Gdy Francuz wszedł pomiędzy niego i jeńca i zaczął wydawać rozkazy jakby tutaj dowodził to udało mu się osiągnąć tylko jedno. Wkurwił tym strasznie Alexandra. Nikt nie będzie nim pomiatał, a już na pewno w takim towarzystwie nie będzie traktowany jak jakiś śmieć. Wściekłym wzrokiem zmierzył Oliviera, wskazał na niego palcem -Posłuchaj mnie żabojadzie jebany - powoli cedził słowa po angielsku Alex -Nikt nie będzie się do mnie zwracał w ten sposób. Chyba ci się kompletnie coś we łbie popierdoliło. Dodatkowo może jeszcze wszystkim ogłosisz, gdzie zamierzamy się spotkać?- po tym monologu jego wściekłość trochę opadła. Popatrzył na jeńca, który był zabierany przez Billy Raya i Rumuna, zbliżył się do niego -Słuchaj koleś ten facet ci nie pomoże, masz się zachowywać grzecznie. W Langley chcą zadać tobie kilka pytań, ale tylko ode mnie zależy czy dowiedziemy cię tam czy poszukamy informacji gdzie indziej. Chyba wiesz jak działa wywiad i nie będziesz próbował żadnych głupich numerów, bo jak coś spróbujesz, to los więźniów z Guantanamo, będzie małym piwkiem w barze z kumplami przy tym co tobie zgotuję. Kapisz? -
Z baru wychodził jak ostatni rzucił jeszcze wszystkim spokojne spojrzenie i powiedział głośno po rosyjsku -Przepraszamy za to najście, wróćcie do jedzenia i obiecujemy, że to się więcej nie powtórzy - teraz mógł spokojnie wyjść i wrócić do reszty ekipy.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |