Wątek: Błoto
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2008, 00:42   #23
pan Piotruś
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Rzezimieszek dobry był, trza przyznać. Elegancko pozbawił pas mieszczanina słodkiego ciężaru monet.
Nie dość dobry jednak. Bystry obserwator, w mig rozpoznałby ruchy, od samego złodzieja na sto kroków czuć było niecne rzemiosło.
"Na złodzieju czapka gore..."
Miał zatem sporo szęścia, że miast straży, o jego występku wiedział teraz kto inny.
Pecha zaś miał o tyle, że zamiast przed obliczem sprawiedliwości odpowiadał przed innym, zgoła mniej przyjaznym.
Zapytacie, któż to postanowił zdybać oprycha, co to sam na innych dybie; w zaułkach ciasnych z mroku korzysta, by swe życie ułatwić?
Dobrze, już dobrze. Nie krzyczcie. On, ten właśnie kawaler z rapierem.
Gładka stal niezgorszym jest amuletem.
Nim padło jakiekolwiek pytanie, złodziej zdążył z własnej woli odpowiedzieć na dwa pytania.
Otóż, biedak nie wiedział, że jaśnie wielmożnego pana okradać nie wolno.
Sam zaś siebie zatytuował marnym szczurem, co nawet nie wart brudzenia noża, czy wysiłku z duszeniem związanego (co dodał szybko, nerwowym głosem niepokojąco przechodzącym w pisk).
Widząc pogardliwy (w jego mniemaniu) uśmieszek, nabrał nieco animuszu. Wystarczająco, by na pytania odpowiedzieć z sensem i nie drażnić uszu.
O szorstim szłyszał wiele-mało, tyle co wszyscy.
Artulfa nie zna osobiście, ale byłby gotów przysiąc, że najdalej jutro dowie się wszystkiego, a nawet więcej (tak na wszelki wypadek, na przykład: z kim gadali ci, co gadali, z tymi co gadali z nim).
Malinka, lub jak kto woli, dziedziczka Malinka, znana z zawierania bliższych znajomości z wszelakim elementem, byleby męski; to szlachcianka młoda, utracjuszka, która postradawszy rodziców, sama na świecie się ostała i teraz idzie w konkury z innymi lekkoduchami o to, jak długo trzeba rodową fortunę trwonić, by stać się równym byle obwiesiowi (prędki język złodzieja pozwolił mu na przekazywanie wielu zbędnych informacji przy okazji, co sugerowało, że zaiste mógłby powiedzieć wiele... o ile wpierw się o tym dowiedział).
Doznawszy olśnienia (znać, że i rozum prędki) przyznał, że najpewniej u Malinki Artulfa znaleźć będzie można, wszak największy chwat z niego ostatnio - w sam raz dla niej.
A mieszka ona w malowniczej kamienicy, otoczonej murem starym, porośniętej chwastem pnącym, pod własną strażą, której będzie trzech chłopa, no i jeszcze służba - czworo.
Gdy już się złodziej nagadał, zostawił go kawaler w zaułku ciemnym.
Jak? Nie pytajcie mnie, on niech wam powie...
...
W biurze intensywna korzenna woń była inna. Nie była wściekłą walką o dominację. Zdawała się być w jakiś sposób skomponowana, pełna i harmonijna.
Może po prostu więcej w niej było domieszki innych ingrediencyj?...
- Czysta słodycz. Miód w me serce - rzekł znad kielicha Hieronim. - A propos` miodu. Skosztuje panna? - wskazał na bliźniaczy kielich upierścienioną dłonią. - Bez obawy, w beczce TEGO miodu, nawet kropli dziegciu, czy innej goryczy nie uświadczysz?
Patrzył teraz głęboko w oczy.
- Mów teraz prędko, co cię tu sprowadza, kłamać nie próbuj. Bez owijania, międlenia bzdur, opowieści, jaka cię to przykość spotkała. Mój czas jest cenny. Nawet dla tych co wiedzą - ostatnie zdanie powiedział zmienionym głosem, pełnym pogardy, lecz i skrywanej trwogi.
