Wątek: Błoto
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2008, 15:02   #25
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Czujnym okiem badając każdy szczegół wnętrza, poprawiła nieznacznie kolorową opaskę na przegubie jej ręki. Pomieszczenie pogrążone było w mroku rozświetlonym jakimiś dziwnymi, egzotycznie wyglądającymi lampkami. Powietrze koiło chłodem, który po wejściu ze spiekoty wręcz pieścił rozgrzane ciało. Wonie mieszały się ze sobą, mniej lub bardziej przyjemnie drażniąc nozdrza. Było tu jeszcze coś, czego w tej chwili nie potrafiła wychwycić. Całość spowita aurą zachęcającej tajemniczości podobała jej się, mogłaby godzinami otwierać wszystkie te pojemniczki, buteleczki, fioleczki, skrzyneczki.

Draby nie zatrzymały się tu ani na chwilę, prowadząc ją najpierw na zaplecze, a potem schodami do góry zapewne do biura kupca. Przed wejściem, jeden z nich, uśmiechając się obleśnie, odwrócił się z zapytaniem: - A broni to aby nie mamy? - Sięgnął w stronę jej ciała, zamiarując oddać się ulubionemu , w tej chwili z pewnością – zajęciu. Nie zdążył. Maleńki, miniaturowy sztylecik utkwił w jego dłoni, stercząc z niej niby pal z nabitym ciałem w szczerym polu. Krew wytyczała ścieżki na szorstkiej dłoni, szukając ujścia między palcami.

Kazałem to zrobić specjalnie dla ciebie – głos Bruna przywołany z pamięci brzmiał wciąż tak żywo – czy zapomni jego tembr w miarę przedłużającej się rozłąki? - Nie zabijesz, ale zyskasz na czasie, zbijając z tropu przeciwnika. Martwię się – pieścił dłonią jej policzek – jesteś tak krucha...”

- Suka! - zawył osiłek. - Gdzieś ty to schowała? - Zdecydowanym ruchem wyjął sztylecik z dłoni, dodając pięknej dębowej podłodze kilku brunatnych akcentów.
- Trzeba było grzecznie zapytać. Podałabym ci go w inny sposób. - Skrzywiła się. - Proszę – podała mu swój tobołek i płaszcz – ale z łapami precz. - Z racji spiekoty było dość lekko ubrana. - Sądzicie, że skrywam pod tym – wskazała na cienką bluzkę i spódnicę, które miękko układały się wokół jej ciała, nie czyniąc tajemnicy z jego linii – miecz dwuręczny czy topór?
Spojrzeli na siebie. - Właź – warknął ten drugi.
Biuro jeszcze bardziej ją zdumiało. Rozejrzała się ciekawie. Niesamowite, cóż za gust.
- Za miód podziękuję. W moim kielichu mógłby się znaleźć zgoła inny dodatek. Nieprawdaż? Czyż nie tak najlepiej zamknąć usta tego, kto wie?
Uśmiechnęła się słysząc głos Albrechta. Od razu poczuła się pewniej.
- Podobała ci się piosenka, panie? - Coś ciągle nie dawało jej spokoju. - Widziałam tu raz kogoś... herb jego, cóż... Potem ta dziwna, tajemnicza śmierć... - Wciągnęła głęboko zapach unoszący się w powietrzu. - Ja rozumiem, każdy zarabia jak może, a w takiej mieścinie, z przypraw się nie wyżyje, oferowanie ciekawych ingrediencji w stolicy z kolei nie jest zbyt bezpieczne, prawda? - uśmiechnęła się niczym kotka, lekko mrużąc oczy. Piosenka była testem, skoro na dźwięk wyliczanki trucizn postanowiono z nią rozmawiać, wiedziała, że odkryła mroczny sekret kupca... W końcu olśnienie! - Nie obawiaj się panie, nic mi do tego, jam prosta dziewka. Proszę... - tu zrobiła pauzę – proszę jedynie o informację. - Ten ład, smak, elegancja, wyczucie bijące z każdego zakamarka. I wreszcie ta nuta zapachowa, drażniąca jej zmysł powonienia od dłuższego czasu. - Chodzi mi o Szorstkiego – powiedziała nienaturalnie głośno, uporczywie wpatrując się w ciężką kotarę za plecami mężczyzny. - Ale o tym chyba powie mi więcej... twoja żona? Metresa? No chyba, że siostra?
Zza kotary rozległy się brawa, z razu powolne, po chwil przyspieszające rytm. Smukła dłoń odsunęła tkaninę i ukazała się w całej krasie - królowa tego interesu.
- Nie jesteś sama. Zaprośmy więc tu twego towarzysza – rzekła z uśmiechem.
- Słyszałam, że Szorstki to przystojny mężczyzna... - zagaiła zaczepnie dziewczyna.
- I niesamowity w łóżku – niezbita z tropu odparowała kobieta.
- W niejednym... - cios był celny, nieznaczny cień przebiegł przez twarz jej rozmówczyni. - Czy warto kryć takiego sukinsyna? - twarz Blaithin od kilku chwil jakby nabrała lat i dojrzałości. Mierzyły się przez chwilę wzrokiem. Jakaś trudna do zdefiniowania nić porozumienia pojawiła się między nimi. Solidarność znana tylko kobietom. Wiedziała, że wystarczyło umiejętnie poprowadzić rozmowę, by dowiedzieć się tego co ich interesowało.
- Nie widziałam go od dawna ... jak to w interesach... pojawia się gdy ma potrzebę – odkaszlnęła – gdy potrzebuje jakiejś przyprawy – uśmiechnęła się drwiąco. - Nawet nie pytaj, nie wiem po co mu to, nigdy nie pytamy, prawda Hieronimie? - nagle przypomniała sobie, że rozmowa ta nie odbywa się w cztery oczy.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline