Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2008, 09:56   #128
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Budowa katamaranów nie trwała długo. Rybacy, choć na nie stosowali tego typu rozwiązań technicznych, natychmiast zrozumieli ideę i zabrali się do pracy. Materiału, w tym łodzi, było pod dostatkiem i przed wieczorem dwie odrobinę nietypowe jednostki pływające były gotowe. A dwukadłubowa łódka była wyjątkowo stabilna, co Kit sprawdził osobiście.

- Popłynę w prawo - zaproponował, co nie spotkało się z żadnym sprzeciwem. - Przydałby mi się do towarzystwa ktoś obeznany ze strzelbą lub sztucerem - spojrzał na Narindę i Tima. - Pani doktor - skinął głową w stronę Simone - również będzie mile widziana.
- Nie ma ktoś czasem zabłąkanej rakietnicy? - spytał jeszcze.

Do łodzi wsiedli w piątkę - Narinda, Kit oraz trzech wioślarzy.


Pogoda była idealne na spacer zakochanych, ale na zasadzkę niezbyt się nadawała. Towarzysz Ziemi lśnił prawie pełnym blaskiem, co przy niemal całkowitym braku chmur sprawiało, że było całkiem jasno. A to w pewnym stopniu eliminowało element zaskoczenia. Działało to co prawda w obie strony, ale... Zawsze lepiej być niewidocznym, a pochodnia, płonąca na poprzedzającej ich łodzi i tak wyraźnie wskazałaby im kierunek.
Popłynęli w górę rzeki, pod prąd, co w tej chwili nieco utrudniało im życie, ale za to później, podczas powrotu, znakomicie pracę by ułatwiło.

Rozpoczęły się długie godziny nudnego nocnego czuwania. Czekali w zasadzce, a to uniemożliwiało im jakiekolwiek zrobienie czegokolwiek, oprócz wpatrywania się w wodę i niezbyt odległą łódź, której pilnowali. Co gorsza szum wody i kołysanie działało zdecydowanie usypiająco.

"Może zrezygnowali" - pomyślał Kit. To by oznaczało konieczność spędzenia w zasadzce kolejnej nocy. A może paru takich nocek.

Odgłosy dobiegające z łodzi rybackiej wyrwały ich z błogiego lenistwa.

- Płynąć - powiedział Kit (lekcja języka z Simone), popierając słowa odpowiednim gestem.

- Cholera jasna - zaklął w głos, widząc krokodyle głowy wieńczące ludzkie tułowia. - Ludzie-krokodyle.

Słyszał pogłoski o takich rzeczach. Ludzie-lamparty, ludzie-krokodyle. Głupoty opowiadane w barach, opowieści nawiedzonych podróżników, relacje niby-naocznych świadków. I zdecydowanie wkładał to między bajki, jakich setki i tysiące krąży po całym świecie.

Żałował trochę, że "ich" Murzyni też są w wodzie. Gdyby nie to, wystarczyłby granat...

Strzelił dwukrotnie w krokodyli łeb, nie zastanawiając się zbytnio, czy ma do czynienia z dziwem natury, czy też dziwacznymi maskami.
Człowiek-krokodyl zniknął pod powierzchnią, wypuszczając z rąk wciąganego rybaka.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-12-2008 o 12:42. Powód: Kursywa, pogrubienia nie umieszczone wcześniej z braku czasu ;)
Kerm jest offline