Słysząc głos z dołu, skrzywił usta w parodii uśmiechu. Jego obwisła twarz podjechała do góry, niczym ciągnięta przez niewidoczne sznurki, zwężając ciemne, głęboko osadzone oczy do cieniutkich szczelin.
- Pójdźcie.
Drągale, niczym psy, opuścili biuro.
...
Starszy mężczyzna rozglądał się po wnętrzu.
Chwilę trwało, nim do przerażonego sprzedawcy, który wciskając się w kąt zgłebiał tajniki bycia niewidzialnym, dołączył duet zakapiorów.
- Pan zaprasza - syknął jeden. - Broń zostaw tu - wskazał kontuar drugi.
...
Mężczyzna wszedł do zacienionego "Składu Futer Szymona". Głeboki mrok zmuszał do przystanięcia w progu, zwłaszcza gdy na dworze mocno świeciło słońce.
Oczy powoli wyławiały poszczególne elementy wystroju wnętrza. Skrzynie, regały, biurko, trupa, zydel, drugi, całą masę futer wszelakich.
Trupa?
Tak właśnie, przy biurku, na zydlu siedział jeden taki.
Trupio blady, zakrwawiony solidnie, choć zapewne głównie na plecach, a w szczególności na ich środku. No dobrze, na lewo od środka, gdzie znajdowała się rana zapewne. Rana niestety niewidoczna, bo skryta za sztyletem, czy też może pod nim.
W każdym razie, w składzie oprócz sprawionych niezgorzej zwierzęcych trupów był też trup bardzo ludzki, człowiek jeden, żyw choć i on wonią zbliżał się ku martwemu towarzystwu (towarzystwu martwych ryb, jeśli idzie o dokładność).
Z zewnątrz docierała rozmowa:
- ... i ten upał jeszcze...
- ...rudzisz, jak zwykle, patrole zawsze są nudne.
- Czekaj chwilę, zajrze do Szymona.
- Tylko szybko, nienawidzę tego smrodu padliny. O, czujesz? Nie dość, że wali zdechłym szurem, jak zwykle, to jeszcze zgniłą rybą. Co on ryby też skóruje?
Drzwi skrzypnęły.
...
Zdania są podzielone odnośnie tego, kto zaczął. Czy byli to rozochoceni alkoholem mieszczanie, czy znudzeni strażnicy...
Zamieszki, takie z prawdziwego zdażenia, wybuchły, eksplodowały setką kamiennych odłamków wydartych z placu, które z grzechotem spadły na straż. W sercach walczących rozgorzał płomień, który szybko trawił wszelkie dostępne drewno, to zaś zamiast zamienić się w dym, przeszło w zadymę...

...

NZ: Szczur - dorwać Artulfa (jest w rezydencji Malinki, przed wieczorem opuszcza ją cichcem w wielce sekretny sposób)
ZO: Szczur - wypytać Artulfa (ruiny warowni, tam miał skrytkę i leże)
NZ: Blaithin - wykorzystać cztreoczność spotkania z korzennikiem
NZ: Sęk - dotrzeć do biura
ZO: Blaithin, Sęk - wydobyć jakieś informacje od Hieronima (wedle uznania, powie niewiele, ale znać że nadal współpracuje z Szorstkim i jego bandą/organizacją, choćby handlując z nimi)
NZ: Jethro - Wynaleźć proch, ocalić świat przy pomocy wędzonego korniszona, zaspokoić trzy dziewki jednocześnie nie zdejmując przy tym butów, okopać się w wodzie (strażnik - kumpel Szymona jest popędzliwy, raczej nie da sobie wyjaśnić, jeśli do wyjaśnień dojdzie)
ZO: Nie dać się zabić w trakcie zamieszek.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 18-12-2008 o 00:47. Powód: Bez powodu...
pan Piotruś jest offline