Niech was... - pomyślał John, obserwując wyniki działań kompanów.
Zombi, ich chwilowi sprzymierzeńcy, zostali wyeliminowani, zaś wóz wiozący zaopatrzenie zaczął się palić. W dodatku nie można było nawet spróbować go gasić, bo gobliny otrząsnęły się z zaskoczenia i ruszyły do kontrataku.
Sytuacja z dość dobrej zmieniła się w zdecydowanie niekorzystną...
Nagły ból nogi oderwał jego myśli od niepotrzebnych w tym momencie, całkiem jałowych rozważań. Nie zważając na sterczącą z nogi strzałę wycelował w większego od innych goblina, tego, który poderwał pozostałe stwory do walki. - W tego największego - zawołał, wypuszczając strzałę.
Miał nadzieję, że gdy przywódca padnie, to pozostałe gobliny stracą ochotę do walki i uciekną. |