Aż podskoczył w górę, gdy niespodziewanie usłyszał za sobą głos. Odwrócił się błyskawicznie z bronią gotową do strzału, ale widząc uśmiechniętą gębę Ernesta wypuścił z ulgą powietrze z płuc. Po chwili i Halder odsłonił zęby w uśmiechu. - Jednak przeżyłeś. – zaraz spoważniał wskazując głową dżunglę. – Duszczyk dostał, nie wiem co z Wilkiem, de Werve się zgubił.
Spojrzał strapiony na holownik. Sądząc po pieśni nie byli to rebelianci. Jednak za wcześnie było na odtrąbienie sukcesu. Przy piekielnym hałasie Panzerlied nikt nie usłyszy ich wołań. Co najwyżej mogli ich zobaczyć. - Czekaj. – powstrzymał zbierającego się w drogę Silvę. - Osłaniaj mnie. Spróbuję zwrócić ich uwagę.
Nie czekając dłużej wszedł do wody i gdy znalazł się poza osłoną drzew i oświetliło go słońce wyciągnął z zasobnika lusterko sygnalizacyjne. Spróbował złapać „zajączka” i posłać go w kierunku nadbudówki. Może to zwróci uwagę szypra. - No dalej du Arschloch ! Wie sind hier !
Zakrzyknął, jak się domyśłał, do rodaka. |