Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2008, 14:46   #497
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
No cóż efekt ataku jego i Ray'giego miał być śmiertelny. Był humorystyczny.
Najpierw glizda zaczęła pęcznieć, no tak w końcu tyle istot zostało zapakowanych do jednej glizdy. Potem zaczęła przypominać sznurówkę (bądź frytkę, ma ktoś frytki?) a potem zawiązała się w kokardkę (grunt, że nie różową) a na końcu jej się tak z deka wybuchneło. No cóż... Efekt był... Zamierzony, tak oczywiście zamierzony.
Całość towarzyszyły komentarze Avadriela i dziwne zachowanie legionistów. Druid najpierw myślał, że to Ast tak komentuje jego starania, ale zmienił zdanie gdy jeden z demonów zaczął właśnie drążyć tunele w ziemi. Że que?! Na koniec spora część majestatycznie wybuchła, na szczęście w ziemi nie dodając krwi do już i tak brudnego ubrania Levina. Druid właśnie uprzejmie odsuwał się na bok dla Astarotha-Legionu-Dżownicy z szablą w kokardkę gdy Avadriel go ostrzegł przed krasnoludem.
No tak Funghrimm chciał skrócić go lub Ray'giego o głowę! I to jest krasnoludzki zabójca? Sprzymierza się z demonem.
Nie ma bata we wsi! Druid nie zamierzał patrzeć jak drow z którym był w sojuszu (chwilowym ale jednak sojuszu) ginie. Co prawda drow nie był mu już do niczego potrzebny ale…
Levin zastąpił krasnoludowi drogę, chwycił kij w pozycji obronnej i czekał, w tym samym czasie drow wypuścił strzałę.
Plusem braku wzroku była niewrażliwość na oślepienie, no chyba, że korzystało się z czyichś oczu. Biel oślepiła kruka i tym samym Levina, i przeniknęła go. Uczucie było, dziwne ale przyjemne, jednak nie trwało długo. Szybko zostało zastąpione przez wspomnienia, czemu nadeszły? Czyżby miał umrzeć?

muzyka

Przed oczami migały mu obrazy.
Almanakh i Verion - pani, której zawsze służył i dla której zrobiłby wszystko i demon, któremu nie wiedzieć czemu polubił.
Barbak i Funghrimm - dwaj przyjaciele, którzy nie raz ratowali mu tyłek a którzy na koniec go zaatakowali.
Kejsi i Ray'gi - młoda chimerka, która na początku sprawiała wrażenie nie na miejscu, potem zaciętej fanatyczki a na końcu okazała się jedyną osobą na której mógł polegać i mroczny elf z którym był w chwilowym sojuszu, szuja i intrygant, którego lubił na dziwny sposób ale wiedział też, że będzie musiał z nim walczyć
Astaroth i Tev - demon, którego nigdy nie lubił, który popsuł jego plan i dziwny tygrys, który znikał, zamieniał się w elfa i w ogóle był dziwny
Este i Misstres - elf, fanatyk Bieli oddając cześć Fioletowi, którego nie cierpiał i Almena, pani wszystkiego, której też nie lubił za intrygi
i wiele innych obrazów, osób, które spotkał, które polubił bądź znienawidził, jednak wspomnienia zostały zastąpione przez coś innego.

Na początku poczuł jak coś lepkiego zalewa jego lewy bok. To nie trwało nawet sekundy, szybko poczuł ból kiedy metal wgryzał się w jego ciało, na koniec poczuł jak żebra mu się gruchoczą i coś się mu w brzuchu rozrywa. Potworny ból rzucił nim o ziemie. Jego mury obronne legły w gruzach, ból zaczął rozlewać się na okolice. Druid nie słyszał ani Avadriela ani Kejsi. Nie słyszał nikogo. Spróbował wstać ale to nie było dobrym pomysłem. Upadkowi towarzyszył nieznośny ból. Leżał tak w bezruchu, ręką orząc ziemie. Czekał aż okropny, ból nie do wytrzymania zostanie zastąpiony przez nicość. Pragnął śmierci, pragnął uwolnić się od tego bólu.
Ostatnim wysiłkiem sięgnął prawą ręką do sakwy. Nie dał rady, nikt nie dowiedział się co chciał stamtąd wyjąć. Brzytwę? Prezent od przyjaciela, który tyle razy ratował mu życie a który potem go zaatakował? Piórko? Dar od istoty, której bezgranicznie wierzył, dla której był gotów zrobić wszystko a która pozwoliła nim manipulować? Nikt po za nim tego nie wiedział. Po chwili zastygł w bezruchu, tylko ciężki oddech i pokasływanie krwią świadczyło o tym, że jeszcze żyje. W końcu stracił przytomność.

Obudził się i to wcale nieprzyjemnie, dziobanie przez kruka nie należy do najprzyjemniejszych pobudek. Gdy tylko się obudził Avadriel pokazał mu obraz. Leżą w jakimiś zbożu, obok leżał tylko Żywy Ogień, nikogo innego nie było. Umarł i trafił do nieba. Tylko czemu ciągle nie widzi? Spróbował wstać, podparł się ręką, lewą. Ból przeszył jego ciało i ponownie zmusił do położenia się. Czyli jednak piekło, miał racje mówiąc do Ray'giego, że nigdzie indziej go nie przyjmą. I to jaka kara mu się przytrafiła, leżeć na pięknej łące, nie móc wstać. Dali mu nawet broń, żeby miał nadzieje, że będzie mógł wstać i przywalić jakiemuś demonowi. Takiego! Będę pełzał! Albo zakopie się w ziemi! Tak!
Mimo ambitnych planów, druid nie próbował się ruszyć, dalej leżał i... leżał. czekał na demony, diabły czy co tam do niego przyjdzie. Może ładny sukub? Ciekawe czemu nazwa żeńskiego demona przyjemności ma męski rodzajnik?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 18-12-2008 o 21:58.
Szarlej jest offline