Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2008, 01:15   #65
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany

- Nadstaw ucha mężny wojaku. Ja! Acheont zwany Panem Blasku, Nadzieją Na Następny Poranek, Jasnością w Mrokach, Bardzo Jaśnie Oświeconym Księciem Słońca i peryferii oraz Wielokrotnie Rehabilitowanym Profesorem Ponadnadzwyczajnym Uciekinierii Nieistniejącego Uniwersytetu, opowiem Ci chłopcze historię mrożącą krew w żyłach! Rojek, chłopcze jesteś na to gotowy?


W tej chwili wzrok młodego mężczyzny wyrażał esencję niepewności. Jego instynkt podpowiadał mu, że swojej decyzji może żałować jeszcze przez kilka następnych godzin.

Mimo to nie zareagował na czas. Głos Acheonta przybrał ton wskazujący na to, że się rozkręca, wszystko było stracone, a bynajmniej zjedzony w spokoju obiad.

- Pamiętam to jakby zdarzyło się wczoraj.
- głos Archonta przybrał bardzo odległy, rozmarzony ton.- Wielkie pole bitwy. Liczne powalone pnie tylko napominające, że kiedyś kwitła tu puszcza. Morze czarnych istot wylewających się falami tuż zza horyzontu. W centrum mała osada, w środku której grupka niedobitków próbuje przedłużyć swój żywo o parę chwil wypełnionych krwią i odgłosami walki. Tu nagle zjawia się on. Tytaniczna postać kuli światła dzierżąca w dłoni święty oręż. Jednym cięciem rozpruwał setki, o ile nie tysiące, hebanowych ciał. Po paru cięciach dociera do ogromnej wyrwy w ziemi, z której wydzierają się mrokom podziemi kolejne bestie. Wtem świetlisty heros wskazała swym ostrzem na górę i rzekł:

- Powiadam ci wstań! – a góra podniosła się niczym antyczny żółw, wysunąwszy ze swojego kamiennego pancerza cztery prastare łapy.

- Rozkazuje ci, podejdź! – a góra posłusznie ruszyła w jego stronę stawiając wielo milowe kroki. A gdy stawiła się przed jego obliczem, on znów przemówił.

- Wypluj złotko, srebro i diamenty maleńka, a potem klapnij sobie gdzie tam chcesz.

Ona ponownie uczyniła wedle jego woli, a swoim majestatycznym, kamiennym ciałem, nie przyćmiewającym oczywiście ciała świetlistego herosa, osiadła na ranie matki ziemi skąd wypełzały pomioty ciemności. Wtem ciemność odeszła. W krainie nastał spokój. Zielone pędy zaczęły wznosić się nad spopieloną ziemię. Wioska hucznie powitał swojego wybawcę. Młode i powabne kobiety centaurów zaczęły stroić świetlistego herosa wiankami laurów, inne sypały mu „pod stopy” delikatne płatki kwiatów i rodzynki, które on bez opamiętania wyjadał z pomiędzy kłosów ocalałej trawy. Wtem postać zaczęła się krztusić i wypluwać z „ust’ to, co przed chwilą pochłaniała, gdyż przypomniał sobie, co wytarła w ową zieloną trawkę pewna okuta stalą stopa, ale to już inna historia…
+ spoinował patetycznie Acheont.

W chwili milczenia Świetlisty spojrzał na Rojka chcąc zlustrować jego reakcję. Mężczyzna ze wzrokiem zdradzającym, że jest na krawędzi obłędu, skrupulatnie czyścił od godziny tą samą broń. Nieskrępowany tym stanem rzeczy Acheont kontynuował:

- Pewnie do tej chwili ta wioska nosi moje imię, na cześć tamtej chwalebnej bitwy. Nie była to duża wioska i nie ukazywała jej żadna mapa okolicy. Ledwie była widoczna na mapie wioski, ale liczą się intencje! Czyż nie?
Świetlisty ponownie spojrzał na swojego rozmówcę. Jego stan ogólnego odmóżdżenia zaczynał go niepokoić.

- Hej, przyjacielu! Wracamy na ziemie! Halo! Chłopcze weź się za coś pożytecznego, a nie tylko zawracasz mi głowę. I nawet mnie nie proś, żebym opowiedział Ci kolejną historię. Mowz niema! Bogowie nie lubią ludzi, którzy nie pracują. Ludzie, którzy nie są przez cały czas zajęci, mogliby zacząć myśleć. Zapamiętaj to sobie. Po za tym tacy potężni herosi, jak ja, mają też swoje obowiązki.


