziw. Oboje jesteśmy przeklęci.

Kimkolwiek teraz
Będzie
Posieje zniszczenie
Wszędzie...

Jej oczy. Ten wzrok paraliżował myśli i ciało. Jednak był czujny. Fioletowe, wąskie ślepia Almeny błysnęły tuż przed nim. Szła cicho i ostrożnie. Czuła zło krążące wokół. Chciała się obudzić, ale nie potrafiła. Musiała iść dalej, po prostu musiała.

Nagły zły impuls wstrząsnął nim. Ratując się unikiem, skoczył wysoko do góry, ponad konary drzew. Ale Almena już tam była, zamachnięta mocno swym mieczem. Z kamienną miną, zmrużonymi mocno ślepiami, cięła po lekkim łuku, z góry na dół. Astaroth zasłonił się szablami – tyle tylko mógł zrobić. Lśniące, niematerialne ostrze bezgłośnie uderzyło o jego skrzyżowane ostrza. Nie utrzymał go. Było przerażająco silne.

Tego ciosu żadna siła stworzona przez Chaos ani Światło nie była w stanie powstrzymać.

Wytrąciwszy Astarothowi Smutek 14 Wdów z ręki i odepchnąwszy drugą szablę, ostrze Almeny pomknęło dalej. Z głośnym szumem przedarło się przez kości i żywe ciało, jak ci się zdało, Legion...

Uderzył o ziemię niespodziewanie i twardo. Runął na plecy, potłukł żebra i na chwilę stracił oddech. Oddech...? Podniósł drżącą, sparaliżowaną bólem rękę. Umorusana fioletowymi smużkami, parującymi mgłą. Nie. Nadal jest demonem. Nadal... jest...
Chciał się podnieść, ale ból promieniujący od rany przedzierał się przez najmniejsze nerwy, przez każdą cząstkę energii i krępował każdy ruch. Zesztywniał momentalnie, nie mógł ruszyć żadną z kończyn. Krew płynęła z rany powoli. Widział wszystko przez zasłonę parującej, fioletowej mgły.

Czułam ciepło jego ciała bardzo, bardzo blisko. Bolesne sapanie. Bolało okrutnie. Nie mogłam tego znieść. Zamknęłam oczy. I wtedy ujrzałam to. Nie wiem, czy były to moje własne wspomnienia, czy też jego myśli. A może i jedno i drugie zespoliło się w mojej duszy, dając realistyczny i namacalny obraz pola wielkiej bitwy. Słyszałam walkę, słyszałam śmierć. Widziałam jednak tylko JEGO. Trwał nieruchomo, bezradnie leżąc na wznak. Konał cichutko i powoli. Nie jęczał nawet z bólu, choć mimowolnie wyprężył ciało rozdzierane przez cierpienie, promieniujące od głębokiej rany. Zamknął oczy i charcząc krwią, sapał głośno. Zaczął drżeć cały, w szponach śmierci. Nadal jednak konał najdzielniej jak potrafił, milcząc.
Nie bój się – szepnęłam do niego łamiącym się głosem, kiedy dygotał coraz silniej i mrugał nieprzytomnie zamglonymi krwią oczami.

Ledwo świadomy tego, co działo się wokół, nie odpowiedział. Podeszłam do niego, nogi się pode mną uginały. Z rozpaczą poruszyłam ustami, ale nie wydałam z siebie najcichszego jęku.

Spojrzała za siebie, gdzie pod wielkim drzewem leżała w trawie piękna szabla. Ruszyła ku niej. Schyliła się, mglistą ręką podniosła Smutek 14 Wdów. Ostrze błysnęło srebrnym, niezaspokojonym wciąż głodem krwi. Trzymając szablę ostrzem pionowo w dół, zawróciła i stanęła nad Astarothem. Widział blask srebrnej iskry w kłębach parującej fioletowej mgły. Zbliżała się.

Jego źrenice zastygły w mglistym otępieniu. Ale nawet teraz, półprzytomny, zachował swą zadziorność i nie zamknął oczu. Żadna siła stworzona przez Chaos ani Światło nie zamkną mu oczu.

Almena powoli klęknęła na ziemi obok niego, ostrożnie układając szablę na trawie, wzdłuż boku Astarotha. Ujęła czule jego drżącą zakrwawioną dłoń, wsunęła w nią rękojeść Smutku 14 Wdów i delikatnie zacisnęła na niej jego palce.
- Vae victis – szepnęła.
Przysunęła się bliżej, siadając na trawie. Podniosła ostrożnie jego głowę i położyła ją na swoich kolanach, głaszcząc dłonią jego policzek i odgarniając mu z czoła czarne włosy pozlepiane krwią. Była znów nieopisanie spokojna, cierpliwa, jej dłoń poruszała się powoli, troskliwie. Była cicha. Nieopisanie cicha i smutna. Czułeś jak z każdym uśnięciem jej dłoni energia jej chaosu wygładzała energię twojego jestestwa starganą na strzępy bólem i zmęczeniem. Jej mgły, otulające cię, były przyjemnie miękkie, rozkosznie ciepłe. I bardzo ciche.

Ciężkie, zmęczone powieki opadły ci, ale butnie wykrzesałeś z siebie siły i otworzyłeś szeroko oczy. Pogłaskała cię znów po policzku, delikatnie palce musnęły twoje rozchylone lekko usta.
Twoje zmysły wygasały, nie mogąc uchwycić energii do prawidłowego funkcjonowania. Widziałeś mgły. Ciche, fioletowe, cieple mgły chaosu. Słyszałeś ich dziwaczne, zmutowane szmery. Jedynie dotyk pozostał taki jak dawniej. Dotyk i ból.

Wrzuta.pl - Gigi D'Agostino - I'll Fly With You
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline