No ba. Wiadomo, kto tu jest Mistrzem, więc nie ma się co spierać. Też po krótkim zmaganiu z arytmetyką uznałem, że stworzenie zwyczajnego gliniarza, który radzi sobie (ma realną możliwość zabłyśnięcia) na ulicy, kończy się mniej więcej tam, gdzie zaczyna niemożliwość. Nawet przy ponadprzeciętnej (choć niesięgającej przecież Mensy) umysłowości. Przynajmniej bez logicznych wygibasów i odrobiny nadziei. Cóż, zobaczymy... Trzeba to potraktować jako osobiste wyzwanie. I liczyć... |