- Skoro jesteś taki potężny to, czemu nie pokonałeś tej puszki?-
spytał z zaskoczenia Rojek

- Bo widzisz przyjacielu, wszystkie tak potężne istoty, jak ja, mają zakaz rozstrzygania między sobą sporów za pomocą siły. Przede wszystkim, dlatego, że sprawia to liczne problemy okolicznej ludności, a poza tym trudno ocenić, która z dymiących kałuż mazi jest zwycięzcą. To powinno Ci wytłumaczyć, czemu darowałem życie tej „puszcze”, która nas goniła. Po za tym, gdyby nie ona, nigdy byśmy tutaj nie trafili. Racja? O niech mnie gęś w glanach kopnie. Ale giwery. Fiu fiu. Przy nich obydwie pukaweczki Żołnierzyka wyglądają jak smętne korniszonki. Pamiętam jak badał mnie kiedyś taki przemądrzały doktorek, który twierdził, że nie wie, jakiej broni użyjemy w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na maczugi. No cóż, kiedy tylko go spotkam, opisze mu tą broń i poproszę o oświadczenie na piśmie, że jestem od niego mądrzejszy. Do czego ten dzyndzelek?


***

Świetlisty nie wiedział jak długo spał, po tym jak zemdlał, wystraszony nagłym hukiem salwy oddanej z dziwacznego karabinu. Przed oczyma tańczyły niewyraźne sylwetki. W uszach dźwięczały znajome głosy:

- Tylko tak możemy im pomóc. Czy mam rację Timie? Powiedz czy mam rację?

- Masz rację moja siostro w mroku.-
wycedził przez zęby Świetlisty+
Rebelia istnieje, co najmniej tak długo jak jedni ludzie mają władze nad innymi. Jednakowoż obydwie nacje pod wieloma względami przypominają siebie nawzajem. Różnica jest zasadniczo taka, jak między terrorystami, a bojownikami o wolność. W tej chwili stajemy wobec wyboru między zniszczeniem świata przez nas i zniszczeniem świata przez nieprzyjaciela, decyzja wydaje się oczywista.
- skarcony wzrokiem Acheont na chwilę zamilkł. Wszyscy dobrze wiedzą, czemu tylko na chwilę. Na dłużej nie umiał.

- Ej zrozumcie nawet my nie jesteśmy w stanie zapanować nad całym biegiem rzeczy. Pewne rzeczy muszą wydarzyć się „same”. Kreator gra losami wszystkich istnień. Jednak mam chwilę czasu nim klamka zapadnie. No wiecie, zanim ustawi wszystkie pionki na planszy i przetrząśnie pół wszechświata nim znajdzie kostki. Zwłaszcza te dwudziestościenne. Nie marnujmy go na kłótnie. Jestem za tym, by pójść z nimi. W zamieszaniu łatwiej mi będzie się schować, a wam znaleźć grzebień. Tak wiem, jestem tylko małą kulką światła niewiadomego pochodzenia. Wiem, że krążą o mnie plotki jakobym miał być zwykłym tchórzem. To pomówienie bardzo mnie irytuje. Nie moja wina, że moja skóra jest bardzo ceniona, zwłaszcza przeze mnie samego. I może jestem samolubną bestią, bo posunę się do wszystkiego, żeby się z nią nie rozstać, ale żeby od razu nazywać mnie tchórzem! Niedorzeczności. Co tak się na mnie patrzycie z politowaniem? Łapcie pukawki i osłaniajmy się za wszelką cenę. Znaczy wy mnie. Tak wiem, co sobie myślicie- to paranoja. Mylicie się. Paranoicy tylko myślą, że wszyscy chcą ich dopaść. Ja to wiem. I nie martwcie się tym wielogodzinnym marszem przez ścieki. O mnie się nie martwcie. Jestem w stanie znieść każdą niewygodę i trud, pod warunkiem, że przytrafi się komuś innemu. Powiem wprost. Kto mnie niesie? Ależ jestem podekscytowany. Już widzę tą mglistą i aktyniczną poświatę z rodzaju tych, na której widok Steven Spielberg wzywa swojego doradcę od praw autorskich.
Ostatnio nawet czytałem, że woda w ściekach jest krystaliczna. Pomyślcie sami, przecież przeszła przez tyle nerek.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d

Ostatnio edytowane przez g_o_l_d : 16-12-2008 o 22:18.
g_o_l_d jest offline