Mateusz zaśmiał się serdecznie na słowa towarzyszy. Wyszedł na drogę. Choć tak że owi jegomości co opuścili zameczek ujrzeć go nie mogli, poczym skłonił się w ich stronę jakoby to na pożegnanie. - Iście strzelać to teraz będziemy. Ponoć lepiej to dla kondycji i z wrogiem komitywy strzelać zanim on zastrzeli. – Wyraźnie zadowolony był Mateusz, tak tez i pozór ostrożności go opuścił. – A zatem do broni jegomości. Szybko i sprawnie, jeno jedyna nasza droga to wszystkich ich usiec.
To mówiąc wskazał już obnażoną szablą na zamek. Nie czekając długo ruszył w stronę drzwi. Zapukał delikatnie szablicą w drewno, poczym pchnął mocniej. Wystrawiając samopał i szablicę gotowe już do dzieła. Ruszył.
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. |